Źle interpretujemy informacje z etykiet produktów

Opublikowano: 07.04.2014 | Kategorie: Gospodarka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 447

Z badań wynika, że dwie trzecie Polaków nie czyta etykiet na kupowanych przez siebie produktach spożywczych, a jeśli nawet zdarzy im się na nie spojrzeć, to nie potrafią ich zinterpretować. Bywa również, że producenci świadomie wprowadzają konsumentów w błąd, a istotne informacje są napisane małym drukiem. Specjaliści do spraw żywienia podkreślają, że etykiety powinny być czytelne i sformułowane tak, by każdy klient mógł je zrozumieć.

“Informacje, które producent ma obowiązek umieścić na etykiecie, to oczywiście: nazwa produktu, dane identyfikujące firmę, producenta, waga. liczba netto, szczególne warunki przechowywania (jeżeli takich wymaga produkt), termin przydatności do spożycia” – mówi agencji informacyjnej Newseria inż. Ewelina Plewicka, specjalista ds. żywienia z przychodni mdmed.

Producent powinien także wymienić wszystkie składniki, które zostały użyte do produkcji, w kolejności od największych ilości do śladowych. Na etykietkach produktów spożywczych często znajdują się też oznaczenia kodowe z literą „E”. Spis chemicznych środków dodawanych do żywności podzielony jest na kilka grup: E100–E199 (barwniki), E200–E299 (konserwanty i regulatory kwasowości), E300–E399 (przeciwutleniacze), E400–E499 (emulgatory, środki spulchniające, żelujące), E500–E599 (środki pomocnicze), E600–E699 (wzmacniacze smaku), E900–E999 (środki słodzące, nabłyszczające i inne), E1000–E1999 (stabilizatory, konserwanty, zagęstniki i inne). Eksperci do spraw żywienia radzą, by wybierając się na zakupy, mieć pod ręką taki właśnie wykaz.

“Są poszczególne grupy, na które powinniśmy zwracać uwagę, ale niekoniecznie bać się wszystkiego. Należy uważać na niektóre barwniki w galaretkach czy budyniach. Mogą one powodować nadpobudliwość u dzieci. Jeżeli chodzi o konserwanty, to azotyny sodu bądź też wzmacniacze smaku, glutaminian sodu i jego pochodne są to składniki, których powinniśmy raczej unikać” – wyjaśnia inż. Ewelina Plewicka.

Na opakowaniach często umieszczana jest informacja: „jedna porcja zawiera”. Specjaliści do spraw żywienia podkreślają, że za każdym trzeba razem sprawdzać, jaką objętość jednej porcji bierze pod uwagę dany producent. Nie zawsze jest to 100 g czy 100 ml. Producenci coraz częściej podają wartość energetyczną dla znacznie zaniżonej wartości gramowej jednej porcji. Takie zabiegi dotyczą przede wszystkim słodyczy i kalorycznych przekąsek. Zawartość poszczególnych składników odżywczych daje nam najwięcej informacji o produkcie.

“Najczęściej jest to tabelka z wyszczególnionymi informacjami, takimi jak wartość energetyczna i ilość tłuszczu. I tutaj zwracajmy uwagę na kwasy tłuszczowe nasycone, węglowodany, w tym cukier, białko, sód i ewentualnie błonnik jako dodatkowe” – tłumaczy inż. Ewelina Plewicka.

Producent powinien także umieścić na etykiecie wskaźnik GDA, który oznacza wskazane dzienne spożycie danego składnika. Dzięki niemu konsument wie, ile kalorii i jaki procent dziennego zapotrzebowania na energię zawiera dany produkt. Jest on liczony dla standardowej wartości 2000 kcal. Jednak indywidualne zapotrzebowanie kaloryczne może być zupełnie inne. Co więcej, procent zapotrzebowania liczony jest dla wszystkich posiłków w ciągu dnia, a nie tylko jednego posiłku.

Źródło: Newseria


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. Jedr02 07.04.2014 12:13

    Przydałaby się jeszcze dobra kontrola tego czy to jest na etykiecie zgadza się z zwartością.
    Również bez świadomości konsumentów wiele się nie zmieni. Niestety konsumenci są w większości leniwi i głupi, podejmują więc stosowne do tych swoich cech kroki. Kupują produkty niezdrowe, poprzetwarzane, drogie, sztuczne. Efektem są późniejsze choroby, ale głupota tak działa że cżłowiek tego nie widzi. Ignorancja zakrywa widzenie rzeczywistości i widzimy tylko pewne natychmiastowe efekty, bardziej subtelne składające się w czasie pozostają niezauważone. W kwestii zdrowia to ludzie zresztą są już szczególnie oszołomieni, Co tu jeść? Niestety “nauka” wykazuje w tej kwestii dużą chęć do sprzedawania się, a i jej metody są bardzo toporne do badania spraw żywienia i sposobu życia.

  2. Maximov 07.04.2014 15:23

    Niestety masz rację, Jedr02.
    Ja swoją przygodę z czytaniem etykiet rozpocząłem od słynnego cyklu “Wiem, co jem” lata temu.
    Trochę to potrwało zanim, “wkułem” całą teorię potrzebą do zrozumienia etykiety ale warto.
    To samo zacząłem robić z lekami.
    W końcu jesteśmy tym, co jemy…

  3. Arekm24 07.04.2014 16:18

    Co się tyczy GDA to wymóg oznaczenia na produkcie wchodzi w zycie w 2016r.Do tej pory producent MOŻE umieścić taką informację,ale nie musi.Sprawa z dodatkami i ich oznaczeniem “E” to juz inna historia.Oczywiście nie wszystkie są szkodliwe,a nawet wiele jest bardzo pożytecznych.Polaka przeraża już samo występowanie tego oznaczenia na etykiecie (i to zwłaszcza w zdrowej żywności-co ciekawe podając pełną nazwę dodatku np. zamiast E300 napiszmy kwas askorbinowy to panika się nasila.Bo coż to za straszny kwas!Temat oznaczen przerabialem i wlascicielami takich sklepow i ręce opadają).

  4. MB 07.04.2014 18:56

    Z kosmetykami jest identycznie, a ze środkami czystości jeszcze gorzej, bo w ich przypadku producent w ogóle nie musi podawać składu, a jedynie procentowy udział środków powierzchniowo czynnych, co żadną informacją nie jest. A wiele niebezpiecznych substancji przedostaje się przez skórę np. do serca czy wątroby równie łatwo co z przewodu pokarmowego. Wg mnie świadomość zagrożeń z tego tytułu jest jednak minimalna w porównaniu z żywnością, gdzie przecież jest z tym marnie…

  5. jasiumcx 07.04.2014 20:04

    Nwet jesli ktos sie pokusi o przeczytanie etykiety i tak nic z niej nie zrozumie.
    Powinno byc tak.
    To Cie moze zabic…
    To Cie rowniez moze zabic…
    Zwlaszcza to Cie moze zabic…

  6. Youpidou 08.04.2014 10:40

    I co mi da oznaczenie E do poszczególnych zastosowań typu: barwniki, konserwanty, jak ja nadal nie będę wiedział, które są naturalne a które produkt szkodliwe. Muszę sam wybierać produkty i wg moich moich ponoszonych kosztów na zakupy będą mniej szkodliwych “substancji” posiadać.

    Spójrzmy na np. cukier brązowy, zawiera zwykły cukier + karmel – brawo! Nadal taki produkt jest nazywany brązowym, ludzie go kupują bo w TV śniadaniowej chude panie, prezenterki i oczywiście gwiazdy, czy pseudo kucharze używają właśnie cukru brązowego, śmieszne i niedorzeczne.

    Szkoda też, że producenci nie ostrzegają, że ich produkt zawiera GMO, bo w większości produktach spożywczych “mogą zawierać śladowe ilości soi” a jeśli chodzi o produkty mleczarskie, czy na pewno są “produkowane/powstają” z tych naturalnych bakterii? A nawet jeśli chodzi o lecytynę sojową, gdzie można znaleźć produkt “lecytyna sojowa niemodyfikowana genetycznie” – a co z resztą, która tą “znaną” lecytynę sojową zawiera? Pewnie ludzie muszą się domyślić…

    PS. Zapomniałem, nie trzeba wspominać o zawartości GMO w danym produkcie jeśli jest ich więcej niż 0,9% więc pewnie te śladowe ilości soi nam nie zaszkodzą, jak miło, że się dba o dobro człowieka w XXI w.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.