Liczba wyświetleń: 820
Od wczoraj w Rosji blogi notujące ponad 3 tys. użytkowników dziennie muszą być zarejestrowane. Pytanie tylko, czy uda się to prawo wyegzekwować?
Już w kwietniu br. wspominano, że Rosja ma zamiar poważnie ograniczyć wolność blogerów.
Osoby notujące na swoich stronach więcej niż 3 tys. użytkowników będą musiały wpisywać się do rejestru prowadzonego przez Roskomnadzor – urząd nadzorujący działalność środków masowego przekazu w Rosji. Te osoby będą musiały ujawnić władzom swoją tożsamość i będą musiały działać według takich samych zasad jak konwencjonalne media.
Blogerzy będą ryzykowali odpowiedzialnością karną za oszczerstwa i ekstremizm, a przecież władza może uznać za oszczerstwo coś, co jest tylko ostrą krytyką. Ponadto będzie można karać blogerów za takie rzeczy jak np. obsceniczny język.
Przedstawiciele Roskomnadzoru podkreślali w wypowiedziach dla prasy, że fizyczne położenie blogera nie będzie miało znaczenia. Ich zdaniem do nowego prawa powinien się podporządkować każdy, kto pisze po rosyjsku i kieruje swój przekaz do Rosjan.
Co ciekawe, nawet wśród polityków sprzyjających Kremlowi znaleźli się tacy, którzy wątpią w nowe przepisy. Nie są one całkiem jasne i można wątpić w to, czy uda się je całkowicie wyegzekwować. Po prostu trudno to sobie wyobrazić.
Warto przypomnieć, że nie po raz pierwszy Rosja wprowadza prawo zorientowane na kontrolowanie sieci. Już wcześniej w tym kraju wprowadzono cenzurę z postaci blokowania stron internetowych. Warto tu odnotować, że przepisy pozwalające na cenzurę wprowadzano pod pretekstem walki z pedofilią. W Polsce też proponowano cenzurę w celu walki z pedofilią i teraz możecie zrozumieć, dlaczego tego się obawiano.
Pytanie brzmi, czy rejestracja blogerów nie jest tylko jednym z kroków na drodze do jeszcze większej kontroli? Władimir Putin twierdził w przeszłości, że internet to „projekt CIA”. Mówiono też, że w Rosji może dojść do podziału sieci na trzy rodzaje – lokalne, regionalne oraz narodowe. Tylko sieci narodowe miałyby mieć możliwość łączenia się z sieciami międzynarodowymi. Taki ruch mógłby być przygotowaniem gruntu pod filtrowanie sieci.
Na chwilę obecną Rosja stara się wykorzystywać internet w celu propagowania poglądów korzystnych z punktu widzenia Kremla. Jednocześnie następuje wprowadzenie mechanizmów, które mają częściowo odizolować rosyjski internet od reszty świata.
Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów
Warto tu wspomnieć, że w kraju będącym wzorcem demokracji dla Europy Środkowo Wschodniej, czyli w Polce taki obowiązek istnieje od 1984 roku (prawo prasowe czasów stanu „powojennego”). Mało tego, w ostatnich latach z tego paragrafu (brak sądowej rejestracji) co najmniej kilka osób zostało skazanych (choć wyroki nie były drakońskie). Na dodatek parę lat temu Sąd Najwyższy (nie bacząc na konstytucyjny zakaz koncesjonowania prasy) potwierdził obowiązek sądowej rejestracji domen internetowych, które noszą znamiona „prasy bądź czasopisma” w rozumieniu tej ustawy z 1984 roku. Znamionami tymi są względnie częste lub okresowe pojawianie się nowych tekstów, a blogi idealnie spełniają te kryteria. Tak więc przestępstwo (blogowanie) już jest, donos do prokuratora to tylko kwestia decyzji jakiegoś „życzliwego”. A co do przepisów w Rosji – cudze ganicie, swego nie znacie.
Można nie lubić putinowskiej Rosji, ale biorąc pod uwagę serię „twitterowych rewolucji” w płn. Afryce ma to jakiś sens. Dodam do tego mianowanie na stanowisko ambasadora USA w Rosji człowieka zaprawionego w organizowaniu „kolorowych rewolucji” na Ukrainie i w Gruzji…
Putin po prostu chce uniknąć majdanu…
W Polsce obowiązek rejestracji w sądach portali zawierających wiadomości, oceny, komentarze istnieje od czasu stanu wojennego – mam na myśli ustawę „prawo prasowe” z 1984 roku. Wymowa i aktualna interpretacja tej ustawy jest taka, że można zgłosić do prokuratora każdego blogera, który nie zarejestrował swojego bloga w sądzie okręgowym.
Mało tego – w ostatnich latach kilka osób w Polsce zostało skazanych przez sądy za niezarejestrowanie swojego serwisu/bloga (choć nie były to dotkliwe kary, wygląda, że sami sędziowie dostrzegali całą absurdalność sytuacji ), a Sąd Najwyższy parę lat temu, nie bacząc na konstytucyjny zakaz koncesjonowania prasy – potwierdził, że taka rejestracja jest obowiązkowa. Więc cudze ganicie, swego nie znacie.