Otwarte podręczniki pozbawią pracy 100 tys. ludzi?

Opublikowano: 22.06.2013 | Kategorie: Edukacja, Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 793

Otwarte e-podręczniki pozbawią pracy 100 tys. ludzi, a PKB spadnie o 3% – tak twierdzi Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. To właściwa ocena sytuacji czy kolejny irracjonalny dokument, który ma tylko wystraszyć polityków?

Czytelnicy Dziennika Internautów wiedzą, że rząd przymierza się do udostępnienia darmowych e-podręczników na otwartych licencjach. Podręczniki powinny być gotowe na rok 2015. Oburza to wydawców podręczników, którzy oczywiście nie chcą takiej konkurencji i straszyli już rząd pozwem.

Wczoraj Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) zorganizował konferencję prasową, na której przedstawił swój raport o możliwych konsekwencjach wdrożenia otwartych podręczników. Jego autorzy przekonują, że będzie to po prostu katastrofa gospodarcza, która spowoduje wzrost bezrobocia i upadek wielu firm. W raporcie padają oczywiście liczby:

– 100 tys. miejsc pracy jest zagrożonych przez otwarte podręczniki;

– możliwy jest upadek 15 tys. firm;

– zagrożone jest 3% polskiego PKB, bo projekt godzi w kilka sektorów gospodarki: wydawców, dystrybutorów hurtowych i detalicznych książek, przemysł poligraficzny oraz papierniczy.

Autorzy raportu twierdzą też, że otwarte podręczniki to “droga do obciążenia rodziców jeszcze większymi kosztami edukacji dzieci”, a ponadto “trwoniony jest kapitał narodowy, jakim są, wydawcy książek, podręczników”.

BŁĘDNE ZAŁOŻENIA RAPORTU

Raport ZPP jest podobny do raportów antypirackich, które na łamach DI analizujemy dość często. Są to dokumenty pseudonaukowe, w których jest trochę prawdziwych liczb nadających im smaczek fachowej analizy. Niestety te raporty bazują na dwóch wadliwych założeniach, że:

– istnienie darmowej alternatywy szkodzi rynkowi;

– utracony przychód konkretnego przedsiębiorcy to niepowetowana strata dla całej gospodarki.

DARMOWE ALTERNATYWY NIE SZKODZĄ

Darmowe alternatywy istnieją od dawna na rynku oprogramowania i zdarza się już, że rządy wspierają rozwój tych alternatyw (ostatnio choćby w Hiszpanii). To nie powoduje upadku firm IT. Przeciwnie. Otwarte licencje sprawiają, że wytworzone treści da się wykorzystać nawet komercyjnie.

Polscy wydawcy podręczników będą mogli sięgnąć po otwarte podręczniki, ulepszyć je i sprzedawać taką ulepszoną wersję. Czemu nie?

NIE MA OBOWIĄZKU KUPOWANIA

Jeśli chodzi o “utracony przychód”, wydawcy obliczają go na podstawie założenia, że każdy rodzic ma obowiązek kupować swojemu dziecku nowe książki. Otóż takiego obowiązku nie ma! Powinno się nawet robić wszystko, aby nie zmuszać rodziców do zakupu nowych książek.

Szkoły powinny ułatwiać obrót podręcznikami używanymi, co jest zapisane w prawie oświatowym. W wielu szkołach spotkacie dzieci z kopiami ksero podręczników, bo nowe książki są drogie. Ponadto nauczać można bez używania podręcznika. Osobiście sądzę, że nauczyciele powinni dążyć do nauczania bez podręczników, ucząc korzystania z wielu źródeł wiedzy.

KAPITAŁ NARODOWY?

Uśmiałem się, czytając, że wydawcy podręczników to “kapitał narodowy”. Otóż nie. To są firmy, które dostarczają na rynek określone produkty. Te firmy muszą walczyć o klienta albo jakością, albo ceną. Niestety przez całe lata polski rynek podręczników rozwijał się w stronę wyższych cen i gorszej jakości. Podręczniki robią się coraz bardziej cukierkowe i na tym polega ich rozwój.

Na koniec zostawiłem sobie argument o tym, że otwarte podręczniki to “droga do obciążenia rodziców jeszcze większymi kosztami edukacji dzieci”. Otóż ustalmy jedną rzecz – edukacja i wychowanie dzieci generują ogromne koszty. Rodzice przeznaczają na swoje dzieci tyle, ile chcą albo mogą. Nie mniej, nie więcej.

Jeśli zatem jakieś 100 zł nie zostanie wydane na podręcznik, pójdzie na nowe buty, plecak albo obiady w szkole. Oczywiście wydawcy sądzą, że to właśnie im należy się te 100 zł, bo przecież oni są “kapitałem narodowym”. Też chciałbym być takim kapitałem. Mnie się należy!

Zmierzam do tego, że pieniądze zaoszczędzone na podręcznikach nie zostaną zmarnotrawione. Ostatecznie raport ZPP uznałbym za równie rozsądny, jak twierdzenie, że piractwo e-booków powoduje 250 mln zł strat rocznie albo że… e-podręczniki utrudnią wprowadzanie nowych technologii.

Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. jestemtu 22.06.2013 16:08

    Czy to nie jedna z tych organizacji, która krzyczała żeby prywatyzować przemysł(czyt. zamykać). Jak zamykali , kopalni, huty, stocznie, wyprzedawano firmy przetwórcze to krzyczeli że wolny rynek i że poprawi to kondycję gospodarki.
    Teraz jak chcą wprowadzić konkurencję na rynku podręczników to krzywda im się dzieje? Banda hipokrytów, mająca w d*pie wszystkich, bo liczy się zysk ICH ZYSK.
    Zamknięcie zakładu w średnim mieście to strata wielu miejsc pracy, “upadek” społeczności. Wprowadzenie e-podręczników to tylko zwiększenie konkurencji i zmuszenie ich do robienia porządnych książek, a nie ogłupiających komiksów z nagłówkiem edukacja.

    Na rynku IT działają firmy, non-profit i czystko komercyjne i każda z nich ma swoich klientów, więc i z podręcznikami też tak będzie.

  2. Komzar 22.06.2013 19:37

    To co mówi ZPP to jawne kłamstwo.
    Jeżeli podręczniki będą na darmowych licencjach to nadal trzeba będzie je drukować dla tych co chcą je czytać w formie papierowej. Oznacza to zdrową konkurencję i możliwość zatrudnienia więcej ludzi zamiast zyski kierować do kilku już bardzo wypchanych kieszeni.
    Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze obywatele (normalnie musieli wydać grubą kasę na makulaturę na której zarabiało tylko kilka osób tak naprawdę) wydadzą na inne potrzebne im produkty a więc zatrudnienie wzrośnie w innych sektorach.
    Nawet jak ogólne zatrudnienie w przemyśle drukarskim spadnie to w ogólnym rozrachunku naród (więcej niż 100tys ludzi) będzie bogatszy o pieniądze zaoszczędzone na co roku wymienianych z przymusu książkach. Zaoszczędzi na nie produkowaniu za grubą kasę makulatury!

  3. ARTUR 23.06.2013 00:07

    Przecież zawsze ci pseudopracodawcy mogą otworzyć drukarnie książek w innym kraju Europy czy też świata .

  4. aga39 23.06.2013 11:51

    Dobre sobie 100 zł na podręcznik ? Moje dziecko obecnie kończy 4 klasę szkoły podstawowej. Akurat dla jej rocznika od zeszłego roku wprowadzono nową podstawę programową i wszystkie podręczniki zostały zmienione. Zmiany błahe , ale już nie było mowy aby kupić od kogoś używany podręcznik – bo nowy program. Wydałam prawie 500 zł na nowe podręczniki. To było dopiero 4 klasa – a co dopiero będzie dalej? Czy w tym naszym państwie już nigdy nie będzie normalnie?
    Najlepiej zmieniać co trochę program, aby “biedne” wydawnictwa mogły krocie zarabiać – ale wypłaty dla pracowników też u nich marne. Obłęd

  5. Rozbi 23.06.2013 14:26

    Ten protest ma tyle sensu co protesty hodowców koni przeciw wprowadzeniu samochodów na rynek. Producentów świec przeciwko elektryczności i wydawnictw muzycznych przeciwko mp3.

    Poza tym to o PKB to bajka – ludzie nie wydając 500zł na podręczniki wydadzą na ubrania/ jedzenie/wakacje czy cokolwiek innego co będzie napędzać nasze PKB.

    Ale niestety problemem jest scentralizowanie szkolnictwa i decyzja organów centralnych o tym z czego mają korzystać uczniowie i nauczyciele.

    Zlikwidujmy ministerstwo edukacji albo chociaż wyraźnie ograniczmy jej funkcje – a szkoły same wybiorą najtańszy i najlepszy sposób kształcenia swoich uczniów – wszystko w ramach minimalnie określonego programu..

    Nie dziwmy się że nachodzi do nadużyć – cena jest wysoka i jakość zła – to nie wina wydanictw – one po prostu dostosowują się do idiotycznych przepisów i nakazów ministerstwa edukacji – to rząd odpowiada za edukację . I żeby było lepiej należałoby tą odpowiedzialność rządową zmniejszyć do absolutnego minimum.

  6. cetes 23.06.2013 14:39

    @ Rozbi!

    Rzadko się z Tobą zgadzam, ale w tym przypadku masz rację.

  7. biedak 23.06.2013 16:16

    @Rozbi dokladnie tak. Obecnie bojkotuje sie postep technologiczny, bo przeciez ktos straci prace. Tylko co mnie to obchodzi? Niech sobie znajdzie inna. No i znalezli… Biurokracja ktora utrudnia nam zycie.

  8. kapsaicyna1202 23.06.2013 16:43

    “Wydałam prawie 500 zł na nowe podręczniki. To było dopiero 4 klasa – a co dopiero będzie dalej?”

    Na studiach jestem i nigdy tyle nie wydałem na książki. Z resztą raz zakupiona książka służy mi cały czas.

  9. Rozbi 23.06.2013 17:14

    cetes:
    no proszę , nie podejrzewałem Cię o minarchistyczne poglądy.

  10. cetes 23.06.2013 17:39

    2 Rozbi!

    Ja ich nie mam. Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem żadnej z obowiązujących doktryn polityczno-ekonomicznych jako całości.
    Mam swoją doktrynę i dlatego jedni uważają mnie za lewaka, a inni oskarżają o prawicowe odchylenia.
    A ja to olewam, bo jeśli coś się nie sprawdza lub nie sprawdziło, to należy szukać nowych rozwiązań, a nie papugować czyjeś.

  11. jestemtu 23.06.2013 19:18

    @kapsaicyna1202
    To wybierz się do księgarni i zobacz ile kosztują książki np. do gimnazjum.
    A no tak, Ty nie kupowałeś książek do gimnazjum, robili to rodzice.

    W podstawówce, gimnazjum jest ledwie 2-3 książki które służą cały okres nauki. Co roku trzeba kupić nowe.
    Ale dowiesz się o tym jak będziesz miał dzieci w wieku szkolnym, a to będzie za późno.

  12. Glodny_reptilian 23.06.2013 22:41

    Książki do gimnazjum wychodzą nawet więcej niż 500 złotych , a po za tym ich jakość (program jak i materiał z jakiego są wykonane) jest beznadziejna.

  13. Rozbi 24.06.2013 16:22

    A przy okazji – wie ktoś może jak to jest teraz z antykwariatami?
    Pamiętam że jak ja chodziłem do gimnazjum i liceum to w centrum miasta był antykwariat który dość dobrze prosperował – po zakończeniu roku szkolnego odsprzedawało się książki albo zachowywało dla młodszego rodzeństwa a na następny rok kupowało się używane za 30-50% ceny oryginału.
    U mnie w mieście antykwariat padł jakieś 3 lata po skończeniu przeze mnie liceum.
    Muszę się przyznać do ignorancji bo nie interesowałem się czy padł przez nieopłacalność czy dlatego że stało się to nielegalne, albo co rok zmieniają program i po prostu nikt nie może korzystać z używańców.

    Orientuje się ktoś jak jest teraz?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.