Liczba wyświetleń: 874
Marie Cromie mieszka w Belfaście, jak twierdzi, jej życie zostało zrujnowane. Kobieta przeszła transfuzję krwi po narodzinach syna w 1981 roku. W 2005 roku dowiedziała się, że choruje na zapalenie wątroby typu C, od tamtej pory przeszła już dwa przeszczepy. Gdy Irlandka dowiedziała się, że podano jej zakażoną krew była zdruzgotana: „Zabrano mi część mojego życia”, powiedziała dla BCC.
Marie postanowiła opowiedzieć swoją historię po tym jak w Irlandii Północnej wszczęto dochodzenie w sprawie przypadków podania pacjentom zakażonej krwi. Jak ustalono już w trakcie śledztwa, tysiące ludzi zostało zarażonych wirusem HIV i wirusami zapalenia wątroby przez skażone produkty krwiopochodne.
Przez cztery najbliższe dni w Waterfront Hall in Belfast, obędą się publiczne wysłuchania poszkodowanych, niektóre ofiary z Irlandii Północnej i ich rodziny będą składać zeznania – wśród nich będzie córka pani Cromie, Danielle Mullan. Kobieta przyznaje, że czas po usłyszeniu diagnozy był ogromnym szokiem: „To było naprawdę trudne, ponieważ nie byłam już córką, bardziej opiekunką mamy”.
Problem zakażonej krwi sięga do lat 1970., kiedy to produkty krzepnięcia krwi sprowadzano z USA, zakażenia miały swoje źródło w dawcach osocza – często byli to więźniowie i prostytutki chorujący na HIV czy zapalenie wątroby. Informacja o wątpliwości produktów do transfuzji pojawiła się w 1974 roku, w Wielkiej Brytanii, dopiero osiem lat później, gdy ujawnił się kryzys AIDS, Departament Zdrowia w Westminster otrzymał wytyczne o wycofaniu z obiegu zakażonej krwi, ale nie było to przestrzegane do 1986 roku! Rodziny poszkodowanych, domagają się informacji o tym kto zawinił, żądają sprawiedliwości. Śledztwo jest w toku, tymczasem przywódcy partii i posłowie wysokiego szczebla wysłali list do premier, domagając się odszkodowań dla poszkodowanych.
Autorstwo: AG
Źródło: Cooltura24.co.uk
To się nazywa fachowo – jatrogenia. Szkodzenie przez nadmierną chęć pomagania, dokładniej nadmierne mnożenie interwencji medycznych, manipulowanie organizmem.
Dzisiaj problem jest jeszcze większy gdyż jest duża biznesowa motywacja do mnożenia działań medycznych które są korzystne tylko z punktu widzenia pojedynczego schorzenia czy też pojedynczego mierzalnego parametru organizmu ale ich suma rujnuje zdrowie.
William J. Hall z Nipawin w prowincji Saskatchewan, poważnie chory na hemofilię, opowiedział komisji, dlaczego nie używa preparatów krwiopochodnych i jak się leczy. Oto kilka fragmentów jego zaprotokołowanej wypowiedzi:
□ „Lekarze poinformowali rodziców, że jestem chory na hemofilię, gdy na moim ciele, od stóp do bioder, pojawiły się obrzęki. (…) Miałem wtedy około roku”.
□ „Nigdy nie przyjąłem krwi ani żadnych środków krwiopochodnych. (…) Krew uważam za świętą, toteż użycie jej godziłoby w moje przekonania religijne”.
□ O swym bracie, który również chorował na hemofilię: „Nie wyznawał tej samej religii, co ja, więc zgodził się na transfuzję i umarł na zapalenie wątroby”.
□ Na temat swych problemów z wrzodem dwunastnicy w roku 1962: „Lekarz powiedział, że umrę, jeśli nie przyjmę krwi. (…) Leczenie szpitalne [bez zastosowania krwi] okazało się skuteczne”. Krwawienie udało się opanować.
□ W związku z operacją złamanego biodra, dokonaną w roku 1971: „Była to po prostu precyzyjnie wykonana operacja bez podania krwi. (…) Zakończyła się pomyślnie”. Kolejne badania krwi wykazały wówczas u niego brak czynnika VIII (czynnik krzepnięcia).
□ Jak sobie radzi: „Styl życia (…) i ostrożność”. Obejmuje to odpowiednią dietę, odpoczynek, ćwiczenia i staranne leczenie obrzęków, siniaków oraz krwawień.
□ „Jestem przekonany, iż duże znaczenie ma wypoczynek i rozmyślanie o dobrych rzeczach, które zapewnia nam Bóg, oraz zapominanie o troskach. Zdaje mi się, że to bardzo pomaga”.
William Hall ma 76 lat i jest Świadkiem Jehowy.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/101995407#h=14:0-15:481
Onkolog dr Martin Gore, powszechnie poważany za rzekome „uratowanie tysięcy istnień”, zmarł w wyniku „całkowitej niewydolności narządów” kilka minut po przyjęciu szczepionki. Dr Gore był profesorem onkologii w Instytucie Badań nad Rakiem w Londynie. „Zmarł nagle wczoraj po rutynowym szczepieniu na żółtą febrę” – doniósł The Times.
Swoją śmiercią zapłacił ogromną cenę za ufanie pokładane w Wielkiej Farmie, chemioterapii i szczepieniach. W ciągu swojej kariery nadzorował wyrządzanie szkód dziesiątkom tysięcy dzieci, które poddawano toksycznej chemioterapii i radioterapii. Ostatecznie zabiła go jego fałszywa wiara w bezpieczeństwo szczepionek.
Jak na razie amerykańskie media całkowicie przemilczały tę historię w ramach ukrywania prawdy o śmiertelnych zagrożeniach ze strony szczepionek. Ani jedno amerykańskie medium głównego nurtu nie poinformowało rzetelnie o tej nagłej śmierci onkologa spowodowanej przez szczepionkę.