Liczba wyświetleń: 822
Większość europejskich fabryk motoryzacyjnych zatrzymała produkcję ponad dwa tygodnie temu. Oznacza to falę zwolnień. Jako pierwsi pod nóż idą pracownicy tymczasowi i agencyjni.
Jak informuje portal Pulshr.pl, większość europejskich fabryk zatrzymała produkcję średnio na 16 dni, ale pojawiają się już informacje o wydłużeniach wielu przestojów do drugiej połowy kwietnia. Podobne wiadomości podały ostatnio m.in. firmy produkujące samochody także w Polsce: Volkswagen, Opel i Fiat. Przestoje spowodowane wirusem sprawiły, że w Europie, jak się szacuje, nie wyprodukowano już około miliona aut, które powstałyby w okresie zamknięcia.
Tak wielkie spadki produkcji tworzą zagrożenie dla zatrudnienia. Pierwsze redukcje miejsc pracy już za nami. Praktycznie do zera spadła liczba pracowników tymczasowych w przemyśle motoryzacyjnym.
Według ACEA (stowarzyszenia europejskich producentów samochodów) przestoje zagrażają 1,11 mln spośród 2,6 mln pracowników zatrudnionych bezpośrednio przy produkcji samochodów; w Polsce to co najmniej 17,3 tys. osób. Każde miejsce pracy stracone przy bezpośredniej produkcji wiąże się z utratą kilku zatrudnionych w zakładach dostawców. Dane ACEA wskazują, że na naszym kontynencie mamy 229 zakładów produkujących lub składających samochody osobowe, vany i autobusy. Bezpośrednio i pośrednio zapewniają pracę 13,8 mln ludzi.
Polskie zakłady z powodu przerw nie wyprodukowały już ponad 43 tys. aut. Z naszych fabryk już zniknęli niemal wszyscy pracownicy tymczasowi.
Źródło: NowyObywatel.pl
Nie ma się czemu dziwić… Gdy firma nie pracuje, to nie stać jej na utrzymanie zwykłych pracowników. Specjalistów będą trzymać na zatrudnieniu, ponieważ każdy wykwalifikowany pracownik jest na wagę złota dla firmy, która będzie musiała podnieść się z gruzów. Jeśli chodzi o śmieciówki: wogule nie rozumiem, dlaczego tak bardzo ważna w dzisiejszych czasach grupa jak ratownicy medyczni są zatrudnieni na śmieciówkach… To jest skandal i brak poszanowania dla tych ludzi ze strony rządzących…
Nie jedyny, niestety, nie jedyny… 🙁
Generalnie na służbę zdrowia idzie ok. 6,3% PKB a powinno być co najmniej 15-20%.
Przecież zdrowie to najcenniejsze, co mamy.