Liczba wyświetleń: 551
Sąd Apelacyjny w Nowym Jorku uznał, że ustawa uznająca wyłącznie małżeństwa zawierane między kobietą i mężczyzną dyskryminuje pary homoseksualne i… postanowił zmienić przepisy.
Z informacji serwisu pch24.pl wynika, że nowojorski sąd za niekonstytucyjne uznał przepisy zawarte w ustawie Defense Marriage Act z 1996 roku, która za małżeństwo uznaje wyłącznie związek mężczyzny i kobiety.
Dwaj sędziowie z trzyosobowego składu sędziowskiego uznali, że ustawa w obecnym kształcie łamie 14. poprawkę do Konstytucji USA, która gwarantuje wszystkim obywatelom ochronę prawną. Sędziowie uznali, że homoseksualiści są dyskryminowani przez „żądania większości” i stwierdzili, że ochrona tradycyjnego małżeństwa nie jest w zasadzie ważna dla interesu publicznego.
Tylko jeden sędzia był odmiennego zdania i podkreślał, że definicję małżeństwa można będzie zmienić jedynie, gdy zgodę na to wyrazi amerykańskie społeczeństwo, a tradycyjny model małżeństwa odgrywa istotną rolę w procesie prawidłowego wychowywania dzieci.
O dalszych losach ustawy zadecyduje teraz Sąd Najwyższy.
Autor: pł
Na podstawie: pch24.pl
Źródło: Niezależna.pl
wrzuca taki temat i chce kkkultury 😉
A zeby byc w temacie to jaka jest definicja malzenstwa w usa?
Ja uwazam osobiscie, ze dla homo powinno wystarczyc konkubinat. Zreszta nie tylko dla homo!
Kolejny przykład amerykańskiej, acz przenikającej i do nas paranoi.
Na początku chę zastrzec, ze jestem jak najdalszy od skrajnych poglądow wyrażających się czasem wezwaniami typu „p…y do gazu”, które są IMHO dosć mało wiarygodne (ale to już inna bajka…).
Natomiast nie rozumiem czepiania się definicji małżeństwa. Definicja ta wynika z tradycji naszej cywilizacji i kropka. Coś się po prostu w każdym języku nazywa tak a nie inaczej i nie ma ani sensu, ani powodu, aby to zmieniać. To po pierwsze.
Po drugie zaś coraz bardziej tzw. demokracja (przymiotnikowa czy też bezprzymiotnikowa) niezależnie od naszego do niej stosunku zaczyna być (w imię jakichś dziwacznych zasad) dyktaturą mniejszości, a to już jest przegięcie. Jakim prawem żąda się ode mnie w imię mitycznej tolerancji (którą ja nazywam „tolerastią” bo jest w gruncie rzeczy przekłamaną wersją tolerancji) rezygnacji z moich poglądów, odczuć, czy też poczucia estetyki? Bo to w praktyce mniej więcej tak wygląda.
Pozdrawiam wszystkich (również gejów, lesbijki i transów).
Tolerować mogę związki homo, wraz z pewnymi prawami, np. do ubezpieczenia, dziedziczenia itd., ale nie „małżeństwa”, bo ten termin zarezerwowany jest dla osób płci przeciwnej. Nie zamierzam tolerować prawa do adopcji dzieci lub wykorzystywania par homo jako rodzin zastępczych, bo to nie są dobre wzorce dla dzieci, nahalnego afiszowania preferencji homoseksualnych, określania tej dewiacji jako normalnej orientacji, propagandy homoseksualnej. Akceptować tego tym bardziej nie zamierzam.
Skąd ta pewność że to nie mogą być dobre wzorce dla dzieci?
Boże co za skandal… homoseksualiści niech sobie żyją, ale małżeństwa to lekka przesada….
To by było wysoko nie etyczne postawić znak równości między małżeństwo heteroseksualne, a homoseksualne. Homoseksualizm można zalegalizować mianem związków partnerskich. Dziedziczenie po sobie pieniędzy to tak, ale absurdem by było pozwolić na adopcje dzieci takim parom. Przez chęć „macierzyństwa” przez taką parę, dziecko miało by zepsute życie.
„Defense Marriage Act”
Uwielbiam te ich „akty”:))
Tak w ogóle to czym się przejmujecie?
Przecież ameryka nie istnieje.
@Jedr02
http://wpolityce.pl/wydarzenia/30424-badania-potwierdzily-negatywny-wplyw-wychowania-dzieci-przez-homo-pary
Oczywiście to nie jest dowód, tylko badania potwierdzające negatywny wpływ LGBT, na wychowywane dzieci.
Dowody są gdzie indziej. Srednio inteligntny człowiek, z nieskarzonym ideami „tolerancji” umysłem, powinien je znaleźć bez problemu.