Zbrodnia to niesłychana. Chyba, że w Wilanowie, to wtedy nie

Opublikowano: 08.09.2022 | Kategorie: Prawo, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1036

Media w zasadzie każdego dnia grzmią o zbrodniach. Taka ich uroda. Gdy pracowałam w jednej z dużych redakcji, nauczono mnie, wedle jakiego klucza dobiera się newsy. Wzór jest prosty. A zwie się zasadą „trupo-kilometrów”. Im więcej zwłok im bliżej Polski, a gdy w Polsce to im bliżej grupy odbiorców – tym lepiej. Dla newsa rzecz jasna. Dzieci w tym równaniu liczą się podwójnie, lepiej się klikają. I to widać. Informacje o morderstwach czy znęcaniu się nad dziećmi pojawiają się często. I nie zrozumcie mnie źle: uważam, że o przemocy trzeba mówić. Jest to naszym obowiązkiem, by ją dostrzegać i reagować. Szkopuł jednak w tym, jak i co się o niej mówi. I jak skorelowana jest z tym mówieniem cena za metr kwadratowy mieszkania w okolicy, gdzie doszło do tragedii. A jest.

Gdy ostatnio gruchnęła wieść, że kobieta zabiła miesięczną córeczkę, a dwóch starszych synków próbowała uśmiercić, przeczytałam tekst na ten temat w „Gazecie Wyborczej”. Oraz komentarze pod tym tekstem. Tragedia niby podobna do innych tego typu, wielokrotnie opisywanych w mediach. Niby podobna, lecz niepodobna. Bo wydarzyła się w Miasteczku Wilanów. Turbomodelowym osiedlu grodzonym w Warszawie, gdzie mieszkają wzorcowi konsumenci. Przedstawiciele klasy średniej po tuningu, ciułający na swe kredyty we franku, słuchających dla szpanu jazzu i podający na wieczornych posiadówkach deskę serów. No wiecie, jak graliście w „Simsy”, to mniej więcej tak.

Lektura tekstu przypomniała mi inne teksty o podobnych zdarzeniach z ostatniego czasu. Tylko że tamte rozgrywały się zazwyczaj we wsiach na Podlasiu czy w miasteczkach podkarpackich. I to było widać już w samych tekstach. W sprawie z Wilanowa jest łagodniej. Czuć, że dziennikarka stara się jakoś zrozumieć, jak do tego doszło. Może depresja poporodowa, może licho wie co. I bardzo dobrze. Tak powinno być. Ale czemu tej samej subtelnej troskliwości w opisie brak, gdy chodzi o Grudziądz czy Chałupki nad Sanem? Zajrzyjcie do dowolnego artykułu o zbrodni na prowincji. Jak w kodeksie Hammurabiego. No mercy. Nawet na poziomie języka użytego do opisu wydarzeń widać, że jest to podane ma miękko.

Same teksty to jednak nic, gdy popatrzymy na ich recepcję, czyli na komcie. W przypadku matki z Wilanowa mamy całe epistoły o tym, jak to depresja i inne choroby doprowadzają ludzi do ostatnich granic. O tym, że nikt tej biedaczce nie pomógł. Padają z wielu stron pytania: czemu była z tym sama? Gdy to samo dzieje się w innym, powiedzmy że mniej prestiżowym anturażu… No cóż. Może już Wam świta. MADKA POTWÓR! Jeb… PiSiory tam mieszkają. Wiadomo, bezmózgi z zadupia! Pińcet plusy i patola. Podkarpacie i wszystko jasne. Tam takie świry pisowskie mieszkają.

Zastanawiam się więc i pytam: czemu kobiecie z Wilanowa potrafimy współczuć, mimo tego co zrobiła, a osobom z klas nieuprzywilejowanych nie potrafimy i nie chcemy potrafić?

Co więcej, osobom biednym odmawia się w takich sytuacjach po prostu człowieczeństwa. Prawa do tego, żeby być podmiotem, a nie przedmiotem, który się etykietuje jak rzecz w markecie. A odmawiają i etykietują najczęściej ci, którzy najgłośniej i najbardziej zapalczywie bronią Konstytucji, Wartości Europejskich i ogólnie wiecie… Demokracji. Demokracja fajna rzecz. Ale jak rządzą fajni. A niefajni japa w kubeł, a jak nie pasuje to fora ze dwora.

Autorstwo: Ronja
Źródło: NowyObywatel.pl


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Irfy 08.09.2022 12:19

    Ten artykuł jest wyważaniem otwartych drzwi. Narzekanie na “Wyborczą” można porównać do narzekania na to, że podczas opróżniania szamba wydziela się przykry smród. No wydziela się, taka natura szamba i szambowozu. Tak samo z “Wyborczą”, która już dawno temu przekształciła się w twór, będący “progresywistycznym” odpowiednikiem nazistowskiego “Der Angriff”.

    I podobnie jak w Der Angriff jej funkcją nie jest informowanie odbiorcy o jakichś wydarzeniach, ale jego wychowywanie i indoktrynacja. Przy czym zarówno sama “Wyborcza”, jak i wszystkie jej odpryski i przybudówki nie cofają się przed jawnym, bezczelnym kłamstwem, otwartą i skrytą cenzurą i w ogóle duszeniem wszelkiej dyskusji. W ten sposób podmiot ten pozbawił się znaczącej grupy odbiorców, przez co pozostali mu już tylko sami fanatycy. Hunwejbini ideologii “woke”, progresywizmu, wyznawcy politycznej poprawności i SJW (social justice warriors – wojownicy o równość społeczną).

    Dlatego trudno się dziwić, że Wyborcza za wszelką cenę będzie próbowała bronić “swoich”. Lub raczej tych, których za “swoich” uważa. Bo już wkrótce może się okazać, że odwracają się od niej nawet “lemingi ze słoikowa”, jak zwykli nazywać mieszkańców “Miasteczka” autochtoni, czyli ci, którzy w okolicy mieszkają już od dawna. Wystarczy poważniejszy wstrząs, nie dające się wytrzymać ceny energii połączone z trudnymi do spłacenia ratami kredytów, żeby ta nowa “klasa średnia” szybciutko powróciła do swoich korzeni. Tkwiących wciąż w peryferyjnej “Polsce B”. Doskonale wiem o czym mówię, ponieważ dosyć często tych mieszkańców spotykam. I mogę śmiało stwierdzić, że od zwykłego małomiasteczkowego “Janusza” różnią się wyłącznie lepszymi ciuchami, lepszym samochodem i nieco lepszymi manierami.

    Oczywiście na pierwszy rzut oka, bo jeśli wdać się z takim nobliwym obywatelem w jakiś spór, to prawie od razu wchodzi on na poziom znany z Podlasia czy Lubelszczyzny. I werbalne mięso wtedy lata i ocena, czy aby nie dałoby się rozmówcy dać w łeb? Żeby rozwiązać konflikt tak, jak dziadowie i pradziadowie. Podsumowując, czytanie “Wyborczej” i wysnuwanie na tej podstawie jakichkolwiek wniosków to strata czasu. Człowiek i tak niczego się nie dowie a tylko wkurzy 🙂

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.