Liczba wyświetleń: 1279
Wybory w Polsce NIE SĄ proporcjonalne. Proporcjonalność prosta w matematyce to taka zależność między dwiema zmiennymi wielkościami x i y, w której iloraz tych wielkości jest stały. (Jest jeszcze proporcjonalność odwrotna, kiedy to iloczyn tych wielkości jest stały). A łatwo stwierdzić, że iloraz (ani iloczyn) odsetka otrzymanych przez komitet wyborczy głosów oraz uzyskanych przez ten komitet mandatów stały nie jest, nawet w przybliżeniu i z uwzględnieniem progu wyborczego.
W ostatnich wyborach iloraz ten wygląda tak:
PiS – 43,59/235 = ~0,1855
PO – 27,40/134 = ~0,2045
SLD – 12,56/49 = ~0,2563
PSL – 8,55/30 = 0,285
Konfederacja – 6,81/11 = ~0,6191
Jak widać, liczba głosów potrzebnych do zdobycia jednego mandatu jest w przypadku każdego z komitetów różna i tym mniejsza, im więcej dany komitet zdobył głosów. W sensie matematycznym nie jest to proporcjonalność.
No, ale prawo to nie matematyka i skoro w Konstytucji nie zdefiniowano dokładnie, co oznacza termin „wybory proporcjonalne”, to mamy właśnie to, co mamy.
A efekt jest taki, że choć PiS zdobyło 8051935 głosów, a pozostałe partie, które przekroczyły próg wyborczy zdobyły ich 10215777, czyli o ponad dwa miliony więcej (jest to ponad 50%!), to jednak PiS dzięki niby „proporcjonalnej”, a faktycznie nieproporcjonalnej ordynacji wyborczej ma ponad połowę mandatów w Sejmie. Mniejszość głosujących wybrała większość posłów.
Warto uświadomić sobie to, że na PiS głosowała wyraźna mniejszość głosujących, nawet licząc tylko partie, które przekroczyły próg wyborczy. Nie mówiąc o tym, że jest to znaczna mniejszość ogólnej liczby uprawnionych do głosowania (niecałe 27%).
Nie jest tak, jak z satysfakcją mówią komentatorzy lewicowi, a z ubolewaniem liberalni – że PiS odniosło sukces, bo zatroszczyło się o to, o co chodzi większości ludu, dając mu lub obiecując prezenty w postaci 500+ dla dzieci, dla niepełnosprawnych, dodatkowych emerytur, zwiększonej płacy minimalnej i wolnych niedziel.
Zatroszczyło się o to, o co chodzi pewnej części ludu. I zdobyło jej poparcie. Ale większość ludu – także tego głosującego – nadal nie poparła PiS mimo miliardowych transferów socjalnych i nachalnej „propagandy sukcesu”. Bo dla wielu liczy się nie tylko pełny brzuch, a poza tym jednak zdają sobie oni sprawę, że prezenty rozdawane przez państwo tego brzucha nie zapełnią. Nie mówiąc już o tym, że wielu – takich jak ja – po prostu zostało całkowicie pominiętych w tym pisowskim karnawale rozdawnictwa, a nawet obciążonych jego kosztami.
Fakty są takie, że WIĘKSZOŚĆ POLAKÓW NIE POPIERA PIS.
Autorstwo: Jacek Sierpiński
Źródło: Sierp.Libertarianizm.pl
Ból d*py czerwonych przez kolejne 4 lata taki piękny…
Gadanie na poziomie amerykańskich Demokratów. Oczywiście, ze większość Polaków nie popiera PiS, wtedy mieli by większość konstytucyjna, ale najwięcej Polaków popiera PiS i dlatego wygrali. Kiedy PO wygrała mając 40% nikt jakoś nie wysnuwał takich głupich wniosków, a frekwencja była o wiele mniejsza.
Tu nie chodzi o ból du.py ale o fikcyjną demokrację. Konfederacja ma 11 stołów czyli 2.5% a nie żadne 6.81%. Owe brakujące 20 miejsc poszło do POPiSu z powodu obsadzenia posłów metodą D’Hondta. Wedle tej metody najmocniejszy zabierają najsłabszym. I to jest wbrew konstytucji. W tym artykule niewspomniano z czego to wynika. Wybory nie są ani równe ani proporcjonalne fawiryzyją tłuste koty z POPiSu. I to jest podłe i niesprawiedliwe. Pis mając 43% poparcia ma tak naprawdę 51% bo zabiera Konfederacji aż 20 posłów. Kto ma temu będzie dane, kto niema zabiorą nawet to co ma…
„Warto uświadomić sobie to, że na PiS głosowała wyraźna mniejszość głosujących, nawet licząc tylko partie, które przekroczyły próg wyborczy.”
„A efekt jest taki, że choć PiS zdobyło 8051935 głosów, a pozostałe partie, które przekroczyły próg wyborczy zdobyły ich 10215777, czyli o ponad dwa miliony więcej”
Sumując wszystkie głosy oddane na pozostałe partie, to w ten sposób można „udowodnić” że na każdą partię głosuję mniejszość głosujących 🙂