Order Ptaka Dodo

Opublikowano: 06.04.2023 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2036

Jego Ekscelencja Wołodymyr Zełenski został udekorowany Orderem Orła Białego. Dołączył tym samym do zacnego grona kawalerów tegoż odznaczenia, w skład którego wchodzą persony tak różne jak caryca Rosji Katarzyna II, król Prus Fryderyk Wilhelm IV czy wybitny włoski przywódca Benito Mussolini.

Nie tylko lista wyróżnionych Orderem Orła Białego budzić może zaskoczenie. Także forma jego przyjmowania nie raz była wysoce osobliwa. Na przykład Jackowi Kuroniowi order przypięto do jeansowej koszuli. Adam Michnik, by nie szukać daleko, na ceremonię dekoracji udał się w znoszonych crocsach, zupełnie takich jak duża część z nas używa do prac ogrodowych. W tym kontekście elegancki zielony dres Zełenskiego wydaje się znacząco mniej oryginalny, niż można by sądzić w oderwaniu od dziejowego kontekstu.

Co ciekawe, samo stwierdzenie tych oczywistych i łatwo sprawdzalnych faktów naraża nas dziś na oskarżenie o ruski onucyzm. Są jednak i większe zagrożenia. Jeśli bowiem „prawdziwi patrioci” rodzimego chowu, ci sami, którzy z szabelką (lub z jej braku maczetą) i ryngrafem z wizerunkiem Najjaśniejszej Panienki (tu ekwiwalentem może być zdjęcie papieża Polaka) oraz nieodłączną maciejówką na czerepie, gotowi są uderzyć na wrażego Moskala, dowiedzieliby się, że wśród kawalerów naszego najwyższego odznaczenia znajdują się także carowie Piotr I i Piotr III Fiodorowicz albo dajmy na to generał Aleksandr Wasiljewicz Suworow, gotowi byliby dostać apopleksji. I nie daj Bóg, paść na miejscu.

W trosce o dobrostan pogłowia kwiatu naszego narodu, należy podjąć zatem niezwłoczne kroki zapobiegawcze. Dlatego postuluję zamknięcie raz na zawsze listy kawalerów Orderu Orła Białego i zaprzestanie wręczania tego odznaczenia. Na jego miejsce należy powołać nowy order. Order Ptaka Dodo. W popkulturze dodo są (niekoniecznie słusznie) synonimem głupoty i braku instynktu samozachowawczego. Właśnie te cechy łączą nasz naród z wymarłymi nielotami.

Dowodów na prawdziwość tej tezy nie trzeba szukać daleko. Wystarczy poczytać pełne emfazy zachwyty nad „historyczną wizytą” Zełenskiego. Nad jego wielkim dziejowym przesłaniem. I nad rzekomym propolskim gestem, jakim było wygłoszenie kilku słów w naszym języku. Gdy słucham takich wynurzeń, niczym u wieszcza, ogarnia mnie wpierw śmiech pusty, a potem litość i trwoga.

Propolski gest? – no błagam. Takim mogłyby być przeprosiny. Rzecz jasna nie za Wołyń. W końcu, dlaczego rosyjskojęzyczny Żyd miałby przepraszać za zbrodnie greckokatolickich Ukraińców? Jednak odciąć się od ludobójców by już mógł. Tyle że nie chce i nie musi. Nie chce, bo to niewygodne, a nie musi, bo Polska go do tego nie zmusza. Ba, wręcz przeciwnie, jak poinformował nas niedawno pan Arestowicz strona polska zadeklarowała, że wyciszy sprawę Wołynia. I wywiązuje się z tego, na przykład zaszczuwając środowiska kresowe.

Tym, za co mógłby przeprosić Zełenski, jest jednak ostrzelanie naszego terytorium przez ukraińskie rakiety, tzw. incydent w Przewodowie. W końcu to z winy Ukraińców życie i mienie stracili obywatele Polski. Tych przeprosin jednak także się nie doczekaliśmy. Nic dziwnego. Przeprosiny oznaczają przyznanie się do winy, a to z kolei oznacza konieczność wypłaty odszkodowań. Tymczasem sami poszkodowani milczą, zatem po co drążyć temat? Zresztą Zełenski doskonale wie, że durnych jak ptaki dodo Polaków wystarczy publicznie skomplementować i familiarnie poklepać po plecach, by zapomnieli o własnym interesie. I dalej, w ciemno utrzymywali bankrutującą Ukrainę.

Jak wiemy ptaki dodo wymarły w XVII wieku. Polacy, pomimo kilku prób samobójczych, dziwnym trafem dotrwali aż do wieku XXI. Wraz z postępem technologicznym ludzkości nasze szanse na uzyskanie sukcesu w tej materii wyraźnie rosną. Kto wie, może przekazanie Ukrainie kolejnej partii MiG-ów 29 sprowokuje upragnioną wojnę z mocarstwem atomowym. Takowej co prawda raczej nie przeżyjemy, lecz zapiszemy się na kartach historii jako „moralni zwycięzcy”. We własnych oczach. Bo dla tych, co przeżyją, bardziej niż sofoklesową Antygonę będziemy przypominać ptaki dodo.

Autorstwo: Przemysław Piasta
Źródło: MyslPolska.info


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. emigrant001 08.04.2023 00:12

    Jednostronność oficjalnej narracji w Polsce w duchu skrajnie proukraińskim jest ewenementem na skalę światową. Czegoś takiego nie ma nigdzie, ani w Stanach Zjednoczonych, które przecież są głównym rozgrywającym tę wojnę, ani w krajach Europy, i chodzi nie tylko o Węgry. W Polsce nie ma żadnej dyskusji. W Polsce jest propagandowy amok połączony z terroryzowaniem tych, którzy nie idą w zaprzęgu i próbują przy użyciu skromnych środków zajmować inne stanowisko. Polskie władze robią przy tej okazji wszystko, żeby i te nieśmiałe głosy stłumić, posługując się bezprawnymi działaniami cenzorskimi, przy milczeniu tzw. opozycji demokratycznej, która wrzeszczy tylko wtedy, kiedy rząd PiS-u zagraża ich mediom. W polskiej tzw. debacie publicznej nie ma żadnej refleksji nad tym, dlaczego doszło do tej wojny, czy można było jej uniknąć, jaka jest rola USA i Zachodu w podsycenie napięcia wokół Ukrainy, ich udziału w zamachu stanu w Kijowie w 2014 roku i potem w dozbrajaniu Ukrainy, co uczyniło ją nieformalnym członkiem NATO. Nie ma nic o tym, że Zachód i Kijów zwyczajnie oszukały Rosję nie realizując porozumień mińskich dotyczących statusu Donbasu. Pisze się o tym i mówi dosyć szeroko na Zachodzie, ale nie u nas. U nas samo postawienie tych kwestii jest a priori uznane za przejaw ulegania „kremlowskiej propagandzie”, za coś niedopuszczalnego, z czym nie należy w ogóle dyskutować.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.