Świąteczny rozejm

Opublikowano: 25.12.2017 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1298

Wielu z nas słyszało kiedyś pompatyczną historię o niezwykłym wigilijnym cudzie mianowanym przez media “świątecznym zawieszeniem broni”. Miał on miejsce w 1914 roku podczas I wojny światowej, kiedy to przedstawiciele niemieckiej i brytyjskiej armii przerwali ostrzał, wyszli z okopów i razem spędzili świąteczny wieczór w atmosferze wzajemnej przyjaźni. Jednak jaka prawda kryła się za tym zdarzeniem?

Dzisiejsi historycy łączą to zdarzenie nie tyle z paranormalnym zjawiskiem co jako bezpośredni efekt praktyki “nieoficjalnych rozejmów” podczas których obie strony konfliktu godziły się na wstrzymanie ognia aby zebrać rannych żołnierzy. Z czasem niektórzy korzystali z tych przerw od walki i spotykali się ze swoimi “wrogami” na przyjacielskim papierosie. Takie rozejmy, miały mieć miejsce już od listopada 1914 roku.

Naturalnie, nie umknęło to uwadze kadry oficerskiej, po obu stronach barykady. Obawiano się, że akceptowanie takich zachowań mogłoby doprowadzić do spadku motywacji u żołnierzy a nawet sprowokować akty dezercji. Wydano więc rozkazy które stwierdzały, że każdy kto brata się z wrogiem niezależnie od tego czy ze względów praktycznych czy z nudów zostaje uznany za zdrajcę.

Całą sytuację dodatkowo skomplikował apel ówczesnego papieża Benedykta XV, który 7 grudnia 1914 roku nawoływał do zorganizowania oficjalnego “Pokoju Bożego” i zaprzestania walk na czas świąt. Władze Trójprzymierza i Trójporozumienia odmówiły prośbie patriarchy kościoła choć spodobał im się koncept podniesienia morale żołnierzy poprzez uczczenie Bożego Narodzenia. Obie strony konfliktu zaopatrzyły swoich żołdaków w paczki świąteczne zawierające papierosy i alkohol aby jakoś umilić im celebracje świąt.

To właśnie wtedy doszło do słynnej opowieści o świątecznym rozejmie. W wigilię Bożego Narodzenia niemieccy żołnierze ubrali swoje drzewka, zaświecili świece i rozpoczęli śpiewanie kolęd. Wkrótce dołączyli do nich ich adwersarze z Wielkiej Brytanii. Po upływie kilku godzin mężczyźni zaczęli niepewnie wychodzić ze swoich okopów i wkońcu doszło do epokowego zdarzenia opisywanego w ówczesnej prasie jako świąteczny cud. Warto nadmienić, że dotyczyło to jedynie urywka frontu okupowanego przez brytyjską piechotę. Żołnierze pochodzący z Belgii i Francji uczestniczyli w tym czasie w krwawych walkach.

Zgodnie z powielaną od lat historią, żołnierze wrogich sobie armii przez jedną noc ogłosili zawieszenie broni i razem spędzili Boże Narodzenie w atmosferze przyjaźni. Dzielili się ze sobą zawartością ich świątecznych paczek oraz robili sobie zdjęcia upamiętniające spotkanie. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak zaopiekowanie sie rannymi oraz pochowanie zmarłych.

Oczywiście następnego dnia powrócili oni na swoje posterunki i ponownie rozpoczęli ostrzał pozycji wroga. Fotografie tego zdarzenia, wystarczyły jednak aby wywołać wzruszenie w opinii publicznej oraz oburzenie w dowództwie sił zbrojnych. Obawiano się, że takie zajścia mogą zniechęcić żołnierzy do walki wobec czego zakazano wszelkich form tymczasowego rozejmu na froncie pod groźbą sądu wojskowego. Tym samym, wydarzenia z wigilii 1914 roku były ostatnim przykładem tego typu praktyki na polu bitwy.

Znając kontekst historyczny całej tej sytuacji, “świąteczny cud” z czasów I wojny światowej nie jest tak mistyczny jak mogłoby się nam wydawać. Nie da się jednak zaprzeczyć że gdyby nie decyzje podjęte przez samych żołnierzy, ich oficerów, przywódców państw oraz samego papieża Benedykta XV, które w niewytłumaczalny sposób wytworzyły te unikatowe okoliczności nie doszłoby do pojednania się pomiędzy wrogimi sobie oddziałami. Jest to kolejny dowód na to, że cuda nie muszą pochodzić od Boga i że każdy z nas posiada w sobie siłę konieczną do zmiany statusu quo, nawet jeśli tylko na jeden wieczór. Warto o tym pamiętać, kiedy po raz kolejny zostaniemy wrzuceni w wir nijakości zwany potocznie XXI wiekiem.

Autorstwo: M@tis
Na podstawie: BBC.com
Źródło: InneMedium.pl


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. janpol 31.12.2017 01:55

    O! Nie ma komentarzy? A to dlaczego? Toż to bardzo ciekawy przyczynek do dyskusji o tym, czy byłyby W OGÓLE jakiekolwiek wojny jeżeli była by prawdziwa demokracja (wola ludu). Toż to kliniczny przykład, że nie! W tym świątecznym rozejmie brali przecież udział nie tylko prości żołnierze ale i oficerowie. Ba, dopiero odpowiednio przygotowane machinacje “różnych gnojków”‘ i sprowadzenie na front “morderców – snajperów” go skończyło.

  2. janpol 01.01.2018 19:48

    Co ma “piernik do wiatraka”? Tu chodzi o to, że postawieni naprzeciwko siebie ludzie, jak zrozumieli, że “tamci” to tak naprawdę ludzie o podobnych poglądach i priorytetach nie uznali za stosowne do siebie strzelać i już i gdyby nie “zewnętrzne działania” nikt by ich do tego już nie zmusił. A to, że na innych odcinkach frontu “różne gnojki” nie zaniechały działań i nie dopuściły do niezależnego myślenia, wyciągania wniosków i postępowania zgodnie ze swoim interesem i logiką to zupełnie inna sprawa.

    Niestety mamy z podobnymi zjawiskami napuszczania na siebie ludzi, bez jakiegokolwiek sensu i powodu, do czynienia “tu i teraz”! Na różnych polach i w rożnych dziedzinach. Szkoda, że tego nie widzimy!

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.