Liczba wyświetleń: 1467
Trybunał Konstytucyjny wystąpił do premiera z zapytaniem, jakie koszty – nieprzewidziane w ustawie budżetowej – spowodowałby negatywny wyrok w sprawie zmian w ustawie emerytalnej. „Sędziowie TK powinni wziąć przede wszystkim pod uwagę zgodność ustawy z konstytucją, a nie koszty” – wyjaśnia „Gazecie Polskiej Codziennie” prof. Stanisław Gomułka.
Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, zwrócił się z wnioskiem do Donalda Tuska o informację, jakie koszty dla budżetu generowałby wyrok stwierdzający niekonstytucyjność ustawy o zmianach w OFE. „Bareja w porównaniu z tym to pikuś. To tak, jakby pytać złodzieja, ile kosztowałby go zwrot ukradzionej kasy. Gdy odpowie, że dużo, pewnie nie będzie musiał niczego zwracać” – komentują internauci. Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, przyznaje, że jeden z artykułów konstytucji mówi, iż Trybunał Konstytucyjny bierze pod uwagę wpływ proponowanych ustaw na budżet. „Ale tam jest wyraźnie powiedziane, o jakie konkretnie konsekwencje chodzi” – wyjaśnia „Codziennej” ekspert BCC.
„W wypadku orzeczeń, które wiążą się z nakładami finansowymi nieprzewidzianymi w ustawie budżetowej, Trybunał Konstytucyjny określa termin utraty mocy obowiązującej aktu normatywnego po zapoznaniu się z opinią Rady Ministrów” – tak brzmi pkt 3 art. 190 konstytucji. Jednak w wypadku ustawy o zmianach w OFE to nie jej przyjęcie, ale odrzucenie miałoby znaczenie dla budżetu. Jaki stąd wniosek? „Jeśli nawet ta konkretna ustawa o OFE ma wpływ na finanse państwa, to nie są to konsekwencje, o których mówi konstytucja” – dodaje w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” prof. Gomułka. Jego zdaniem w tej sytuacji sędziowie TK powinni wziąć przede wszystkim pod uwagę zgodność ustawy z konstytucją i chronionymi przez nią prawami obywateli.
Autor: Marek Michałowski
Źródła: Gazeta Polska Codziennie i Niezależna.pl
Trwają prace nad konstrukcją pozwu zbiorowego, który ma być skierowany nie przeciwko Państwu, lecz przeciwko osobom odpowiedzialnym za uchwalenie zmian prawa mimo wiedzy, iż nie służą one społeczeństwu lecz krótkookresowemu celowi łatania budżetu, którego stan -to wynik nieudolności i indolencji obecnej ekipy
Co gorsza, to jest zgodne z prawem!
„USTAWA z dnia 1 sierpnia 1997 r. o Trybunale Konstytucyjnym
Art. 44.
1. W sprawach o stwierdzenie zgodności aktu normatywnego z Konstytucją, w których orzeczenie Trybunału może wywoływać skutki wiążące się z nakładami finansowymi nie przewidzianymi w ustawach, o których mowa w art. 43, prezes Trybunału zwraca się do Rady Ministrów o wydanie opinii w terminie dwóch
miesięcy.
2. Brak opinii Rady Ministrów po upływie terminu określonego w ust. 1 nie wstrzymuje rozpoznawania sprawy.”
Polskie prawo to chyba prawdziwe kuriozum w skali światowej. Przywołany przez CD art. 44 świadczy tylko o tym, że prawo tworzone jest nie dla społeczeństwa, a dla budżetu państwa. A bez tego przepisu TK nie ma prawa pisać listów do Rady Ministrów? Zresztą co to za TK, który sam nie potrafi określić konstytucyjności zaskarżanych przepisów?
Pierwsze zdanie tego artykułu wyjaśnia wszystko – jeśli TK rozpoczął pracę od uzyskania informacji o kosztach negatywnego rozpatrzenia zgodności ustawy, to jest oczywiste, że nie ma zamiaru jej zakwestionować. To czysta fikcja, teatrzyk dla gawiedzi – skandaliczna ściema – bezprawny rekord świata. Ale w kraju, w którym np Trybunał Stanu nie ma od 25 lat nic do roboty, a banda dobrze opłacanych posłów-ignorantów uchwali każde bezprawie, to „normalka”. Nienormalny i chory jest natomiast brak buntu narodu.