Wędrowna edukacja, czyli sposób na życie

Opublikowano: 03.08.2017 | Kategorie: Edukacja, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 670

Opublikowano: 07.10.2009

Edukacja Domowa jest w Polsce legalna i zagwarantowana ustawą o oświacie. Oznacza “spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą” i zdawanie co roku egzaminów ze wszystkich szkolnych przedmiotów. Ja uczę się podróżując…

“Świat jest jak księga, kto nie podróżuje, czyta tylko jedną jej stronę.” (Święty Augustyn)

Nazywam się Przemek Galant i jestem od sześciu lat uczniem Edukacji Domowej. Obecnie jestem przypisany do III klasy Liceum w Łodzi. Moja edukacja jest nietypowa, gdyż jest nierozerwalnie związana z podróżami. Po kilka miesięcy w roku spędzam na wyprawach autostopowych za granicą oraz w obrębie kraju.

Podczas pierwszych wypraw jeździłem razem z mamą po Polsce tzn. dookoła wyspy Wolin, w Góry Świętokrzyskie, na Szlak Orlich Gniazd i w Bieszczady. Poznaliśmy przyjemność wydobywania minerałów i zbierania skamielin, co od wielu lat jest jedną z moich głównych pasji. W roku wejścia Polski do EU zorganizowaliśmy dwumiesięczną wyprawę dookoła Italii. Była to żywa lekcja antyku i renesansu.

Co innego jest widzieć własnymi oczami starożytne miasta a co innego zobaczyć informacje o nich tylko w podręczniku. Kolejne wyprawy dotyczyły również historii antyku i mitologii – wędrowaliśmy przez Grecję, Turcję i Kaukaz. Na krótszych wyjazdach poznawaliśmy historię polskich Kresów wędrując śladami bohaterów trylogii Sienkiewicza i innych wielkich Polaków, którzy tam się urodzili – Adam Mickiewicz, Eliza Orzeszkowa, Tadeusz Kościuszko itp.

Nasze wyprawy nie są zwykłymi wycieczkami. Długo się do nich przygotowujemy studiując mapy, książki, przewodniki, oglądając filmy i słuchając muzyki etnicznej. One są interdyscyplinarne, gdyż dotyczą całokształtu życia i dorobku człowieka. Geografia, historia, filozofia, literatura, muzyka, kultura, religia a także dziedziny ścisłe jak fizyka, chemia i biologia są motywem przewodnim naszych dociekań na wyprawach. To się dzieje samoistnie. Pojawiają się jakieś pytania, więc szukamy na nie odpowiedzi.

Nie uczę się z obrazków ani z ciągłego nudnego czarnego tekstu w podręcznikach szkolnych, tylko poprzez namacalną styczność z zabytkami oraz historią. Zwiedzając muzea, wykopaliska czy ruiny widzę jak żyli, czym się zajmowali, jakich przedmiotów używali i co po sobie zostawili ludzie z zamierzchłych czasów.

Poprzez kontakty z różnymi ludźmi – często fachowcami w swoich dziedzinach poznaję realia, różnorakie opowieści i historie związane z danym rejonem, miejscem czy krajem. Mama mawia, że “uczę się globalnie”.

Na wyprawach mam styczność z wieloma ludźmi, wyznawcami wielu religii. Dzięki tym kontaktom nauczyłem się tolerancji oraz respektowania obyczajów i poglądów innych ludzi. Takie otwarte podejście jest bardzo ważne w dzisiejszym świecie pełnym wojen i konfliktów, zwłaszcza na tle religijnym. Mam znajomych i przyjaciół, zarówno wśród chrześcijan różnych wyznań, jak i wśród muzułmanów, czy judaistów bądź buddystów. Z każdym z nich mogę porozmawiać i wiele się nauczyć z ich postrzegania świata.
Sądzę, że to jest najważniejsze, czego nauczyłem się w Edukacji Domowej, czyli być otwartym na drugiego człowieka. Szanować jego prawo do inności. Nauczyłem się też naprawdę korzystać z demokracji, tzn. dokonywać wyborów tego, co dla mnie najlepsze.

Uczysz się poprzez to:

– co widzisz
– co słyszysz
– co wyczuwasz smakiem
– co wyczuwasz węchem
– co robisz
– czego dotykasz
– co sobie wyobrażasz
– co czujesz

Bardzo ważna jest także odpowiedzialność za siebie i osoby towarzyszące. W trudnych warunkach, w obcym kraju musimy liczyć na siebie i udzielać sobie wsparcia. Podczas trasy napotykamy różne trudności do pokonania – czasami jest to zmęczenie, pragnienie, głód, zabłądzenie w trudnym terenie, fatalna pogoda, długie czekanie na samochód. Trzeba umieć sobie radzić ze zwątpieniem, złością i wyczerpaniem fizycznym. Wyprawy uczą hartu ducha i odwagi, a także optymizmu, gdyż wszędzie można spotkać cudownych i przyjaznych ludzi.

Moja Edukacja Domowa nauczyła mnie, że świat jest piękny i ciekawy a marzenia mogą się spełniać.

“Stykanie się w podróżach z rozmaitymi ludźmi uczy, że nic nie jest oczywiste, że obyczaje własnego kraju czy regionu nie są kanonem niepodważalnym. Podróże i zetknięcia z innymi prowadzą do wewnętrznego wyzwolenia spod siły przyjętych konwencji myślowych. Uczą szybciej i ciekawiej niż podręczniki akademickie […] Podróże dają okazję do ciągłej rewizji tego, co już uznało się za słuszne.” (Maria Szyszkowska “Twórcze niepokoje codzienności”)

Autor: Przemek Galant
Źródło: Dziennikarstwo Obywatelskie
Na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 2.5 Polska


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. X 07.10.2009 10:26

    Gratuluję dzianej mamusi!
    A nudny czarny tekst podręczników też jest potrzebny, bo z niego dowiesz się więcej niż z własnych obserwacji. Na tym polega korzystanie z dorobku zeszłych pokoleń.

  2. jacko 07.10.2009 13:10

    Gratuluję, sam mam małe dzieci i negatywny stosunek do szkoły (może dlatego, że tu pracuję) – interesuje mnie, jak sobie radzi z wiedzą z przedmiotów ścisłych – matematyka, fizyka, chemia?

  3. Fenix 07.10.2009 13:41

    Podpiszą się pod tym ;piękna i szlachetna szkoła życia ! 🙂 I jeszcze jedno dodam .; właściwie po co nam politycy, po co nam granice, po co nam religie ;czy nikt się nad tym nie zastanawiał ?

  4. gingers 07.10.2009 21:21

    Wszystko, to co opisujesz, jest wprost bajeczne, nie mogę tylko zrozumieć – kiedy czytasz lektuty ?, kiedy rozwiązujesz zadania , jak wspomniał poprzednik z przedmiotów ścisłych ? , a przede wszystkim “kasa” czy nie ? – gratuluję sponsora !

  5. Il 10.08.2013 18:02

    A jak wygląda edukacja autora w jego rodzinnym mieście (w Łodzi) z wiedzy o społeczeństwie w zakresie zbrodni przeciwko części Narodu Polskiego dokonanej przez część tak zwanej służby zdrowia ? (przez sanitariuszy i lekarzy, którzy zabili pacjentów z użyciem pavulonu)

    http://pl.m.wikipedia.org/wiki/Afera_%22łowców_skór%22

    Skąd autor ma środki na swoją edukację ?
    W jaki sposób zdobywa pożywienie i czym za nie płaci ?

    Szkoła przetrwania ?
    Nie za wygodnie autostopem ?
    Może piesze pielgrzymki lepsze, co ?

  6. MichalR 10.08.2013 20:44

    Przypomina mi się wykład w którym padło dla mnie jedno ważne zdanie “Podróże kształcą, ale tylko wykształconych ludzi”. Nie ma sensu jechać do Grecji bez wiedzy o Grecji. Jednak jak wspomniał autor tekstu najpierw się przygotowali do wyprawy a dopiero potem na nią wyjechali.

    Oczywistym jest że tekst pisany jest nic nie wart o ile nie jest poparty możliwą do przyswojenia treścią, jednak równie oczywiste jest że tekst pisany jest niezastąpiony podczas rozwiązywania najróżniejszych zagadek i odpowiadania na nurtujące pytania.

    Jestem przekonany, że autor będzie kiedyś pasjonatem. Jak to mówią Żydzi “Rób to co kochasz a pieniądze przyjdą same” – uważam to za absolutną niepowtarzalną prawdę – tyle tylko że słowo “pieniądze” zamieniłbym na słowo “szczęście”.

    Znam wiele dorosłych osób które wyrwały się z głównego nurtu edukacji i założyły własne szalone działalności – odnoszą sukces tylko dlatego że realizowali swój plan który szybko przerodził się w pasję.

  7. pablitto 03.08.2017 13:26

    Tylko do kilku ograniczonych materialnie ludzi, którzy chyba w życiu nie podróżowali na własną rękę:
    ja, jak i naprawdę wielu znajomych podróżowaliśmy na stopa – szczególnie na koniec tzw. szkoły średniej czy studiach – i był to dla nas w sumie jedyny wówczas sposób “zobaczenia świata” za bezcen.
    Brało się dosłownie przysłowiowe 2 stówy + trochę “dewiz” co kto miał gdzie pokitrane, zapas konserw i… w JEwropę! Przy okazji popracowało się gdzieś za jakiś grosz, i jechało się dalej, a i spotykało się sytuacje noclegu za pomoc w jakichś pracach, lub po prostu, ot tak, po ludzku – goszczenie przez różnych ludzi.
    Nawet nie jadąc zupełnie w celach “naukowych” nauka przychodziła sama – od nauki języków, przez różne sposoby “kombinowania” i poradzenia sobie w totalnie nieznanym otoczeniu, poznawanie innych kultur, zwyczajów czy choćby jakichś śmiesznych przepisów, oglądanie masy rzeczy po drodze – od zabytków po infrastrukturę i techniczne patenty, sposoby pracy… itd. itp.

    Sam “spłacam” niejako ten “dług” społeczmy zabierając autostopowiczów [to co i jak, i kogo i w jakich okolicznościach – to naprawdę osobna dyskusja], a także zdarzyło mi się ugościć i przenocować stopowicza z zaprzyjaźnionego kraju 🙂

    PS. a właśnie na stopa – i to niemal ZA DARMO – byłem w takich miejscach, gdzie dziś “legalnie” chyba nie dałbym rady się wypłacić.
    Nawet kampero-podobne wyprawy np. autem osobowym przystosowanym do spania są w miarę “ekonomiczne”.

    a więc – nie mierzcie świata wg. swoich ograniczeń, bo inni ludzi robili, robią i będą robić po prostu swoje, a to, że nie macie o tym pojęcia, bo tego nie próbowaliście – ujawnia tylko wasze ograniczenia i naiwność niewolniczą podłączoną do tego systemu.

    PS. co do nauk ścisłych – znam także już rodziców, którzy uczą dzieci w domu. Znam także przypadek, gdzie w szkole nie ma dobrego matematyka – i cała matma u kilku klas po prostu leży. Rodzice (nauczyciel!) uczą dzieci tej matmy sami, ale reszta rodziców jakoś niezbyt przejmuje się tym problemem… i tak oto wydzie kilka “analfabetycznych matematycznie” klas, późniejszych dorosłych, którzy będą uważać matmę za jakąś “czarną magię” – a już dziś wiadomo, że lada moment większość z nich nie dostanie się na żadną techniczną uczelnię (no, chyba że poziom znowu obniżą)…albo jeszcze “lepiej” – sama w ogóle tam nawet nie spróbuje pójść, bo “to nie dla nich, a matma to masakra” itp.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.