Liczba wyświetleń: 2668
W roku 2019 rząd miał plany budowy na obszarze Kotliny Kłodzkiej szesnastu zbiorników retencyjnych. Ustąpił jednak pod presją lokalnych mieszkańców, ekoterrorystów i wspierających ich mediów.
Zaledwie pięć lat temu Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, na bazie doświadczań z roku 1997 i późniejszych powodzi, przystąpiło do stworzenia docelowego i systemowego rozwiązania problemu ciągłego zagrożenia powodziowego Kotliny Kłodzkiej oraz Niziny Śląskiej. Przygotowana przez specjalistów „Analiza zwiększenia retencji powodziowej w Kotlinie Kłodzkiej”, obejmowała dwa warianty rozwiązań. Pierwszy zakładał powstanie 16 zbiorników retencyjnych, co oznaczałoby konieczność wysiedlenia 2,5 tysiąca mieszkańców. Wariant minimalistyczny zakładał budowę 9 zbiorników, co spowodowałoby wysiedlenie 1200 mieszkańców.
Oczywiście przymusowe wywłaszczania wzbudziły zrozumiały opór lokalnej ludności. Nikt, albo niemal nikt, nie pali się, by poświęcić swój dotychczasowy styl życia dla abstrakcyjnego dobra wspólnego. Szybko zaczęły się więc protesty, do których wkrótce przyłączyły się tak zwane organizacje ekologiczne. Te podejrzane kolektywy, niejednokrotnie finansowane z niejasnych źródeł zagranicznych, wykazują się wielką determinacją w celu sparaliżowania jakichkolwiek inwestycji publicznych. Wykorzystując naiwność lub niewiedze lokalnych mieszkańców oraz zawiłość polskiego i unijnego prawa, już nie raz doprowadziły do sparaliżowania bądź znaczącego opóźnienia kluczowych z punktu widzenia interesu społecznego inwestycji.
Rozpoczęła się więc znana monotonna eko-mantra o nieodwracalnych zmianach w krajobrazie Ziemi, w tym przypadku Ziemi Kłodzkiej. Słyszeliśmy, iż zniszczone zostaną cenne ekosystemy leśne: zboczowe lasy lipowo-jaworowe, grądy środkowoeuropejskie, łęgi nadrzeczne, olsy źródliskowe. Likwidacji ulec miały bezcenne przyrodniczo siedliska wielu chronionych roślin i zwierząt, w tym tych z Czerwonej Listy Gatunków Ginących. Budowa zbiorników miała też doprowadzić do katastrofalnych zmian hydrogeologicznych. Zatem domorośli „ekolodzy” zapewniali, że studnie wyschną, kury przestaną znosić jajka, a krowy zaczną dawać skwaśniałe mleko. Gdyby inwestycja miała charakter prywatny pewnie skończyłoby się to tradycyjną daniną ze strony inwestora na rzecz eko-wrażliwców. Po takiej daninie nowe, jeszcze bardziej fachowe analizy, wskazałby, że jednak inwestycja jest przyrodniczo korzystna.
Niestety w międzyczasie sprawa stała się głośna. A to za sprawą opozycyjnych ówcześnie „wolnych” mediów. Te natomiast gotowe były wówczas poprzeć największą podłość czy głupotę byle tylko dokopać znienawidzonemu PiS-owi. W ten sposób przysłowiowe dziecko zostało wylane z równie przysłowiową kąpielą. Strona rządowa szybciutko wycofała się z pomysłu. Zamiast racjonalnych systemowych rozwiązań nastąpiło tradycyjne malowanie trawy na zielono uwieńczone uroczystym przecięciem wstęg. I wszystko było dobrze, dopóki nie nadeszła kolejna wielka woda.
Co ciekawe los, jaki spotkał inwestycje przeciwpowodziowe w Kotlinie Kłodzkiej, mógł stać się udziałem zbiornika Racibórz Dolny. Obiekt, który jak mamy nadzieję, może ocalić Wrocław przed powtórką z roku 1997, był przedmiotem niemal identycznej zmasowanej krytyki. Tutaj jednak rząd ostatecznie postawił na swoim i sfinalizował inwestycję.
Kto zatem zawinił? Wszyscy po trosze. Mieszkańcy, którzy przecież wiedzieli, że powodzie i podtopienia w ich rejonie to nie absurdalny wymysł urzędników z odległych biurowców, ale przykra codzienność. Rząd, bo sztuka rządzenia to także podejmowanie niepopularnych, ale niezbędnych decyzji. Przede wszystkim jednak pseudo ekolodzy i polskojęzyczne media. Ci pierwsi, bo są szkodliwi z samej definicji. Ich sterowane i finansowane spoza Polski działania każdorazowo mają negatywne konsekwencje. Ci drudzy, bo nie czują żadnej odpowiedzialności za słowo. Zamiast informować i komentować, próbują kreować rzeczywistość. Jak widzimy niejednokrotnie z opłakanym skutkiem. Pamiętajmy o tym, widząc fałszywe emocje na twarzach medialnych hien budujących sobie zasięgi na walce z wielką wodą.
Autorstwo: Przemysław Piasta
Źródło: MyslPolska.info
Każda metoda jest dobra, żeby dokopać ludziom i uratować żaby (na przykład). Chyba, że to jest we Francji – tam jada się żabie udka, a „ekologów” dzięki temu stać na szampana. Też francuskiego. U nas albo rządzą „pełniący obowiązki Polaków” i interes Polski im powiewa („polskość to nienormalność”), albo jacyś politycy, którzy lubią wykonywać taniec krok w przód – dwa w tył i kucanie przed obcym naciskiem.
A ludzie mieszkający na terenach zalewowych chcieliby mieć bezpiecznie, ale żeby ktoś inny za to zapłacił. Chyba tym „przesiedleńcom” proponowano miejsca na nowe siedliska, nie?
Myślę że aby się wypowiadać na jakiś temat dobrze byłoby się na nim znać. Niestety postawa taka w dobie informatyzacji staje się precedensem.
Pan autor z Myśli Polskiej stoi na straży określonego lobby i interesów.
Zasadniczą przyczyną obecnej i poprzednich powodzi jest stan lasów. To w górskich lasach zaczyna się powódź. Od ćwierć wieku trwa masowa trzebież polskich lasów. Wycięto większość starodrzewi. Nadal nasadza się monokultury świerkowe, które (oczywiście rosną najszybciej dając zysk) ale jednocześnie niszczą bioróżnorodność (zakwaszenie gleby), powodują gradacje szkodników i są podatne na wiatry, mrozy itp gwałtowne zmiany atmosferyczne.
JEŚLI ZAŚ CHODZI O POWÓDŹ – niszczenie lasów i ich monokulturyzacja zmniejsza do minimum możliwość retencji wody z opadów.
Byłem w lasach podczas tej powodzi. Ze stoków spływały kaskady i rzeki. To nie jest normalne, to skutek wyniszczenia lasów.
Po tym ta rwące rzeki, zasilały koryta rzek i potoków, dzięki temu wylała Nysa Kłodzka, Nysa Szalona, Bystrzyca, Biała i Biała Lądecka, Kwisa, Bóbr, Kaczawa. Te rzeki w znacznej mierze zasiliły zlewnię Odry i stąd zalanie Nysy i idąca dalej w stronę Opola i Wrocławia fala powodziowa.
Budowa zbiorników retencyjnych to kadzenie trupa. Są to inwestycje ostatniej szansy ale w strategii podtrzymującej grabieżczą trzebież lasów.
wiec jeśli się piszę o powodzi to warto nie mylić przyczyn ze skutkami.
Kolejna kwestia która uwydatniła się podczas tej powodzi, to brak reakcji instytucji, systemu administracji państwowej na prognozy, już na tydzień wcześniej donoszące o zbliżających się ulewach i zagrożeniu powodziowym.
W efekcie to ludzie w ostatniej chwili zaczęli sypać worki, wzmacniać wały i mosty. MON zareagował dopiero w niedziele wysłaniem do akcji 4 tysięcy (jednej dziesiątej) żołnierzy OT. Żołnierze ci na miejscu (relacja z wczoraj z Nysy) nie otrzymali rozkazów, pytali się ludzi co mają robić.
Tak wygląda reagowanie władz na zagrożenie powodzią i samą powódź.
Więcej o tym piszemy na naszej stronie (z cyklu zachować świat – https://www.facebook.com/praZrodla)
Natomiast jeśli to możliwe apeluję do WM, może o osobny tekst proszący czytelników o wsparcie dla powodzian. Sytuacja jest na prawdę tragiczna. Ludzie zostali pozostawieni sobie i bez pomocy. Dotyczy to głównie małych miejscowości jak Stronie Śląskie, Bystrzyca Kłodzka, Lądek Zdrój i mniejszych wsi w Kotlinie Kłodzkiej i Masywie Śnieżnika.
Rafał Jakubowski Poraj
Jeśli możecie pomóżcie tym ludziom opuszczonym przez styropianowe państwo.
poray przyczyną dla zdecydowanej większości są zmiany klimatyczne kto by tam słuchał o wycince drzew czy o gospodarce wodnej. Te tematy są zbyt ciężkie trudne do przeczytania a co dopiero do zrozumienia.