Liczba wyświetleń: 718
Rolnicy znów blokują drogi. Tym razem protestują przeciwko biernej polityce rządu w sprawie biomasy.
Jak podano w programie „Agrobiznes” w TVP, zdaniem rolników bez pomocy rządu branża upadnie, a wówczas pracę straci ok. 60 tys. osób. Producenci biomasy nie kryją rozgoryczenia. Mimo wielu apeli, rząd biernie przygląda się sytuacji, podczas gdy import biomasy kwitnie. Polskie firmy nie wytrzymują konkurencji i wypadają z rynku. Zdaniem producentów główną przyczyną problemów jest import słomy spoza Unii Europejskiej, zwłaszcza z Białorusi, Rosji i Ukrainy. Alarmują też, że od początku roku koncerny energetyczne zrywają z nimi umowy na dostawy biomasy, wykorzystywanej w technologii tzw. współspalania.
PAP przypomina, iż zgodnie z polskim prawem, każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia, tzw. zielonymi certyfikatami. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić na rynku – na giełdzie bądź na podstawie umowy dwustronnej. Natomiast jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tzw. opłatę zastępczą na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Od miesięcy rynkowa cena certyfikatów jest bardzo niska i ich sprzedaż nie rekompensuje producentom energii w technologii współspalania kosztów zakupu droższej od węgla biomasy. W związku z tym opłaca się ograniczyć stosowanie biomasy i płacić opłatę zastępczą.
Przeciw obecnej sytuacji producenci biomasy protestowali przy drogach krajowych w Osjakowie (Łódzkie), Boczowie, Jordanowie i Skwierzynie (Lubuskie), Dorohusku (Lubelskie), Klemencicach (Świętokrzyskie) oraz Marcinkowie (Warmińsko-Mazurskie). W większości miejsc uczestnicy pikiet (od ok. 40 do 100 osób) co jakiś czas przechodzili przez jezdnię, wstrzymując na krótko ruch. „Nie zamierzamy utrudniać życia kierowcom, ale chcemy pokazać naszą siłę” – powiedział Krzysztof Łukaszczyk ze stowarzyszenia Polska Biomasa.
W marcu delegację protestujących przyjął wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz. Na jego ręce złożona została petycja; obie strony uzgodniły, że spotkają się w celu szczegółowego omówienia sytuacji w sektorze biomasy.
Źródło: Nowy Obywatel
Uważam, że jest czymś żałośnie prymitywnym uznawanie tzw „współspalania” za pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych. Kotły w elektrowniach są zaprojektowane na miał węglowy, więc dodawanie do węgla czegokolwiek aby tylko mieć kwit i alibi na „odnawialność” jest czystym cynizmem i dowodem prymitywnego kombinatorstwa.
Prawdopodobnie cel był słuszny – rozwój technologii (fotowoltaika, biogazownie, ogniwa paliwowe) rozproszony i mniej zawodny system zaopatrzenia w energię, mniejsze odległości na przesył energii a więc mniejsze straty przesyłu czy rozwój gospodarki lokalnej, ale nasi kombinatorzy i baronowie energetyczni pokazali, jak te fajne cele można sobie potłuc o kant. Owszem, tych oligarchów kręci taki temat jak wydanie miliardów na jedną lub od razu kilka elektrowni atomowych, rozkoncesjonowanie i podziurawienie Polski odwiertami po gaz łupkowy z automatycznym i bezwarunkowym prawem jego wydobycia przy gwarancji zakupu po każdej cenie, byle była opłacalna dla koncesjonariuszy z Imperium Dobra, .. itd. To jest OK .
Poza tym, czy ktoś robi jakiś bilans na co wykorzystujemy gaz i energię? Czy technologia produkcji nawozów sztucznych rodem z XIX wieku, która to technologia na dodatek pochłania większość importowanego gazu nie ma alternatywy?
Dużo pytań, ale generalnie ciesze się, że nie opłaca się zanieczyszczać miału węglowego przed spaleniem jakąś biomasą, tylko po to, aby z całym cynizmem wykazać się odpowiednim % produkcji energii z pseudo OZE.
To „cokolwiek” posiada wartość energetyczną, inaczej nie opłacałoby się jej produkować. Im więcej jej dodamy tym mniej wykorzystamy węgla. Biomasa jest odnawialnym źródłem energii- spalimy jedną to urośnie następna. Ubolewać można jedynie nad faktem, że popiół z biomasy nie może być wykorzystany jako nawóz naturalny.
Wychodzi świadomość ekologiczna i biznesowa po Polsku – produkcja biomasy jedynie w celu odsprzedania certyfikatu.