Liczba wyświetleń: 784
Mniejszość litewska jest oburzona treścią napisu na tablicy na cmentarzu w Berżnikach (Podlaskie), upamiętniającej polskich żołnierzy walczących w 1920 roku na Litwie i Białorusi. Do Polski ma przyjechać delegacja litewskiego MSZ, aby zapoznać się z sytuacją na miejscu, podał portal interia.pl.
Napis głosi: „Nie mogąc upamiętnić Czynu Żołnierza Polskiego z 1920 r. na Białorusi i Litwie składamy tu Ziemię z Pól Bitewnych Druskiennik, Grodna, Lidy, Wasiliszki, Wołkowyska, Słonima, Baranowicz”. Obok stoją tablice z nazwami miejscowości, gdzie walczyli Polacy.
„Takie upamiętnienie nie powinno mieć miejsca, tu gdzie polegli litewscy żołnierze i są ich groby. To oburza naszą mniejszość i nie polepsza dwustronnych stosunków“ – powiedział przewodniczący Wspólnoty Litwinów w Polsce Jan Wydra.
Ks. Władysław Napiórkowski z berżnickiej parafii powiedział, że ani na Litwie, ani na Białorusi nie było zgody na upamiętnienie wydarzeń z lat kształtowania granic państwa polskiego po I wojnie światowej, dlatego tablice kamienne stanęły w Berżnikach.
W 2001 w Berżnikach stanął pomnik upamiętniający Bitwę Niemeńską. Jednym z epizodów bitwy były walki z Litwinami 22 i 23 września 1920 roku w okolicach Berżnik i Sejn, gdzie zginęło wielu żołnierzy obu stron. Były to najkrwawsze polsko-litewskie walki w historii obu narodów.
W 2005 roku postał tam kolejny pomnik rodzin ponarskich, co zbulwersowało mniejszość litewską. Litwini chcieli nawet zdemontowania pomnika.
Przedwojenny konflikt o Wilno oraz późniejsze losy miasta od lat dzielą historyków polskich i litewskich i ciążą na wzajemnych relacjach pomiędzy oboma państwami. W pamięci Polaków miasto wciąż pozostaje sentymentalną stolicą polskich kresów północno-wschodnich, podczas gdy Litwini – w stosunku do okresu 1920-1939 – używają pojęcia „polskiej okupacji”.
Źródło: PL Delfi
Przed II wojną Polska była agresorem wobec słabszych sąsiadów i należy się z tym pogodzić , żaden polityk nie przeprosił do tej pory za te agresje i bratobójcze walki .
zacznijmy od tego, że Polska wypełnia wszystkie normy w traktowaniu mniejszości narodowych, a nawet z nawiązką (mniejszość niemiecka ma miejsca w parlamencie)
Litwa zaś tych norm nie wypełnia a wręcz prześladuje Polaków – a to sprawy finansowania, a to nazw ulic, używania języka, czy przymusu zmiany nazwisk.
czy wobec tego ktoś w MSZ w końcu uświadomi Litwinom, że postępują obłudnie, i jak dalej będą szczekać jak wiejskie burki, to zaczną się konsekwencje ?
czy w MSZ ktoś ma w ogóle kręgosłup, czy tez działalność ministra Appelbauma ogranicza się jedynie do słuchania wskazówek od swojej agentki prowadzącej ?
Appelbaum? co to za przestępca???