Liczba wyświetleń: 948
Chiński producent dronów, firma Ehang Inc., pokazała pojazd, który, jak sama twierdzi, jest pierwszym latającym dronem zdolnym do przenoszenia pasażera. Dron przypomina niewielki helikopter, wyposażony jest w cztery silniki. Producent zapewnia, że jego akumulatory można naładować w ciągu 2 godzin, pojazd jest w stanie zabrać na pokład ciężar o wadze do 100 kilogramów i jest w stanie lecieć przez 23 minuty. W klimatyzowanej kabinie może zmieścić się jedna osoba i niewielki bagaż. Po złożeniu śmigieł dron zajmuje nie więcej miejsca niż samochód.
Pasażer EHang 184 może nim sterować za pomocą tabletu Surface. Najpierw należy wyznaczyć maszynie trasę, a później wydać komendę „Start”. Po przybyciu na miejsce wystarczy na tablecie dotknąć klawisza „Ląduj”. Dron lata na zwykle na wysokości 300-500 metrów, chociaż może wznieść się na wysokość nawet 3,5 kilometra. Maksymalna prędkość urządzenia wynosi 100 km/h.
Wiadomo, że amerykańska Federalna Administracja Lotnicza (FAA) rozpoczęła proces wydawania certyfikatu chińskiemu dronowi. Fakt, że na pokładzie urządzenia może znajdować się człowiek oznacza, że dron będzie musiał spełniać bardzo rygorystyczne wymagania. Szef FAA, Michael Huerta, był obecny na targach CES, ale nie udzielił wywiadu.
Przedstawiciele firmy Ehang mówią, że chcieliby rozpocząć sprzedaż drona już w bieżącym roku. Urządzenie miałoby kosztować 200-300 tysięcy dolarów. Jednak jego status prawny nie jest jasny. Świat nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego – mówi Shang Hsiao, współzałożyciel firmy. Hsiao przyznaje, że pasażer drona będzie mógł go kontrolować jedynie w opisany powyżej sposób. Nie istnieje żadna metoda przejęcia kontroli w sytuacji awaryjnej. Dlatego też firma planuje utworzenie centrum kontroli, które w razie problemów przejmowałoby sterowanie urządzeniem i umożliwiało bezpieczne lądowanie.
Jak zapewniają przedstawiciele Ehang, dron odbył ponad 100 lotów testowych. Część z nich odbyła się z pasażerem na pokładzie.
Autorstwo: Mariusz Błoński
Na podstawie: Phys.Org
Źródło: KopalniaWiedzy.pl
Fajne choć 23 min nieco za krótko. Można by wyposażyć w booster silnika elektrycznego typu magrav. Potem mała modyfikacja i można mieć napęd w pół – antygrawitacyjny.
Ten pomysł, to w dzisiejszych czasach całkowity niewypał z dwóch powodów. Po pierwsze wszelkie aparaty latające pionowego startu są niezwykle energożerne, a po drugie kto świadomy oddał by swoje życie (bo przecież w razie awarii automatyki nastąpi katastrofa i najprawdopodobniej śmierć pasażera) w ręce komputera i całej tej automatyki?
Żeby móc ten pomysł zrealizować na masową skalę musiałaby się dokonać rewolucja paliwowa lub energetyczna i jednak pasażer musiałby przynajmniej w niewielkim stopniu ale jednak mieć kontrolę nad maszyną. W przyszłości, kiedy (jeżeli) nastąpi rewolucja w dziedzinie napędów, „latające samochody” będą raczej miały napęd turboodrzutowy lub podobny, a nie jakieś tam śmigiełka marnotrawiące energię. No, chyba że do tego czasu człowieczek rozkmini (anty)grawitację.
Można zapakowac u góry spadochrony w razie awari silników i swobodnego spadania.
W 22-23 wieku – jak się synogarlice nie wydziobią – to ruch będzie w powietrzu tak jak na tych filmach sajnsfikszyn, albo w ogóle tylko teleportacja.
Gdyby bóg chciał, żeby człowiek latał dorobił by mu skrzydła- racja, dlatego też człowiek wsiada do stalowej puszki, która lata na szczątkach organicznych pra-gadów.
Gdyby Bóg chciał żeby człowiek był tym czym jest, to musiałby być szatanem.
Bóg chciał żeby człowiek się przemieszczał, jeździł, latał , dlatego wyposażył go w umysł = instrument myśli twórczej.
Jeśli ludzie w dronach ,musi znajdować się miejsce na sterowanie nim dla pasażera, prócz zdalnego. Czas latania to nie problem, a odpowiednia konstrukcja dla szybkości przelotu z miejsca na miejsce wznoszenia opadania, zwrotności , czy chwilowy postój w powietrzu .