Zagłodzą bary mleczne?

Opublikowano: 19.10.2024 | Kategorie: Gospodarka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 1789

Znaczne zmniejszenie dotacji dla barów mlecznych zapisano w budżecie na przyszły rok.

Jak informuje dziennik „Fakt”, w przyszłorocznym budżecie znajduje się znacznie mniejsza kwota na dotowanie barów mlecznych, niż przeznaczono na ten cel w roku 2024.

Dotacja dla barów mlecznych rosła nieustannie w kolejnych budżetach. W roku 2018 wynosiła ona 18 milionów, a w 2023 już ponad 34 miliony. Budżet na rok 2024, przygotowany przez poprzedni rząd, zawierał dotację w wysokości ponad 71 milionów złotych. Miało to umożliwić utrzymanie niskich cen w barach mlecznych mimo wzrostu inflacji.

Bary mleczne są dotowane od dawna – aby stołujący się w nich niezamożni ludzie mogli sobie pozwolić na zakup posiłku. Po spełnieniu precyzyjnych kryteriów właściciele barów mlecznych otrzymują od państwa środki rekompensujące obniżanie cen potraw.

W budżecie na rok 2025 przewidziano zmniejszenie dotacji dla barów aż o 10 milionów złotych wobec kwoty z roku 2024. Dzieje się tak, pomimo że przewidywana inflacja w 2025 roku ma wynieść co najmniej 5%, a zdaniem wielu analityków będzie wyższa. W dodatku żywność, w tym półprodukty i składniki potraw, drożeje jeszcze bardziej.

Jest to pierwsze obniżenie dotacji od wielu lat. Bary mleczne dostaną o ok. 15% mniej niż w 2024. Przedstawiciele rządu twierdzą, że pieniędzy powinno wystarczyć, a środki są zabezpieczone na podstawie szacunków wydatków na ten cel w roku 2024. Przedstawiciele właścicieli barów mlecznych krytykują taki pomysł. Wskazują, że po pierwsze dotacje dotyczą wyłącznie dań bezmięsnych i można było rozszerzyć zakres dotowania. Po drugie, jeśli nowy bar startuje w ciągu roku, to nie dostaje żadnej dotacji, gdyż wnioski o dofinansowanie trzeba zgłaszać w poprzednim roku, z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.

Źródło: NowyObywatel.pl

image_pdfimage_print

TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. replikant3d 19.10.2024 15:26

    No cóż… ,,hamerykański,, mc,donald nie może mieć konkurencji…

  2. Kazma 19.10.2024 15:50

    Wszystko żeby tylko coraz więcej Polaków żarło w „restauracjach” depopulacyjnych typu makdonald, kauefsri itd.

  3. niecowiedzacy 19.10.2024 19:39

    Rozśmiesza mnie iż nędzna wyżera, warunki obsługi konsumentów i sposoby podawania pseudo posiłków ktoś śmie buńczucznie nazywać restauracjami. Przecież to uwłacza godności konsumentów. Lokal bez kelnerek czy kelnerów, stoły bez obrusów jak w komunistycznych barach mlecznych, sztućców i normalnych naczyń brak, kanapki w sam raz na paszczę lwa. Sztuczne papierowe pseudo naczynia jak w barze mlecznym trzeba odnosić do okienka. Ale ceny jak w Paryskich restauracjach. Schamienie dobrych obyczajów absolutne.

  4. akami 19.10.2024 21:40

    Prawnie powinni zabronić używania nazwy „restauracja” tej sieciówce z barami przydrożnym. Restauracja to elegancki obiekt z obsługą przy stoliku. Co ma zatem wspólnego z restauracją bar fast food gdzie posiłki to „zestawy” Gdzie podaje się danie w pudełku z papieru z toną plastiku. A jedna z sieciówek barowych fast food nawet nazywa, że podaje ludziom „kubełki” To jest mega zabawne jak oni usilnie starają się z wróbla coś wystrugać. Powiem tak. ludzie na poziomie unikaja tego syfu jak dżumy. Ja raz w Malborku skorzystałem z tej formy posiłku i zamówiłem sobie i dzieciom shake waniliowy. Drugiego dnia nie wychodziłem z kibla w domu. Tak więc dziękuję, jeśli ktoś czuje się mentalnie świnią i je „zestawy w pudełku” lub „kubełki” OK. Mogę swpółczuć. ale jednak ja nie jadam na poziomie mojego psa, a jeśli to robią inni?

  5. Dober77 19.10.2024 22:50

    @Niecowiedzacy, skomentowałes to w punkt. To się nazywa Gastronomia Masowa, taki triumf prostoty nad celebracją.
    Współczesna gastronomia masowa to doskonały przykład kompromisu między estetyką a funkcjonalnością – skondensowana kwintesencja redukcji wszelkich wartości kulinarnych do najprostszego wspólnego mianownika. Posiłek, konsumowany w przestrzeni, w której dominują mdłe aromaty przetworzonego oleju, a wystrój jest prostą reminiscencją masowej produkcji, bardziej przypominający elementy wyposażenia przemysłowego niż miejsce do celebrowania posiłków. Tego rodzaju środowisko gastronomiczne niemalże stanowi alegorię współczesnego hedonizmu – przełamanie wszelkich barier intymności na rzecz nieokiełznanej prostoty. W takim kontekście obrusy stają się anachronicznym elementem, zbędnym luksusem, który ustąpił miejsca pragmatycznej, acz bezosobowej czystości. Brak kelnerów to symboliczne usunięcie relacji międzyludzkich, które kiedyś nadawały restauracyjnym posiłkom głębszy wymiar, czyniąc je nie tylko aktami konsumpcji, ale również doświadczeniami społecznymi.
    W istocie, ten rodzaj gastronomii wciąga nas w coraz głębszą spiralę samowystarczalności, gdzie nie tylko wybieramy, zamawiamy i odbieramy swoje jedzenie, ale też finalnie musimy je samodzielnie utylizować, jakby składając ofiarę z naszych odpadów.
    Współczesne jedzenie w lokalach fast-food to raczej przemysłowy proces konsumpcji, niemający nic wspólnego z pierwotnym aktem celebracji. To sytuacja, w której konsument staje się częścią maszynerii, trybikiem w bezosobowej taśmie montażowej, na której burger trafia z opakowania do żołądka z mechaniczną precyzją.
    A co do samych potraw, to czyż nie jest to kulinarna poezja w najbardziej prześmiewczym tego słowa znaczeniu? Kawałki przemysłowego pieczywa, które bardziej przypomina produkt syntetyczny niż tradycyjnie wypiekany chleb, wypełnione kawałkiem sera o konsystencji plastiku i substytutem mięsa – oto dowód triumfu technologii nad naturą. W tej kanapce, która w smakach i teksturach jest uosobieniem jednorodności, wyraża się idea globalizacji: każda jednostka, bez względu na miejsce zamieszkania, dostaje dokładnie ten sam produkt, bez ryzyka doświadczenia czegokolwiek autentycznie lokalnego, unikalnego, czy, co więcej, zaskakującego. Ta banalizacja wyboru, oferująca pikantne lub serowe, jest wręcz reminiscencją ograniczeń dawnych systemów klasowych – fałszywy wybór, który pozbawia nas realnego wpływu na nasze własne doświadczenie konsumpcji.
    A ceny? No cóż… W zamian otrzymaliśmy coś na kształt „demokratyzacji” luksusu, która polega na ujednoliceniu doświadczenia do najbardziej prymitywnego wspólnego mianownika. Nagle karta lojalnościowa staje się metaforą naszego uzależnienia – to ona przywiązuje nas do tego cyklu konsumpcyjnego zniewolenia, oferując nam „nagrody”, które w rzeczywistości są jedynie zachętą do kontynuowania tego bezrefleksyjnego procederu.
    I tak, rzeczywiście, prawdziwe restauracje wymierają. Przynajmniej mamy darmowy sygnał WiFi. Stołowanie się przestaje być momentem celebrowania życia, a staje się procesem, który należy jak najszybciej przeprowadzić, niemal jak obowiązek. Społeczne rytuały, które kiedyś tworzyły atmosferę wspólnoty, zostały zastąpione przez niekończące się scrollowanie Instagrama, gdzie zdjęcie papierowej kanapki jest równoznaczne z „dzieleniem się doświadczeniem”. W rzeczywistości nie dzielimy się już jedzeniem, lecz jedynie pozorem posiadania doświadczeń – symbolem „życia pełną piersią”, które, paradoksalnie, nie wymaga nawet siedzenia przy wspólnym stole.
    A co do barów mlecznych, to w ich autentyczności, w ich uczciwym podejściu do żywienia, wydaje się tkwić coś z minionej epoki – coś, co nie pasuje do współczesnego świata konsumpcji bez zobowiązań. Ale nie martwmy się, fast-foodowa machina zadbała, aby bary mleczne zniknęły z naszego pejzażu kulturowego. Zwyciężyła kanapka w kartonie, która nie potrzebuje żadnych ceremonii, bo nie ma czego celebrować. W tej redukcji całego doświadczenia kulinarnego do opakowania na wynos, widzimy postęp – nie w jakości życia, lecz w umiejętności odarcia człowieka z potrzeby celebracji, z potrzeby refleksji, z potrzeby bycia kimś więcej niż tylko jednostką konsumpcyjną. Tak oto zasiadamy na ławkach, trzymając w dłoniach kartonowy symbol współczesnej gastronomii, próbując odnaleźć sens w smaku, który jest równie nijaki, co nasze zredukowane do konsumpcji życie.

  6. niecowiedzacy 20.10.2024 04:20

    No dzięki chłopaki tak trzeba pisać o chamstwie zalewającym Polskę w każdej dziedzinie. A funduje to nam nasz wielki brat z wdzięczności za głośne szczekanie w jego interesie. Co do tych karykatur jadłodajni to może by to nazwać Chemiczną strawą dla sympatyzantów wielkiego brata na Chińskich nogach jego gospodarki. A może jakiś konkurs rozpisać na określenie tego majstersztyku chamstwa wielkiego brata. Jescze raz dziękuję za Wasze fajne dosadne teksty bez chamstwa, które zalewa Wolne media.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.