Liczba wyświetleń: 1211
Martyna Równiak, studentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i aktywistka praw kobiet zdecydowała się wraz ze swoim adwokatem poskarżyć się do sądu na władze PiS za to, że uniemożliwiły polskim kobietom faktyczny dostęp do antykoncepcji awaryjnej.
Mecenas Adam Kuczyński w imieniu Martyny Równiak i pośrednio wszystkich Polek złożył do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skargę na organy państwa, które odebrały kobietom dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez recepty. Zapowiedział, że zamierza przejść całą drogę sądową z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu włącznie. Stwierdził, że wiedząc o tym, że w zasadzie organem władnym zbadać tę sprawę nie jest Sąd Administracyjny, a de facto Trybunał Konstytucyjny – zabezpieczył się:
„Nie skarżymy całej ustawy, a jedynie przepis, który odbiera kobietom dostęp do antykoncepcji awaryjnej bez recepty” – powiedział w rozmowie z Anną Dryjańską. „Państwo nie może zmuszać swoich obywatelek do stawania na głowie. Poza tym, z całym szacunkiem dla Lekarzy Kobietom, wiele osób w Polsce nawet nie wie, że może się do nich zwrócić. Są kobiety, które nie mają internetu i pieniędzy, nie wiedzą, gdzie szukać pomocy poza państwową służbą zdrowia. Udają się do lekarza i farmaceuty, a ci rozkładają ręce – bo albo jest już za późno na zażycie antykoncepcji awaryjnej, albo nie dadzą jej kobietom z powodu swoich przekonań religijnych. (…) Na wizytę u ginekologa musi czekać prawie dwa tygodnie, bo takie są kolejki w NFZ. To oznacza, że kobiety w Polsce nie mają dostępu do antykoncepcji awaryjnej.”
Odpowiednie dokumenty zostały złożone w Sejmie, Senacie, Ministerstwie Zdrowia i Kancelarii Prezydenta.
Martyna Równiak jest aktywistką pro-choice. Działa między innymi w Women on Web. Jacek Międlar mówi o niej per „aborcjonistka” po tym, jak wystąpiła w programie Jana Pospieszalskiego i przyznała się, że jako ofiara gwałtu jest jak najbardziej za dostępem do legalnej aborcji na życzenie. W lipcu 2017 razem z inną działaczką została napadnięta i potraktowana gazem pieprzowym przez fanatyka zakazu aborcji. Wersję zdarzeń, jakoby to ona była agresorką, powtarzał po całym zdarzeniu nawet Joachim Brudziński.
Autorstwo: Weronika Książek
Źródło: Strajk.eu
Dziewczyna po gwałcie i tak idzie do ginekologa, więc od razu może poprosić o receptę, dlatego nie ma racjonalnego uzasadnienia dla tego pozwu, poza ideologią autorki.
Decyzja o tym, czy dany lek ma być wydawany na receptę, czy bez niej, nie jest decyzją administracyjną, lecz medyczną. Jeżeli lek może zaszkodzić pacjentowi, a tak jest w przypadku pigułki dzień po, to musi na być na receptę. Ginekolog powinien zbadać pacjentkę, czy nie ma ona na macicy jakichś guzków.
@jazmig…Pan/Pani tak na poważnie ?
Hassasin Ja wprawdzie nie jestem lekarzem neurologiem, ale po wpisie jazmig-a, wiem, że ma on wiele guzków na mózgu… I sa to guzki złosliwe…
Gośc ten nie wie, albo nie chce wiedziec, że specyfik ten było ogólnie dostępny przez pewien okres w Polsce, ale pod dyktatem czarnych szlafroków, zmieniono , albo pisząc prawde utrudniono dostep do niego.