Liczba wyświetleń: 3267
Według doniesień niemieckiego tabloidu „Bild” Polska, Litwa, Łotwa i Estonia aktywnie opracowują plan obrony na wypadek rosyjskiej agresji. Scenariusz ten zakłada natychmiastowe kontruderzenie na strategiczne cele, w tym bezpośredni atak na Petersburg, jeśli Rosja wkroczy na terytoria tych państw.
Generał Rajmund Andrzejczak, były szef polskiego Sztabu Generalnego, podczas konferencji „Defending Baltics” w Wilnie, podkreślił, że reakcja nastąpi nie “pierwszego dnia, lecz w pierwszej minucie” po ewentualnej agresji.
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia aktywnie pracują nad planami obrony na wypadek rosyjskiej agresji, które przewidują natychmiastowe kontruderzenie na strategiczne cele, w tym atak na Petersburg. Generał Rajmund Andrzejczak podkreślił, że odpowiedź nastąpi nie „pierwszego dnia, lecz w pierwszej minucie” po ewentualnym wkroczeniu rosyjskich wojsk na terytoria tych państw.
Kestutis Budrys, doradca prezydenta Litwy ds. bezpieczeństwa narodowego, ostrzegł, że po zakończeniu wojny w Ukrainie Rosja może skierować swoje imperialistyczne ambicje na kraje bałtyckie i Polskę. Zagrożenie to wzrośnie, jeśli Białoruś stanie się w pełni zależna od Rosji w ramach tzw. Państwa Związkowego. Polska, przewidując taki scenariusz, zakupiła 800 rakiet o zasięgu do 900 kilometrów, gotowych do natychmiastowego użycia w razie potrzeby.
Generał Raimundas Vaikšnoras, dowódca litewskiej armii, dodał, że kraje bałtyckie muszą być gotowe do samodzielnej reakcji bez czekania na decyzje NATO dotyczące Artykułu 5, co odzwierciedla rosnącą potrzebę szybkiego działania w obliczu potencjalnej rosyjskiej agresji. Strategia ta jest kluczowa w kontekście wzrastającego napięcia w regionie i potencjalnych działań ze strony Rosji, zwłaszcza jeśli uzyska przewagę w Ukrainie.
Trudno powiedzieć, jak zachowają się na wypadek takiego ataku Polski na Rosję nasi partnerzy z NATO. Wojna z Rosją, zwłaszcza bez gwarantowanego wsparcia Sojuszu, może postawić Polskę w dramatycznej sytuacji. Zgodnie z ostrzeżeniami ekspertów, Artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który zobowiązuje do wspólnej obrony w przypadku ataku na jedno z państw członkowskich, może nie zadziałać natychmiastowo, co oznacza, że Polska musiałaby walczyć bez natychmiastowego wsparcia sojuszników.
W praktyce może to wyglądać podobnie jak w przypadku Ukrainy – kraje NATO, takie jak USA czy Wielka Brytania, mogą dostarczać pomoc wojskową i finansową, ale decyzja o zaangażowaniu sił zbrojnych będzie pozostawała w gestii poszczególnych rządów.
Taka strategia wojenna stawia Polskę w bardzo trudnej sytuacji. Władze muszą być świadome, że ewentualne działania mogą prowadzić do długotrwałej wojny z Rosją, bez gwarantowanego wsparcia militarnego ze strony NATO. Oznacza to, że Polska, podobnie jak Ukraina, może zostać zmuszona do samotnej walki na froncie, licząc jedynie na pomoc materialną i dyplomatyczną od niektórych państw Zachodu. Dla Polski byłby to dramatyczny scenariusz, który stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo kraju i jego przyszłość w obliczu rosyjskiej agresji.
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Niemcy mowia tak polska miala racje ze interesow z rosja sie nie prowadzi , tu ten sam myk , ze nie my tylko oni zatakuja , my dobrzy oni zli.
Pięknie. Polska wyruszy 120 czołgami w leasingu lub nie spłaconym kredycie 120 % (oprocentowanie miesięczne) razem z krajami bałtyckimi to będzie jakieś 127 czołgów, rozpędzą się na maksa i zatrzymają na tym ogrodzeniu na granicy z Białorusią, bo druty przebiją skorodowany pancerz od spodu i dzięki temu unikniemy wojny 3 swiatowej – plan jest dobry
W odwecie będziemy szczelac z procy albo pisać na fejzbuku negatywne komentarze. Lasy będą pełne dezerterów w czerwonych rurkach, z brodami i tatuazikami, jak to mówią – z guana bata nie ukrecisz.
Wojna dla Polski nadal pozostaje efektem spekulacji.
Tylko o wojnie terenie Rzeczypospolitej z czasów sprzed rozbiorów, czyli Królestwa i Księstwa Polsko-Litewskich mowa być może.
Ukrainie – dawniej Litwie – pozostaje mieć nadzieję na przymierze z Rosją lub z Chinami do Pacyfiku, lub z Unią do Atlantyku i dalej. Lub z Kalifatem do Antarktydy zaczynającej się już w Turcji.
Fajnie, gdyby pokojowego przymierza takiego typu doczekała się Polska w granicach dawnej Pierwszej Rzeczypospolitej.
Już po Przetasowaniu i po zebraniu Kości obecnie z taką intensywnością wywoływanej awantury.
Od dawna jest coś chorego w Solidarnej Polsce. Sami sobie wynajdujemy wrogów jak najbliżej, a przyjaciół jak najdalej. Gotowi jesteśmy rozpętać 3 wojnę światową za czyjąś wolność, mając armię kompletnie beznadziejnie wyposażoną i nie przygotowaną do wojny. Przywódcom marzą się jakieś powtórki z AK z ganianiem po lasach. Jeszcze nie tak dawno lansowano iż czołgi są nam zupełnie nie potrzebne, bo przecież mamy Javeliny. Nie potrafimy zidentyfikować pojedyńczej rakiety, ale chcemy odpalać swoje. Tylko co potem Panowie Politycy i generałowie. Bo przecież armię mamy do parady i odstraszania. Ale co tam 2024-10-11 rozpoczęliśmy przeżut Polskich Leopardów 2 PL na Łotwę. Tak donosi, bulgarianmilitary.com . Można powiedzieć iż Solidarna paranoja zaczyna się rozwijać.
Jedyne realne sojusze wojskowe moglibyśmy zawrzeć z Czechami i Słowacją. Ze wzgłędu iż mamy ewentualnych tych samych potencjalnych wrogów, mówimy trochę podobnymi językami oraz uzupełniający się potencjał gospodarczy cywilny i wojskowy.
Mnie tam nie zobaczą chociaż jak się będą upierać to mundur założę i poczekam aż dostanę broń i ammunicję wtedy poszukam jakiegoś oficera.
„Gotowe na atak Rosji”? Cóż, to zależy… Teraz, obecnie – tak. Bo liniowe carskie wojska są w całości zaangażowane na Ukrainie. Ale jak w listopadzie wybory w USA wygra Trump, a moim zdaniem wygra, bo pan Milejkowski zapewni mu zwycięstwo wysokimi cenami ropy, to już ani Polska, ani kraje bałtyckie na atak gotowe nie będą.
Bo wtedy Trump podda Ukrainę i skupi się na granicy z Meksykiem oraz Chinach a carowi zwolni się ponad 600 tysięcy zaprawionych w boju żołnierzy wraz ze sprzętem. Jego „błagarodie” będzie wtedy musiał działać szybko. Zdemobilizować tych wojaków nie może, bo narobią mu w kraju skrajnie niebezpiecznego bardaku. Więc rozlokuje ich w dwóch grupach armijnych, jednej w okolicy Brześcia, drugiej, nieco rozciągniętej, na zachód od Petersburga i w okolicy Grodna.
A potem wyda rozkaz uderzenia na „Pribałtykę”, konkretnie na Łotwę, z której w kilka dni jego dywizje skręcą na zachód, ku Litwie. W tym czasie na pomoc Bałtom ruszy bohaterska polska armia, zachęcana do tego przez USA w ramach „artykułu 5” NATO i zostanie rozwalona po drodze, przez artylerię rakietową z Kaliningradu i jednostki carskie spod Grodna. Następnie carscy generałowie wykonają manewr kleszczowy a’la Manstein, po liniach Grodno – Białystok – Warszawa i Brześć – Siedlce – Warszawa, z atakami odciążającymi w kierunku Lublina i Zamościa, żeby potem częściowo też skręcić pod Warszawę.
Po trzech tygodniach będzie można ogłaszać kapitulację. „Zachód” zrobi to samo, co w ’39. Wypowie carowi „wojnę”, po czym stwierdzi, że wprawdzie bardzo chciał, ale nic nie mógł, bo zanim się zebrał, Polska skapitulowała. Zrobi się jakąś fajną konferencję pokojową, Trump z carem uścisną sobie łapki, Polska wyląduje w carskiej strefie wpływów a Bałtyki i Ukraina w składzie Imperium. I taka to będzie gotowość.
„…Generał Rajmund Andrzejczak podkreślił, że odpowiedź nastąpi nie „pierwszego dnia, lecz w pierwszej minucie”…no cóż…na pewno tak będzie.Każdy uśmiechnięty Polak to wie.