Liczba wyświetleń: 2083
Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę „O rdzennych narodach Ukrainy”, za które uznano Tatarów krymskich, Karaimów i Krymczaków – poinformowało biuro prezydenta. Rosjanie, Białorusini, Węgrzy i Polacy nie znaleźli się na tej liście. Dokument określa prawa rdzennych narodów w państwie i specyfikę realizacji tych praw. Rada Najwyższa przyjęła ustawę 1 lipca.
Zgodnie z dokumentem rdzenna ludność to autochtoniczna wspólnota etniczna, która ukształtowała się na terytorium Ukrainy, jest nosicielem oryginalnego języka i kultury, posiada organy tradycyjne, społeczne, kulturowe lub przedstawicielskie, uważa się za lud rdzenny Ukrainy, jest mniejszością etniczną i nie posiada własnego państwa poza granicami kraju.
Należy zauważyć, że rdzenne narody mają prawo do samostanowienia na Ukrainie, określania swojego statusu politycznego w ramach konstytucji i ustaw oraz swobodnego rozwoju gospodarczego, społecznego i kulturalnego. Mają zagwarantowane prawo do otwierania placówek edukacyjnych i nauki w swoim ojczystym języku, a także do tworzenia własnych mediów. Dokument zauważa również, że państwo jest zobowiązane do ochrony rdzennej ludności przed ludobójstwem lub innymi aktami zbiorowego przymusu lub przemocy.
Ustawa wchodzi w życie z dniem jej opublikowania, z wyjątkiem części 3 artykułu 7. Daje ona prawo do skierowania części dochodów z użytkowania zasobów naturalnych na potrzeby ludności tubylczej. Jak wskazano, klauzula ta powinna wejść w życie „po powrocie czasowo okupowanego terytorium Krymu i miasta Sewastopol pod ogólną jurysdykcję Ukrainy”.
Na początku lipca Rada Najwyższa uchwaliła ustawę „O rdzennych narodach Ukrainy”, w której osobno wyszczególniono narody z terytorium Krymu – Tatarów krymskich, Karaimów i Krymczaków. Jednocześnie inne narody zamieszkujące Ukrainę nie mogą być uważane za rdzenne narody.
Moskwa ostro skrytykowała ten dokument. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nazwało go dyskryminującym i naruszającym fundamentalne traktaty międzynarodowe w dziedzinie praw człowieka, a prezydent Władimir Putin zaznaczył, że idea dzielenia narodów na rdzenne i nierodzime przypomina teorię i praktykę nazistowskich Niemiec.
Źródło: pl.SputnikNews.com
Zelenski nie mógł uznać Polaków i Rosjan za „narody rdzenne”. Z Rosjanami wszystko jasne. Ich uznanie za narody rdzenne oznaczałoby uznanie oderwania Donbasu a w dającej się przewidzieć przyszłości również innych wschodnich prowincji Ukrainy. Nie mówiąc już o Krymie.
Z Polakami też wolał nie ryzykować. Bo by się na przykład mogło okazać, że mu wraca do kraju kilka milionów obywateli, którzy kiedyś pracowali w Polsce i uzyskali tu obywatelstwo i już jako „Polacy” domagają się na przykład autonomii. Albo przyłączenia zachodnich obwodów Ukrainy do Polski. Ba – coś takiego mógłby zorganizować nawet sam rosyjski car, w ramach słodkiej i śmiesznej prowokacji.
Jak by się niezmiennie durne polskie władze na to złapały i udzieliły takim farbowanym „separatystom” choćby „moralnego” wsparcia, to byłaby taka zadyma, że by nam wszystkim kapcie spadły. A uznanie jakichś Krymczaków i Karaimów, których na Ukrainie w ogóle nie ma, nic go nie kosztuje. Pusty gest i kolejny prztyczek w kierunku Rosjan.
Politycznie – zgodnie z tym co tłumaczy kolega Irfy – było to zgrabne posunięcie. Jednak pamietajmy, że pojęcie „narody rdzenne” nie musi być tożsame z pojęciem „mniejszości etnicznych”. A za te drugie, jednak IMO powinno się uznawać mieszkajace tam od wieków – nawet jeśli nie rdzenne – mniejszości, jak Polaków, Węgrów czy Rosjan. Myślę, że uczciwie by było, gdyby były dwie ustawy, a każda definiowałaby jedno z tych pojęć. No, bo faktem jest, że Polacy nie są grupą rdzenną na Ukrainie, przybyli tam setki lat temu ale nie pochodzą stamtąd. Pare lat temu bawiłam sie w doszukiwanie się genealogii mej rodziny i wyszło, że moi przodkowie mogli przybyć na okołolwowskie Kresy dawnej Polski w XVII w. Z czego wnoszę, że już w XVII w.? Ano z tego, że nazwisko moje pochodzi z jednej z XVII wiecznych gwar ludowych z terenu Wielkopolski. Dopytywałam się o jego pochodzenie na forach lingwistów i genealogów i tak mi to wyjaśnili. Zatem skoro pochodzi ono ze słownictwa z XVII w. to musiało zostać dość szybko przeniesione na owe okołolwowskie Kresy. przypuszczam bowiem, że gdyby ludzie o tym nazwisku długo zamieszkiwali w miejscu, z którego wywodzi się to słowo i po nim to nazwisko to wkutek np 2-3 w. zamieszkiwania tam nazwisko by uległo zmianom. A jest bardzo podobne do oryginalnego słowa z XVII w. Dlatego sądzę, że ludzie o tym nazwisku dośc szybko po ukształtowaniu się tego nazwiska w tej gwarze przeniesli się, wyemigrowali na Kresy w okolice Lwowa. Ponieważ gdyby pozostali w rejonie owej gwary to na pewno przez 2-3 wieki brzmienie nazwiska by się zmieniło znacznie. Rodzina ze strony taty (czyli obecnego mego nazwiska) a raczej tacinego dziadka po II wojnie przyjechała na „ziemie zachodnie”, gdy tamten teren przypadł ZSRR. Mozna powiedizeć, że mam mieszane (nieco) pochodzenie, bo rodzice taty to byli matka Ukrainka i prawosławna a ojciec Polak i katolik. W rejonie gdzie mieszkali był zwyczaj – bardzo pozyteczny, jak sądzę, że w przypadku mieszanych rodzin dziewczynki otrzymują język i religię po matkach a chłopcy po ojcach. Dzięki temu unikano kłótni. 🙂 Jeśli wiec matka była Polka i katoliczką córka by też była. Tato po ojcu był katolikiem i Polakiem. Tymczasem rodzina ze strony matki a raczej matczynej babci mogła pochodzić – w czasach, w które nie sięgają znane mi dokumenty, a jedynie przekazana w rodzinie wiedza o pochodzeniu nazwiska przodków babci – z okolic wileńskich (i rzeczywiście, szukając także i tego nazwiska w necie wyszło mi, że w okolicy Wilna jest najwieksza ilość osób o tym nazwisku), ale w końcu 19 w, mieszkali już w okolicy Krakowa i Ojcowa. Inny odłam tej rodziny babcinej mieszkał na Kresach w Złoczowie i zabawne dla mnie jest to, że być może przez pare wieków mieszkali w małym miasteczku leżącym może 50 km od wsi Prusy, w której mieszkali rodzice taty – a nigdy się tam nie spotkali. I dopiero moi rodzice spotkali się na studiach we Wrocławiu 🙂 Najobszerniejsza i najciekawsza z moich rodzinnych tradycji to ta, która pochodzi od tej części rodziny, która wywodzi się z Galicji i Krakowa (a wczesniej może z okolic wilenskich). Ponieważ zrobiłam sobie kiedyś test DNA i wyszło mi 5% genów Bałtów a 95% Słowian (pewnie obie te grupy jako że mieszkające blisko musiały mieć podobne geny) to przypuszczam, że te 5% Bałtów to po tych przodkach ze strony matczynej babki, którzy może przez kilka wieków zamieszkiwali okolice Wilna i mieszali się z Litwinami.
Babcia – fanka „nieboszczki Austrii” zawsze mnie uczyła, że narody sąsiedzkie nie powinny dać się skłócać, tylko starać się żyć obok siebie w zgodzie 🙂
poz 🙂
tal