Liczba wyświetleń: 874
Według nowego raportu brytyjskiej Royal Society for Public Health, punkty z fast foodami powinny zniknąć z ulic, którymi dzieci chodzą do i z szkoły, aby pomóc w walce z otyłością. Eksperci proponują by zakaz dotyczący sprzedaży niezdrowej żywności, objął teren odpowiadający odległości pokonywanej w ciągu pięciominutowego spaceru, od budynku szkoły licząc.
Eksperci chcą także, aby na wskazanych obszarach, zakazano umieszczania na billboardach reklam śmieciowego jedzenia, również reklamy pojawiające się dotychczas na stronach należących do rad, powinny być usunięte.
Trzecia sugestia Royal Society for Public Health dotyczy zakazu dostarczania posiłków do szkół.
Zdaniem autorów raportu, w ramach walki o zdrowie młodych mieszkańców Wysp, należy ulepszać trasy piesze i rowerowe, oraz zachęcać uczniów do korzystania z nich.
Raport wykazał, że 80% badanych nie popiera zniżek oferowanych uczniom przez fast foody w pobliżu szkół, 65% popiera pomysł, by w na trasie do i z szkoły, dziecko nie miało możliwości kupienia niezdrowego jedzenia, a 68% zgadza się, że reklamy tego typu żywności powinny zniknąć ze stron należących do rad.
„W tym środowisku sklepy z fast foodami stały się jednym z najpopularniejszych miejsc spotkań pozaszkolnych”, mówi Dyrektor RSPH, Shirley Cramer.
„Nasza praca pokazała, że jeśli mamy dać młodym ludziom w Wielkiej Brytanii opcje, na które zasługują, zamiast zadowalać się tanią i niezdrową ofertą, do której są obecnie ograniczeni, potrzebujemy radykalnej przebudowy środowiska ulicznego otaczającego nasze szkoły”, dodała.
Ian Hudspeth, przewodniczący Local Government Association powiedział: „Musimy pilnie podjąć działania mające na celu ograniczenia rozwoju otyłości wśród dzieci, a rady odgrywają w tym procesie ważną rolę, jednak potrzebujemy silniejszych uprawnień aby poradzić sobie z tą epidemią”.
Autorstwo: SDG
Źródło: Cooltura24.co.uk
Toć to w najgorszym komunizmie ludzie nie spodziewali się aż takiego dzielnego zwalczania problemów których nie ma.
Za jakiś czas masowo ludzie będą emigrowali do Afryki i innych mniej rozwiniętych krajów aby móc żyć. Bo w tym zamordyzmie, to już niedługo nie będzie się dało żyć.
Co do tego śmieciożarcia, to jakby rodzice mieli jakikolwiek wpływ na wychowanie dzieci a nie szkoła, TV i reklamy, to by wiele mniej dzieci jadło to gówno.
Dlaczego zatem rząd nie zakaże od razu sprzedażny szkodliwego jedzenia, tylko bawi się w opłaty cukrowe i inne głupoty. Jak wiadomo zakazany owoc lepiej smakuje i droga do szkoły będzie prowadziła właśnie przez taki sklep.
Ale przecież w MacDonaldzie można też zamówić sałatki. Niedawno jadłem tam sałatkę z krewetkami polaną oliwą z oliwek (jeden z wyborów sosu). I popijałem to zieloną herbatą.
Problem tkwi nie w tych przybytkach ale w konsumpcjonistycznej indoktrynacji:
Przy pierwszych objawach głodu (czyli gdzieś 5x dziennie) powinieneś jeść i to do syta. Inaczej wyrządzasz swojemu organizmowi krzywdę. Głód to Twój wróg…