Liczba wyświetleń: 874
Rada Mediów Narodowych zaapelowała do szefów mediów publicznych o niezatrudnianie byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb, a także o niepodejmowanie z nimi żadnej innej formy współpracy mającej wpływ na treść programu. „Musimy się odciąć od PRL-u” – powiedziała Joanna Lichocka, poseł PiS-u i członek RMN.
Tajni współpracownicy w mediach nie są nowością. Jak pisała „Gazeta Polska”, z dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że w niektórych najważniejszych periodykach oraz stacjach telewizyjnych i radiowych najwyższe stanowiska zajęły osoby wywodzące się z tajnych służb PRL-u. Chodzi m.in. o pierwszych udziałowców grupy TVN. Wśród nich znajdziemy takie osoby jak Jan Wejchert, który zarejestrowany był jako TW „Konarski”, czy Mariusz Walter – TW „Mewa”. Redaktor naczelny tygodnika „Polityka” figuruje z kolei w aktach jako TW „Bogusław”.
Sprawa lustracji dziennikarzy od lat budziła wiele emocji. W 2007 r. znowelizowane przepisy dotyczące obowiązku lustracji zakładały, że oprócz prezydenta, parlamentarzystów, osób pełniących kierownicze stanowiska państwowe, sędziów, prokuratorów i adwokatów, a także szefów mediów publicznych weryfikacji mieli podlegać wszyscy naukowcy i dziennikarze. Przepis ten jednak zakwestionował w maju 2007 r. Trybunał Konstytucyjny.
„Rada nie może niczego nakazać szefom mediów publicznych, ale chciałabym, aby mieli oni nasze jasne stanowisko, w którym RMN będzie zalecała unikanie zatrudniania osób związanych z totalitarnym systemem w mediach narodowych. To, że dawni agenci SB mieliby wciąż wpływ na program mediów publicznych, wydaje mi się sprzeczne z podstawowymi zasadami etyki” – stwierdziła posłanka PiS-u. „Jeżeli rozwiązywanie umów o pracę nie będzie możliwe, to szefowie mediów publicznych powinni chociaż przenieść tych pracowników na stanowiska mniej odpowiedzialne, tak aby nie mieli wpływu na program mediów publicznych” – dodała.
Nie wiadomo jednak, ilu byłych współpracowników komunistycznych służb w nich pracuje. „Rada nie posiada takich wyliczeń” – przyznał Krzysztof Czabański, przewodniczący RMN.
Autorstwo: Klaudia Dadura
Na podstawie: „Gazeta Polska Codziennie”
Źródło: Niezalezna.pl
Dobrze wystraszeni w naszym gronie „przyjaciół”
– konserwatywna współpraca a rywalizacja w mediach prawicowych
„To, że dawni agenci SB mieliby wciąż wpływ na program mediów publicznych, wydaje mi się sprzeczne z podstawowymi zasadami etyki” – stwierdziła posłanka PiS-u. „ – pisało w art.
Pani red. Joanno: a wie Pani co dla mnie w tej Pani wypowiedzi jest najbardziej nie dorzeczne…, to Pani kretyńskie… „wydaje mi się”… ten Państwa brak zdecydowania w podejmowaniu decyzji wobec obcych, ta wasza ślimacza opieszałość… – wobec tych których podświadomie, stale się obawiacie… A najlepszym i najczęściej stosowanym przez Państwo redaktorów konserwatywnych słowem, jest wyraz „dziwię się”.
Ale za to tam, wtedy gdy zagrożona jest Wasza koteria, wtedy jesteście już bardziej zdecydowani; wtedy gdy chodzi o zorganizowanie hierarchii w waszej grupie, zorganizowanie rywalizacji między sobą w waszej grupie (wyścigu szczurów), wtedy jesteście już bardziej zdecydowani…
Ta ciągła wizja, że ktoś może przeszkadzać, jątrzyć, wpływać na całokształt…
To jakaś obsesja!
Co z tego, że ktoś tam był TW przed dwudziestu ośmioma laty? Czyż nie miał w tym czasie czasu na to, by spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy? Zastanowić się nad tym, czy pracuje dla ś.p. PRL czy dla RP?
Ta nowa RMN z wątpliwym udziałem „lichej” Joanny, notabene pieszczoszki poprzedniej władzy, stanowi w rezultacie wątpliwej jakości resume.
Może dlatego, że… się roztyła i nie wykonała zalecenia prezia, co by schudnąć…
„Sie nie da” tak po prostu, jak mawiał klasyk… I kompleksy pozostają….