O pewnym państwie nieuznawanym, przed rocznicą powstania

Opublikowano: 18.07.2019 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 530

Państwa nieuznawane, quasi-państwa czy też państwa buforowe w pierwszym odruchu kojarzą się, przynajmniej osobom wychowanym na polskim przekazie medialnym i politycznym, z Rosją. Ich tworzenie, zgadzają się polscy eksperci, wymieniając na jednym oddechu tak odmienne od siebie miejsca jak Naddniestrze, Abchazja i Górski Karabach, to rosyjski patent na szkodzenie pokojowi, podkopywanie Unii Europejskiej, utrzymywanie dawnych wpływów.

Zasadność tych zarzutów i miejsce każdego z tych przypadków w rosyjskiej polityce to temat na dużo więcej niż komentarz, nie o to zresztą tu chodzi. Tekst ten ma raczej na celu przypomnieć o innym, niesłusznie zapomnianym pseudopaństwie, które za kilka dni będzie obchodzić 45. rocznicę powstania. To nadal byt nieuznawany, który mimo to ma się całkiem dobrze. Sponsor tego państewka, powstałego w wyniku jawnej agresji, zbrojnego najazdu na sąsiednie niepodległe państwo nigdy nie został obłożony jakimikolwiek sankcjami czy ostracyzmem politycznym. W najlepsze funkcjonował przez lata w NATO, tym, jak mówi mainstream, ekskluzywnym „klubie państw demokratycznych”.

Chodzi oczywiście o Cypr Północny, który bierze swój początek od tureckiej inwazji wojskowej 20 lipca 1974 r. Przy pomocy wielotysięcznego kontyngentu, lotnictwa i ciężkiego sprzętu wojskowego Turcja zainstalowała w północnej części Cypru rząd separatystyczny, zależny od Ankary. Pretekstem do interwencji była… obrona własnej zaatakowanej mniejszości, czyli Turków cypryjskich. Według oficjalnego stanowiska Turcji znaleźli się oni w stanie bezpośredniego zagrożenia, gdy na wyspie rozpoczął się antyprezydencki zamach stanu, którego liderzy chcieli przyłączenia Cypru do Grecji kontynentalnej. Tyle, że ci zwolennicy enosis (z greki: unii, połączenia), walczyli głównie ze zwolennikami odrębności wyspy – morderczych zamiarów wobec tureckiej mniejszości nikt nie wyrażał…

Tymczasem po błyskawicznym opanowaniu przez Turcję północnej części wyspy nastąpił exodus ludności greckiego pochodzenia na południe, gdzie ostatecznie wrócił i rezyduje do dziś legalny rząd Cypru. Później na północy odbyła się planowa akcja kolonizacyjna z osiedlaniem Turków z kontynentu, aktualnie stanowiących już większą część jej mieszkańców. Powstały dwa homogeniczne państwa, rozdzielone linią demarkacyjną.

Jakie konsekwencje spotkały Turcję? W istocie – żadne. Chociaż powodów do sankcji i świętego oburzenia byłoby dużo więcej, gdyby poważnie traktować mówienie o demokracji i jej krzewieniu: poza sprawą cypryjską Ankara ma przecież na sumieniu również sprawę kurdyjską czy wieloletnie brutalne represje wobec lewicy. Niemniej Turcja pozostała w strukturach NATO, nadal otrzymywała pomoc amerykańską, długo jeszcze toczyły się rozmowy o jej ewentualnym członkostwie we wspólnocie europejskiej. Fakt, Unia wyraźnie grała na czas, nie chcąc jasno powiedzieć Ankarze, że przyjęcie jej do UE jest humbugiem. Tyle że znowu nie szło o żadną demokrację, tylko o demografię i względy kulturowe. A jeśli stosunki europejsko-tureckie ochłodziły się w ostatnim czasie, to znowu przyczyny tego faktu są bardziej złożone, niż tylko potrzeba obrony demokracji przez Brukselę. Przypomnijmy zresztą, że kiedy potrzebne było porozumienie dobrej Europy z dyktatorską Ankarą w sprawie zatrzymywania uchodźców, to zawarte zostało.

Tymczasem Turecka Republika Cypru Północnego trwa. Jej mieszkańcy uczestniczą najnormalniej w wyborach czy referendach, jakie organizuje się również w Turcji.
Wszelkie próby zjednoczenia wyspy pod władzą Nikozji, federalizacji Cypru i utworzenia formy rządów reprezentujących obie narodowości spełzły na niczym. I znowu, gdyby traktować w pełni poważnie międzynarodowe regulacje i traktaty powinno to oznaczać zablokowanie drogi Cypru (tego południowego) do UE czy strefy euro. Tymczasem do wspólnoty wszedł on w 2004 r., wspólną walutę przyjął cztery lata później.

Podaję te fakty bez żadnego wartościowania. Zachęcić mogę tylko do porównania argumentów i postaw tzw. cywilizowanego świata zachodniego w przywołanych przypadkach. Czy w tej perspektywie trudno się dziwić, iż wzniosłe hasła o prawach człowieka, odwoływanie się do kanonów demokracji i wolności, poszanowania niezmienności granic, niestosowania siły militarnej i prowokacji dla partykularnych interesów państwowych nie brzmią jak czcza gadanina i propaganda? Długofalowe skutki dezinformacji prowadzą do powszechnej niewiary w jakąkolwiek prawdę. Totalnie zaciemniają istotę wszelkich konfliktów.

Autorstwo: Radosław Czarnecki
Źródło: Strajk.eu


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.