Śmierć przez wspólną walutę

Opublikowano: 08.09.2024 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2277

Europa pogrąża się gospodarczo w znacznej mierze przez wspólną walutę. Im szybciej uda się ją zlikwidować, tym większe szanse na odrodzenie kontynentu.

Tuż po upadku komunizmu (a być może już nieco wcześniej) między światowymi mocarstwami został dobity targ. W obawie przed odrodzeniem się potęgi Niemiec przystano na zjednoczenie RFN i DDR, lecz jedynie za cenę zrzeczenia się marki. W ten właśnie sposób przed końcem lat dziewięćdziesiątych do użytku weszła wspólna europejska waluta.

Kiedy, jeśli nie teraz?

Początkowo mogło się wydawać, że Niemcy osiągnęli niesamowity sukces, bo w sposób całkowicie pokojowy zdołali stworzyć podwaliny swojego przyszłego imperium. Utrata marki mogła się wydawać niczym wobec faktu, że mając do dyspozycji najsilniejszą gospodarkę na kontynencie, najbardziej prężny eksport, największą populację oraz największy budżet Niemcy i tak z miejsca zyskiwali status hegemona, goszczącego dodatkowo na swoim terytorium Europejski Bank Centralny.

We wrześniu 2022 r. w Pradze Olaf Scholz wygłosił przemówienie, w którym przedstawił swoją wizję europejskiego państwa federalnego podporządkowanemu Niemcom. Sam wybór czeskiej stolicy na roztoczenie tego rodzaju wizji nie był przypadkowy, ponieważ wizja kanclerza RFN oparta jest na podporządkowaniu w szczególności całej Europy Środkowo-Wschodniej, dopiero co wyrwanej z rosyjskiej strefy wpływów. Pytając retorycznie: „Kiedy, jeśli nie teraz?”, dawał do zrozumienia, że Niemcy odczekały już niemal 80 lat i chcą ponownie panować nad kontynentem.

Niemiecki projekt imperialno-unijny jest wprowadzany w życie z coraz większym pośpiechem. Na nieszczęście dla Berlina długo wyczekiwana finalizacja całego przedsięwzięcia zbiega się jednak z coraz bardziej wyraźnym gospodarczym uwiądem całego kontynentu. Gdy już wreszcie niemiecka klasa polityczna nie kryje się ze swoim ulubionym językiem pogardy i gra w otwarte karty, nad całym projektem zawisły czarne chmury wynikające z wadliwej konstrukcji ekonomicznej całego projektu.

O krok od raju

Twórcy europaństwa są święcie przekonani, że znajdują się o krok od gospodarczego raju, a obecne problemy są tylko przejściowe. Uważają, że mając do dyspozycji 350 mln obywateli posługujących się na co dzień euro (oraz ok. 90 mln, których do tego trzeba przymusić), wystarczy jedynie odpowiednio zintegrować rynki państw członkowskich, aby uzyskać taki sam efekt jak Stany Zjednoczone ze swoimi 50 stanami.

Unijne superpaństwo dowodzone przez Niemców nie tylko chce być drugimi Stanami Zjednoczonymi, ale wręcz zastąpić je jako dostawca światowej waluty rezerwowej. Trwającą wiele dekad współpracę z Rosją, a ostatnio także z Chinami, można odczytać jako próbę stworzenia zupełnie nowego światowego ładu, w którym niemiecka Europa dostarcza zbuntowanemu przeciw Amerykanom światu nowej, lepszej waluty do światowych rozliczeń. Mówiący coraz głośniej o potrzebie stworzenia europejskiej armii Niemcy chcieliby wygonić NATO z Europy i doprowadzić do nowego rozdania w światowym handlu (rozbudowywany nieustannie terminal szerokotorowy w Mukran wciąż tylko czeka na ponowny rozruch).

Uwolnienie wielkiego potencjału drzemiącego w Europie i strefie euro miało planowo nastąpić wraz z wielkim przyspieszeniem zielonej polityki. W 2020 r. ogłoszono uruchomienie unijnego Funduszu Odbudowy na kwotę ponad 1 bln euro, który miał za zadanie nakręcić inwestycje w zakresie zrównoważonego rozwoju, a jednocześnie doprowadzić do emisji premierowego długu nowego europejskiego państwa. Dług ten miał przyjąć charakterystykę analogiczną do amerykańskich obligacji rządu federalnego, stanowiących najważniejszy instrument finansowy światowych rynków. W ślad za pierwszą emisją miała przyjść kolejna emisja, a potem kolejne i w ten sposób niemieckie superpaństwo miało uzyskać dostęp do ogromnych ilości taniego pieniądza, a europejskie rynki finansowe długo wyczekiwane narzędzie inwestycyjne pozwalające nabudować na nim kolejne piętra korporacyjnej i bankowej potęgi.

To, co zwykli obywatele odbierają wciąż jako zielone szaleństwo dla Państwa Europa, miało być wielkim skokiem po władzę, prawdziwym ukoronowaniem Wielkiego Resetu. Kolejne ciosy zadawane własnemu przemysłowi przez Zielony Ład miały zostać wielokrotnie zrekompensowane przez upragnioną inaugurację wielobilionowego unijnego długu – krynicy dostatku.

Pech chciał, że zielona bańka inwestycyjna w ostatnich miesiącach nieco pękła, a w wielu krajach wezbrała fala niechęci wobec zrównoważonej polityki. Unijny Fundusz Odbudowy okazał się niewypałem, a premierowy dług unijnego państwa zaczął być wyceniany gorzej niż francuski. Zamiast wielkiego skoku ku zamożności i potędze niemieckie superpaństwo doznało bolesnego rozwiania nadziei. Kolejna Rzesza może i w końcu powstanie, ale szanse na to, że będzie niezwykle zamożna bardzo zmalały. Spływające z każdym miesiącem dane gospodarcze pokazują, że Europa staje się zapóźniona względem USA czy Azji.

Przepalanie kapitału

Gdzie dokładnie leży przyczyna tego zjawiska? Nieudany plan związany z emisją wspólnego długu i Zielonym Ładem to tylko część większego problemu. Inwestorzy z całego świata z pewnością inaczej podeszliby do premierowych obligacji niemieckiego Państwa Europa, gdyby stał za nimi bardziej wiarygodny fundament. Tego fundamentu jednak brak, ponieważ u podstaw całego przedsięwzięcia leży błędny konstrukt w postaci unii walutowej. To ona sprawia, że cała Europa od lat pogrąża się w marazmie.

Jedną z podstawowych ułomności unii walutowej jest to, że zdejmuje ona odpowiedzialność za politykę budżetową oraz monetarną z poszczególnych krajów i obarcza wszystkich jej członków kosztami błędów popełnianych przez niektórych. Wszelkie niegospodarności czy też po prostu błędne decyzje podejmowane na niższym szczeblu nie powodują ujemnych skutków tam, gdzie się ich dopuszczono, lecz mają sporą szansę ujawnić się zupełnie gdzie indziej. Istnienie niezależnych walut poszczególnych państw niesie ze sobą zawsze tę korzyść, że pozwala społeczeństwom – w brutalny nieraz sposób – uczyć się na własnych błędach. Hiperinflacja w Argentynie stanowiła odbicie wszystkich socjalistycznych szaleństw popełnianych na przestrzeni dziesięcioleci, ale jak pokazują rządy prezydenta Javiera Milei, nawet z tego rodzaju bagna można się kiedyś podźwignąć, jeśli tylko zacznie się podejmować mądre decyzje.

W strefie euro mechanizm ten przestał działać, co doprowadziło do ogromnego marnotrawstwa kapitału. Przykładowo Hiszpania, która przystępując do strefy euro miała dług wielkości 55 proc. PKB a obecnie aż 110 proc., płaci dziś niższe odsetki od swoich obligacji niż przed 25 laty. Podobnie dzieje się od lat w wielu innych przypadkach, a kraje, które miały zawsze słabe waluty i niskie płace po wprowadzeniu euro, przestały być konkurencyjne i kompletnie wytraciły swój wzrost. Typowym przykładem są tu Włochy, w których euro przyniosło może wzrost płac, ale pogrążyło większość wskaźników decydujących o wzroście gospodarczym.

Euro okazało się wielką spalarnią kapitału, gdyż przez ćwierć wieku doprowadziło do zmarnotrawienia znacznych środków, zwiększenia ogólnego poziomu zadłużenia oraz likwidacji krajowych mechanizmów ograniczania niegospodarności zawartych w polityce pieniężnej i fiskalnej. Zamiast płynąć do najbardziej efektywnych obszarów gospodarki, kapitał w Unii Europejskiej zasilał w znacznej mierze przedsięwzięcia o charakterze politycznym.

Unia walutowa wprowadziła także w Europie obsesję ujednolicania. Posługiwanie się tą samą walutą przez różne państwa wymaga przecież odpowiedniej koordynacji i przestrzegania jednolitych zasad finansowych. Zdecydowanie lepiej dla całego kontynentu byłoby jednak gdyby Europa oferowała możliwie jak najbardziej zróżnicowane modele gospodarcze dostosowane do specyfiki lokalnych gospodarek.

Europa była przez wieki kontynentem zawdzięczającym swoją potęgę zawziętej konkurencji między poszczególnymi państwami. W miejsce tego mechanizmu unia walutowa wprowadziła ułudę dobrobytu i współpracy, która początkowo mogła się wydawać czymś niewinnym, ale po ćwierćwieczu wcielania jej w życie doprowadziła do poważnych zapóźnień względem konkurencji. Wszyscy zakładali, że u końca tej wieloletniej gry i mistyfikacji ujawni się zaplanowany starannie przez Niemcy błyskotliwy finał, wynoszący ich znów na same wyżyny gospodarczej rozgrywki, ale nic takiego nie nastąpiło i raczej już nie nastąpi.

Waluta euro miałaby większy ekonomiczny sens, gdyby była walutą państwa jednorodnego politycznie, takim jak USA. Pomimo wieloletniego wysiłku propagandowego i politycznego w Europie przywiązanie ludności do państw narodowych pozostaje wciąż silne. Twórcy federalnego Państwa Europa chcą zmiękczyć opór rozłożony na wiele lat „podgrzewaniem żaby”, ale jeśli zamierzają to czynić jeszcze przez kolejne dekady, muszą się liczyć z tym, że zanim dopną swego, Europa dozna do tego czasu wielkiej gospodarczej degradacji. Dlatego właśnie Polska powinna nie tylko uniknąć przyłączenia do strefy euro, ale w swoim własnym interesie zabiegać także o jej demontaż.

Autorstwo: Jakub Wozinski
Źródło: NCzas.info

image_pdfimage_print

TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. niecowiedzacy 08.09.2024 14:58

    Oj Panie Jakubie Wozinski. Cóż to za imperium bez posiadania dużych zasobów surowców naturalnych, dużego terytorium i odpowiedniego zasobu ludności. Wiele wyjaśniają Pana poglądy Made in Chicago.

  2. Szwęda 08.09.2024 16:41

    A nie jest przypadkiem tak, że Europa za pomocą swojej waluty oparła się supremacji amerykańskiego dolara? Na pewno nie są tylko minusy euro waluty ale też jest sporo plusów. Kwestia tylko destrukcyjnego rządzenia eurokołchozu zmierzającego do zniszczenia europejskiej gospodarki, kultury i cywilizacji.

  3. niecowiedzacy 08.09.2024 19:04

    Oj Panie Jakubie Wozinski. Cóż to za imperium bez posiadania dużych zasobów surowców naturalnych, dużego terytorium i odpowiedniego zasobu ludności. Wiele wyjaśniają Pana poglądy Made in Chicago. W Solidarnej Polsce nigdy nie stworzono nawet projektu przepisów dających możliwość, innowacji i możliwość zarabiania dla wszystkich, łącznie z państwem. A można było z chwilą utworzenia € przejść na rozliczanie w € a nie w $, we wszystkich rozliczeniach międzypaństwowych. Dlaczego właśnie w €, bo tak nakazuje rozsądek i dbałość o Polaków i Polską gospodarkę. To wynika z kursu $ wobec PLN który waha się w granicach do 70%. Natomiast kurs € wobec PLN waha się w granicach do 35%. Tak więc rozliczając się w $ możemy stracić do 70% lub zapłacić więcej do 70%, lub zyskać do 70%. Zaś rozliczając się w € możemy stracić do 35% lub zapłacić więcej do 35%, lub zyskać do 35%. I pamiętajcie iż czy chcemy czy nie, musimy kupować różne surowce i produkty zagraniczne. Proszę sobie samemu skalkulować jaką walutę byście woleli do swoich rozliczeń. Jednak wszyscy politycy wola się nawzajem obszczekiwać i opluwać zamiast zadbać o interesy Polaków i gospodarkę Polską. W interesie Polski leży by wszystkie kraje europejskie wystąpiły z NATO i utworzyły własne siły zbrojne zdolne podjąć pełne działania w terenie nie zabudowanym ciągu 40 minut. Następna opcja wszystkie kraje europejskie wchodzą w sojusz z Rosją. Powie ktoś przecież to brednie, a ja odpowiadam ale bardzo realne i odpowiadające i Europie i Rosji. Stworzyli byśmy największe terytorium z największą ilością wszelkich surowców kopalnych. Spora ilość ludności a więc i intelektu, bo nie wierzę w Sztuczną Inteligencję. Pieniążki by się zarabiało łatwiej bo były by tanie surowce. Taki twór spełniał by kompletnie wszystkie kryteria imperium. I tylko od ludzi go zamieszkujących zależał by ich los. Bowiem nie można dokładnie ustalić w jakim czasie ale wojna o surowce z pewnością wybuchnie i jeśli będziemy tkwili w skostniałym sojuszu, niezdolnym do podjęcia działań w terenie nie zabudowanym w ciągu 40 minut to przegramy wszystko a może i własne życie. Bowiem wszystkie teorie w obliczu wojny podlegają naturalnej weryfikacji. Nie wystarczy wierzyć w to co się czyta i samemu mówi ale w czasie boju należy to jeszcze udowodnić w praktyce. Bo sile można przeciwstawić tylko jeszcze większą siłę i czasami tylko to się liczy. Wszystkie wojny wygrywa się w czasie pokoju i taką siłą musimy dysponować. A nie pobożnymi życzeniami i nadziejami iż fałszywi sojusznicy nam pomogą, czy patriotyzmem i poświęceniem osiągniemy wszystko, bo już to przerobiliśmy w 1939 roku. Tak więc Panie Jakubie Wozinski swoimi radami nie służy Pan Polakom i Polsce tylko Chicago. Na dowód tego iż mam rację, pisano o tym na Wolnych Mediach. Turcja będąca pełnoprawnym członkiem NATO, zgłosiła swój akces do BRICS. BRICS, reprezentujący niektóre z największych rozwijających się gospodarek świata, od lat zyskuje na znaczeniu w globalnej polityce. Grupa ta aktywnie promuje koncepcję świata wielobiegunowego, starając się podważyć dominację instytucji kierowanych przez USA. Decyzja Turcji o ubieganiu się o członkostwo w BRICS doskonale wpisuje się w jej szerszą strategię dążenia do bardziej niezależnej roli w sprawach globalnych, szczególnie w obliczu skomplikowanych relacji zarówno z Zachodem, jak i innymi światowymi potęgami. Do ekonomicznego sojuszu BRICS należą Brazylia, Chiny, Indie, Południowa Afryka i Rosja. Ten odważny krok może całkowicie odmienić układ sił na arenie międzynarodowej i zrewolucjonizować dotychczasowe sojusze Ankary.

  4. MrMruczek 09.09.2024 00:03

    @niecowiedzacy
    Pełna zgoda. Anglosasi (wszyscy tj. Brytyjczycy i Amerykanie) realizują bardzo konkretną politykę wobec Europy i Rosji już od dwóch stuleci. Racją stanu tych krajów jest prowokować i podtrzymywać stały konflikt pomiędzy Europą a Rosją i nie dopuścić, aby którakolwiek ze stron tą wojnę wygrała, bo to by oznaczało utratę przez USA & GB pozycji globalnego hegemona.
    Powód takiej polityki jest oczywisty – Europa jest bardzo zamożna w know-how, a Rosja posiada wszelkie możliwe surowce i to w wielkich ilościach, gdyby którakolwiek ze stron przejęła teren i wpływy w całym regionie, to powstałoby supermocarstwo nie do pokonania przez kogokolwiek. Jeszcze gorszym scenariuszem dla Anglosasów byłaby ścisła współpraca Rosji i Europy na podobnych zasadach jak funkcjonowała na początku Europejska Wspólnota Gospodarcza, czyli umowa o swobodnym przepływie towarów, usług i pracowników. Wynikiem anglosaskiej polityki jest konflikt na Ukrainie sprowokowany działaniami służb CIA i MI6 wokół Majdanu. Konflikt skutecznie zniweczył plany unii energetycznej Niemiec i Rosji. Ostatecznie zniszczono rurociąg łączący oba kraje.

    Polska powinna w obecnej sytuacji zachować się w sposób bardzo wyrafinowany – wyciągnąć maksimum technologii wojskowej kupując od Amerykanów uzbrojenie, a następnie po cichu dogadać się z Niemcami w sprawie współpracy gospodarczej z Rosją, po czym wypiąć się na Amerykanów i wspólnie z Niemcami zmusić Ukraińców do wynegocjowania pokoju z Rosją.

  5. niecowiedzacy 09.09.2024 01:34

    MrMruczek Wiedza i rozsądek nie pozwala mi zgodzić się z tym iż powinniśmy cokolwiek kupować w USA. Dlatego iż ich technologia jest nasycona propagandą dla ignorantów, dyletantów i naiwniaków. Przecież oni od 1945 roku nie wygrali żadnej wojny. Z Talibami zaś ponieśli największą klęskę. Weźmy dla przykładu Koreański czołg K-2 zakupiony przez PIS. Strzela tą samą amunicją celniej i dalej na odległość o 2 km większą od Abramsa. Pali 2,5 raza mniej paliwa, oleju napędowego takiego samego jak spalają samochody osobowe i ciężarowe. Do Abramsa nadaje się tylko bardzo drogie paliwo lotnicze. Dlaczego tak jest, napęd do Abramsa jest kopią z Niemieckiej szuflady Adolfa Hitlera którego nie użyto do napędu czołgu panzer VII znanego pod nazwą KinigsTiger- Tygrys Królewski, właśnie ze względu na gigantyczne zużycie paliwa. Poza tym K-2 ma zawieszenie hydro pneumatyczne dające przewagę w boju i najważniejsze aż 6 zestawów obrony aktywnej. Abrams przy K-2 to jeżdżące muzeum i do tego niszczy własną załogę bo przedni pancerz wieży jest wykonany z wyciągu z reaktora jądrowego. Co do współpracy z Niemcami to mam zamiary aby na Polskie zlecenie skonstruowali do czołgu specjalny napęd i bardzo rozbudowaną przekładnie do czołgu który mogliśmy mieć w roku 2007. Reszta zgadzam się.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.