Liczba wyświetleń: 4455
Co jakiś czas z publicznego budżetu finansowane są rzeczy, których koszt szokuje opinię publiczną. Tym razem taka sytuacja wydarzyła się w Łodzi. Za dwie ławki, stolik i latarnię zapłacono niemal 60 tysięcy złotych. Jak się tłumaczą urzędnicy?
Mieszkańcy ulicy Srebrzyńskiej i Jęczmiennej zgłosili do Urzędu Miasta Łodzi pomysł na zagospodarowanie skweru znajdującego się na rogu tych ulic. Nazwali to miejscem spotkań i odpoczynku dla lokalnej społeczności. Zaproponowali ustawienie stolika i dwóch ławek oraz oświetlenie tego miejsca latarnią. Urząd Miasta Łodzi przyjął ten pomysł i zdecydował się go sfinansować z budżetu miasta w ramach programu „Inicjatywy Lokalne”. W tym przypadku koszt postawienia stolika, dwóch ławek i latarni wyniósł 58 500 złotych.
Bardzo wysoki koszt kilku oświetlonych miejsc do siedzenia wraz ze stolikiem sprawił, że pojawiły się domysły co do transparentności inwestycji. Padają sugestie, że jakaś zaprzyjaźniona firma mogła na tym dorobić.
Urzędnicy absolutnie nie zgadzają się z tymi oskarżeniami. I tłumaczą, dlaczego koszt realizacji wyniósł blisko 60 tys. zł. „Z wszystkimi projektami, które realizujemy jako samorząd, jest taka sprawa, że część kosztów, jakie musimy ponieść, to nie są koszty, które mieszkańcy są w stanie uchwycić. W naszych projektach składową kosztów jest nadzór inwestorski, dokumentacja techniczna. To są koszty rzędu kilkunastu tysięcy, ale są też takie koszty, których nie widać na pierwszy rzut oka, czyli demontaż starego ogrodzenia, nadbudowa kanału deszczowego, nawiezienie jeszcze więcej ziemi. Tych rzeczy, które nie rzucają się na pierwszy rzut oka, było wiele więcej” – twierdzi w rozmowie z Polsat News Agata Burlińska z biura aktywności miejskiej.
Okoliczni mieszkańcy i tak są w szoku. Jak wskazują, teren uprzątnęli ludzie, a jeden z najbardziej zaangażowanych sąsiadów we własnym zakresie nawiózł ziemię i posadził rzędy kwiatów.
Autorstwo: KM
Zdjęcie: Facebook.com
Źródło: NCzas.com
To typowe dla polskiej rzeczywistości.
W Kobyłce pod Warszawą jedna latarnia, poprawiająca bezpieczeństwo przejścia dla pieszych kosztowała kilkadziesiąt tysięcy złotych.
A jak się objeżdża Bieszczady, to zatoczka parkingowa na 2 samochody też kosztuje ponad 100 tys. zł a jest ich niemało.
Przekręty na grubą kasę w majestacie prawa, jak w Misiu
Noooo kwestia braku odpowiedzialności za decyzje… w normalnej firmie odpowiedzialność personalna jest bardzo wysoka – ale są równi i równiejsi…
Przecież to nie pieniądze urzędników, to dlaczego mają się przejmować? Codziennie setki milionów złotych jest marnotrawionych, a dizelek za 7 jak na zachodzie. Jest super
Pieniądze te nie są marnotrawione. Przecież one nie znikają, tylko zmieniają właścicieli. Ból d… jest o to, że to nie do mnie trafiły.
Co tam 60 tys. Zapłacili ponad milion jutuberowi za 8-minutowy filmik.