Stopy procentowe znowu w górę

Opublikowano: 13.01.2022 | Kategorie: Gospodarka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 1957

Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny podniosła stopę referencyjną NBP o 0,50 pkt proc., czyli do 2,25 proc. Poziom stopy lombardowej ustalono na 2,75 proc., a depozytowej na 1,75 proc. RPP tłumacząc kolejną podwyżkę, wyjaśnia, że w gospodarce światowej trwa ożywienie, choć negatywnie na koniunkturę oddziałują braki podażowe na części rynków, wysokie ceny surowców, a w niektórych gospodarkach, w tym w strefie euro, ponowne nasilenie się pandemii (RPP nie wspomina, że chodzi zwłaszcza o bezprecedensowe nasilenie pandemii w Polsce).

Czynnikiem niepewności dotyczącej dalszego kształtowania się sytuacji epidemicznej i gospodarczej na świecie pozostaje rozprzestrzenianie się nowego wariantu koronawirusa. Ceny surowców energetycznych, w tym gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla, oraz części surowców rolnych kształtują się na znacznie wyższych poziomach niż rok wcześniej.

Jednocześnie przedłużają się zaburzenia w globalnych łańcuchach podaży, a ceny transportu międzynarodowego są nadal podwyższone. Wraz z silnym ożywieniem popytu przyczynia się to do wyraźnego wzrostu inflacji na świecie, która w wielu krajach oraz w Polsce osiąga poziomy nienotowane od dekad. Podwyższane są także prognozy inflacji na kolejne kwartały, co wskazuje na ryzyko dłuższego niż wcześniej oceniano wpływu szoku pandemicznego na procesy inflacyjne (tu znowu RPP dyskretnie nie wymienia Polski, gdzie inflacja należy do najwyższych w Europie, a prognozy trzeba było podwyższać najbardziej, skoro jeszcze niedawno prezes NBP Adam Glapiński ostrzegał przed… deflacją). Banki centralne w Europie Środkowo-Wschodniej podnoszą więc stopy procentowe. Natomiast Europejski Bank Centralny utrzymuje ujemne stopy.

Także w Polsce trwa ożywienie aktywności gospodarczej mimo kolejnej fali wzrostu zachorowań – na co wskazują dane miesięczne o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej. Nadal poprawia się też sytuacja na rynku pracy, co znajduje odzwierciedlenie w spadku bezrobocia i rosnącym zatrudnieniu oraz wyraźnym wzroście przeciętnych wynagrodzeń.

W najbliższych kwartałach oczekiwane jest utrzymywanie się korzystnej sytuacji gospodarczej, choć czynnikiem niepewności pozostaje wpływ pandemii na globalną i krajową koniunkturę, a także oddziaływanie ograniczeń podażowych oraz wysokich cen surowców energetycznych na gospodarkę. Inflacja w Polsce wzrosła w listopadzie 2021 r. do 7,8 proc. w ujęciu rok do roku, a w ujęciu miesięcznym wzrosła o 1 pkt. proc.

Oczywiście RPP nie widzi żadnej winy po stronie rządu PiS w sprowokowaniu inflacji należącej do najwyższych w Europie – i obłudnie tłumaczy, że: „do wzrostu inflacji istotnie przyczynił się obserwowany w II połowie 2021 r. wzrost światowych cen surowców, w tym energetycznych i rolnych, rekordowy wzrost cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla, rosnące ceny towarów”.

RPP, nie chcąc już być całkowicie oderwana od rzeczywistości, dodaje też, że przyczyną inflacji są: „dokonane już podwyżki cen energii elektrycznej i opłat za wywóz śmieci” – ale nie dodaje, że chodzi o podwyżki w Polsce, podjęte w wyniku warunków działania, stworzonych przez rząd. W kierunku wzrostu inflacji oddziałuje także trwające ożywienie gospodarcze, w tym wzrost popytu stymulowany wzrostem dochodów gospodarstw domowych (podobno takowy gdzieniegdzie następuje). Czynniki te będą wpływać na utrzymanie się inflacji na podwyższonym poziomie również w 2022 r.- dlatego stopy muszą iść w górę.

Autorstwo: AL
Źródło: Trybuna.info


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Irfy 13.01.2022 20:45

    Glapiński tkwi między młotem a kowadłem. Z jednej strony inflacja całkowicie wymknęła mu się spod kontroli i żeby ją zatrzymać, musiałby podnieść stopy co najmniej do oficjalnego, GUS-owskiego poziomu. Jeżeli by to zrobił, zadziały by się rzeczy następujące: Złotówkowi kredyciarze hipoteczni w rok potraciliby swoje „apartamenty”, bo musieli by wybierać między jedzeniem a „ratkami”. Euro osłabiłoby się do złotówki do poziomu 1/3-3,2 i wszyscy polscy eksporterzy, tworzący większą część polskiego PKB musieliby ogłosić bankructwo. To samo zrobiłaby też część rodzimych producentów żywności, bo konsumenci zaczęliby kupować ją za granicą. Za to z ulgą odetchnęliby „frankowicze”, co jednak byłoby jedynie przejściowe. Generalni po takim numerze partia jego mocodawcy mogłaby zwijać żagle i prawdopodobnie zacząć drżeć o życie swoich elit.

    Gdyby z kolei, wzorem tureckiego sułtana, pozostawił stopy swojemu losowi albo wręcz je obniżył do początkowego poziomu, to wprawdzie eksporterzy pialiby z zachwytu, do spółki ze złotówkowymi kredyciarzami, ale cała reszta społeczeństwa nie byłaby aż tak zachwycona. Bo wtedy z inflacji galopującej natychmiast zrobiłaby się hiperinflacja. W efekcie „złotówkowicze” pospłacaliby swoje kredyty w półtora roku, za to padłyby banki. Aha, zapomniałem dodać, że w takim wypadku kurs złotówki kompletnie by się załamał, co wykończyłoby importerów. Oraz kierowców i w ogóle wszystkich tych, którzy korzystają z importowanych towarów. A także każdego, kto ma jakiekolwiek oszczędności w złotówkach, czyli większość konsumentów i duża część firm. O „frankowiczach” nawet nie ma co wspominać, bo po ich „apartamentach” też zostałyby tylko wspomnienia.

    Dlatego prezes NBP wybrał trzecią drogę, która inflacji nie powstrzyma, za to wydusi z kredyciarzy ostatnie soki i potężnie przyhamuje gospodarkę, która oparta jest na konsumpcji. Tej z kolei nie będzie z powodu drożyzny i „ratek”. I tak to się skończy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.