Liczba wyświetleń: 776
Opublikowano: 07.10.2009
Edukacja Domowa jest w Polsce legalna i zagwarantowana ustawą o oświacie. Oznacza “spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą” i zdawanie co roku egzaminów ze wszystkich szkolnych przedmiotów. Ja uczę się podróżując…
“Świat jest jak księga, kto nie podróżuje, czyta tylko jedną jej stronę.” (Święty Augustyn)
Nazywam się Przemek Galant i jestem od sześciu lat uczniem Edukacji Domowej. Obecnie jestem przypisany do III klasy Liceum w Łodzi. Moja edukacja jest nietypowa, gdyż jest nierozerwalnie związana z podróżami. Po kilka miesięcy w roku spędzam na wyprawach autostopowych za granicą oraz w obrębie kraju.
Podczas pierwszych wypraw jeździłem razem z mamą po Polsce tzn. dookoła wyspy Wolin, w Góry Świętokrzyskie, na Szlak Orlich Gniazd i w Bieszczady. Poznaliśmy przyjemność wydobywania minerałów i zbierania skamielin, co od wielu lat jest jedną z moich głównych pasji. W roku wejścia Polski do EU zorganizowaliśmy dwumiesięczną wyprawę dookoła Italii. Była to żywa lekcja antyku i renesansu.
Co innego jest widzieć własnymi oczami starożytne miasta a co innego zobaczyć informacje o nich tylko w podręczniku. Kolejne wyprawy dotyczyły również historii antyku i mitologii – wędrowaliśmy przez Grecję, Turcję i Kaukaz. Na krótszych wyjazdach poznawaliśmy historię polskich Kresów wędrując śladami bohaterów trylogii Sienkiewicza i innych wielkich Polaków, którzy tam się urodzili – Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa, Tadeusz Kościuszko itp.
Nasze wyprawy nie są zwykłymi wycieczkami. Długo się do nich przygotowujemy studiując mapy, książki, przewodniki, oglądając filmy i słuchając muzyki etnicznej. One są interdyscyplinarne, gdyż dotyczą całokształtu życia i dorobku człowieka. Geografia, historia, filozofia, literatura, muzyka, kultura, religia a także dziedziny ścisłe jak fizyka, chemia i biologia są motywem przewodnim naszych dociekań na wyprawach. To się dzieje samoistnie. Pojawiają się jakieś pytania, więc szukamy na nie odpowiedzi.
Nie uczę się z obrazków ani z ciągłego nudnego czarnego tekstu w podręcznikach szkolnych, tylko poprzez namacalną styczność z zabytkami oraz historią. Zwiedzając muzea, wykopaliska czy ruiny widzę jak żyli, czym się zajmowali, jakich przedmiotów używali i co po sobie zostawili ludzie z zamierzchłych czasów.
Poprzez kontakty z różnymi ludźmi – często fachowcami w swoich dziedzinach poznaję realia, różnorakie opowieści i historie związane z danym rejonem, miejscem czy krajem. Mama mawia, że “uczę się globalnie”.
Na wyprawach mam styczność z wieloma ludźmi, wyznawcami wielu religii. Dzięki tym kontaktom nauczyłem się tolerancji oraz respektowania obyczajów i poglądów innych ludzi. Takie otwarte podejście jest bardzo ważne w dzisiejszym świecie pełnym wojen i konfliktów, zwłaszcza na tle religijnym. Mam znajomych i przyjaciół, zarówno wśród chrześcijan różnych wyznań, jak i wśród muzułmanów, czy judaistów bądź buddystów. Z każdym z nich mogę porozmawiać i wiele się nauczyć z ich postrzegania świata.
Sądzę, że to jest najważniejsze, czego nauczyłem się w Edukacji Domowej, czyli być otwartym na drugiego człowieka. Szanować jego prawo do inności. Nauczyłem się też naprawdę korzystać z demokracji, tzn. dokonywać wyborów tego, co dla mnie najlepsze.
Uczysz się poprzez to:
– co widzisz
– co słyszysz
– co wyczuwasz smakiem
– co wyczuwasz węchem
– co robisz
– czego dotykasz
– co sobie wyobrażasz
– co czujesz
Bardzo ważna jest także odpowiedzialność za siebie i osoby towarzyszące. W trudnych warunkach, w obcym kraju musimy liczyć na siebie i udzielać sobie wsparcia. Podczas trasy napotykamy różne trudności do pokonania – czasami jest to zmęczenie, pragnienie, głód, zabłądzenie w trudnym terenie, fatalna pogoda, długie czekanie na samochód. Trzeba umieć sobie radzić ze zwątpieniem, złością i wyczerpaniem fizycznym. Wyprawy uczą hartu ducha i odwagi, a także optymizmu, gdyż wszędzie można spotkać cudownych i przyjaznych ludzi.
Moja Edukacja Domowa nauczyła mnie, że świat jest piękny i ciekawy a marzenia mogą się spełniać.
“Stykanie się w podróżach z rozmaitymi ludźmi uczy, że nic nie jest oczywiste, że obyczaje własnego kraju czy regionu nie są kanonem niepodważalnym. Podróże i zetknięcia z innymi prowadzą do wewnętrznego wyzwolenia spod siły przyjętych konwencji myślowych. Uczą szybciej i ciekawiej niż podręczniki akademickie […] Podróże dają okazję do ciągłej rewizji tego, co już uznało się za słuszne.” (Maria Szyszkowska “Twórcze niepokoje codzienności”)
Autor: Przemek Galant
Źródło: Dziennikarstwo Obywatelskie
Na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska
Gratuluję dzianej mamusi!
A nudny czarny tekst podręczników też jest potrzebny, bo z niego dowiesz się więcej niż z własnych obserwacji. Na tym polega korzystanie z dorobku zeszłych pokoleń.
Gratuluję, sam mam małe dzieci i negatywny stosunek do szkoły (może dlatego, że tu pracuję) – interesuje mnie, jak sobie radzi z wiedzą z przedmiotów ścisłych – matematyka, fizyka, chemia?
Podpiszą się pod tym ;piękna i szlachetna szkoła życia ! 🙂 I jeszcze jedno dodam .; właściwie po co nam politycy, po co nam granice, po co nam religie ;czy nikt się nad tym nie zastanawiał ?
Wszystko, to co opisujesz, jest wprost bajeczne, nie mogę tylko zrozumieć – kiedy czytasz lektuty ?, kiedy rozwiązujesz zadania , jak wspomniał poprzednik z przedmiotów ścisłych ? , a przede wszystkim „kasa” czy nie ? – gratuluję sponsora !
A jak wygląda edukacja autora w jego rodzinnym mieście (w Łodzi) z wiedzy o społeczeństwie w zakresie zbrodni przeciwko części Narodu Polskiego dokonanej przez część tak zwanej służby zdrowia ? (przez sanitariuszy i lekarzy, którzy zabili pacjentów z użyciem pavulonu)
http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Afera_%22łowców_skór%22
Skąd autor ma środki na swoją edukację ?
W jaki sposób zdobywa pożywienie i czym za nie płaci ?
Szkoła przetrwania ?
Nie za wygodnie autostopem ?
Może piesze pielgrzymki lepsze, co ?
Przypomina mi się wykład w którym padło dla mnie jedno ważne zdanie „Podróże kształcą, ale tylko wykształconych ludzi”. Nie ma sensu jechać do Grecji bez wiedzy o Grecji. Jednak jak wspomniał autor tekstu najpierw się przygotowali do wyprawy a dopiero potem na nią wyjechali.
Oczywistym jest że tekst pisany jest nic nie wart o ile nie jest poparty możliwą do przyswojenia treścią, jednak równie oczywiste jest że tekst pisany jest niezastąpiony podczas rozwiązywania najróżniejszych zagadek i odpowiadania na nurtujące pytania.
Jestem przekonany, że autor będzie kiedyś pasjonatem. Jak to mówią Żydzi „Rób to co kochasz a pieniądze przyjdą same” – uważam to za absolutną niepowtarzalną prawdę – tyle tylko że słowo „pieniądze” zamieniłbym na słowo „szczęście”.
Znam wiele dorosłych osób które wyrwały się z głównego nurtu edukacji i założyły własne szalone działalności – odnoszą sukces tylko dlatego że realizowali swój plan który szybko przerodził się w pasję.
Tylko do kilku ograniczonych materialnie ludzi, którzy chyba w życiu nie podróżowali na własną rękę:
ja, jak i naprawdę wielu znajomych podróżowaliśmy na stopa – szczególnie na koniec tzw. szkoły średniej czy studiach – i był to dla nas w sumie jedyny wówczas sposób „zobaczenia świata” za bezcen.
Brało się dosłownie przysłowiowe 2 stówy + trochę „dewiz” co kto miał gdzie pokitrane, zapas konserw i… w JEwropę! Przy okazji popracowało się gdzieś za jakiś grosz, i jechało się dalej, a i spotykało się sytuacje noclegu za pomoc w jakichś pracach, lub po prostu, ot tak, po ludzku – goszczenie przez różnych ludzi.
Nawet nie jadąc zupełnie w celach „naukowych” nauka przychodziła sama – od nauki języków, przez różne sposoby „kombinowania” i poradzenia sobie w totalnie nieznanym otoczeniu, poznawanie innych kultur, zwyczajów czy choćby jakichś śmiesznych przepisów, oglądanie masy rzeczy po drodze – od zabytków po infrastrukturę i techniczne patenty, sposoby pracy… itd. itp.
Sam „spłacam” niejako ten „dług” społeczmy zabierając autostopowiczów [to co i jak, i kogo i w jakich okolicznościach – to naprawdę osobna dyskusja], a także zdarzyło mi się ugościć i przenocować stopowicza z zaprzyjaźnionego kraju 🙂
PS. a właśnie na stopa – i to niemal ZA DARMO – byłem w takich miejscach, gdzie dziś „legalnie” chyba nie dałbym rady się wypłacić.
Nawet kampero-podobne wyprawy np. autem osobowym przystosowanym do spania są w miarę „ekonomiczne”.
a więc – nie mierzcie świata wg. swoich ograniczeń, bo inni ludzi robili, robią i będą robić po prostu swoje, a to, że nie macie o tym pojęcia, bo tego nie próbowaliście – ujawnia tylko wasze ograniczenia i naiwność niewolniczą podłączoną do tego systemu.
PS. co do nauk ścisłych – znam także już rodziców, którzy uczą dzieci w domu. Znam także przypadek, gdzie w szkole nie ma dobrego matematyka – i cała matma u kilku klas po prostu leży. Rodzice (nauczyciel!) uczą dzieci tej matmy sami, ale reszta rodziców jakoś niezbyt przejmuje się tym problemem… i tak oto wydzie kilka „analfabetycznych matematycznie” klas, późniejszych dorosłych, którzy będą uważać matmę za jakąś „czarną magię” – a już dziś wiadomo, że lada moment większość z nich nie dostanie się na żadną techniczną uczelnię (no, chyba że poziom znowu obniżą)…albo jeszcze „lepiej” – sama w ogóle tam nawet nie spróbuje pójść, bo „to nie dla nich, a matma to masakra” itp.