Liczba wyświetleń: 2703
„Rzeczpospolita” opublikowała badanie zlecone przez firmę Turner, właściciela telewizyjnego kanału dziecięcego Boomerang. Wychodzi na to, że już kilkulatki z większych miast są w większości obciążone zbyt wieloma aktywnościami i po prostu „przepracowane”.
Przebadano dzieci w wieku przedszkolnym (od 4 do 7 lat) z pięciu miast (Warszawa, Kraków, Wrocław, Łódź, Poznań). Ponad połowa rodziców, którzy wypełniali ankiety, stwierdzili, że ich dzieci mają w tygodniu od 4 do 7 dodatkowych zajęć (sportowych, artystycznych, językowych) i spotkań z rówieśnikami, a co ósmy rodzic przyznał, że nadprogramowe zajęcia serwuje swoim pociechom w jeszcze większej ilości, bo aż od 8 do 10 godzin. To wszystko obok odrabiania lekcji (w przypadku 6-i 7-latków) i domowych obowiązków. Jedna czwarta dzieci ma około 5 godzin w tygodniu na tzw. umówioną zabawę (play dates).
Psychologowie dziecięcy, do których „Rz” zwróciła się o komentarz, uważają, że to sposób wychowania, który jest postawiony na głowie. Już kilkuletnie dzieci biorą udział w zaprogramowanym przez dorosłych wyścigu i znajdują się pod presją.
„Już np. czterolatki mają w ręku smartfon czy tablet. Coraz więcej dzieci ma cechy tzw. słabego układu nerwowego. Są rozdrażnione, zdekoncentrowane. Eksperci radzą rodzicom złoty środek: dostosowanie ilości zajęć do możliwości emocjonalnych i predyspozycji kilkulatka – w przeciwnym razie u dzieci powstaną warunki sprzyjające w dorosłym życiu reakcjom depresyjnym” – mówi dr Izabela Krauze.
„Część rodziców jest nadambitna i chce stworzyć ze swoich dzieci Arystotelesów i Britney Spears, czym wyrządza im krzywdę, ponieważ rozwój dziecka musi się odbywać zgodnie z jego naturą, a nie z oczekiwaniami rodziców” – dodaje pedagog Mariusz Jędrzejko.
Autorstwo: WK
Zdjęcie: EME (CC0)
Źródło: Strajk.eu
Zapierd@lać trzeba uczyć się od dziecka a później już przygotowani do montowni za miskę ryżu. Paradoksalnie rodzice robiąc to co robią, próbują tego uniknąć. Tyle że uciec to nie ma gdzie, chyba że za granicę.
Czyja to wina? Przecież to rodzice zapisują na te dodatkowe zajęcia. W imię czego? Dobra dziecka czy wywindowanych zbyt wysoko oczekiwań? Niech każdy rodzic sam sobie odpowie na to pytanie.
Ponad połowa rodziców, którzy wypełniali ankiety, stwierdzili, że ich dzieci mają w tygodniu od 4 do 7 dodatkowych zajęć (sportowych, artystycznych, językowych) i spotkań z rówieśnikami, a co ósmy rodzic przyznał, że nadprogramowe zajęcia serwuje swoim pociechom w jeszcze większej ilości, bo aż od 8 do 10 godzin.
Czy znacie takie dzieci, ja nie znam w swoim otoczeniu.
Czyżby rodzice nakłamali w ankietach wstydząc się przyznać do tego, że dziecko nic nie robi poza przedszkolem? Jeszcze rozumiem jakieś zajęcia dodatkowe, 1-3 ale 4-10? Kiedy czas na zabawę i bycie dzieckiem.
@Aida
Tak, znamy takie dzieci.
W imię czego?
1. W imię leczenia przez rodziców własnych kompleksów.
2.Z powodu spier…enia umysłowego rodziców, będącego efektem „ubocznym” uczestnictwa w wyścigu szczurów.
3. Ponieważ nawet kretyn zauważa upadek publicznego systemu kształcenia.
Czy trzeba coś więcej?