Liczba wyświetleń: 1199
Jednomandatowe okręgi wyborcze czyli tzw. JOW-y są pomysłem zagrażającym demokracji, nie zaś zwiększającym jej zakres, jak sądzą niektórzy.
Tworząca się Platforma Oburzonych przyjęła – bez chyba żadnej refleksji – postulat zmiany ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na większościową. Ulicami wielu wojewódzkich miast przeszły 23 marca 2013 r. demonstracje, które również przyjęły ten postulat. Z licznych rozmów z uczestnikami tych inicjatyw wynika, że często nie zdawali oni sobie sprawy jakie faktyczne skutki wywoła taka zmiana ordynacji. Niestety, jak to zwykle bywa wielu uległo chwytliwemu hasłu, zupełnie nie trudząc się w wyszukaniu kontrargumentów przed jego poparciem.
Komicznie, ale też przerażająco brzmi argumentacja, że jednomandatowe okręgi wyborcze przyniosą nam więcej demokracji. Wiadomo wszakże, że ta związana jest z reprezentacją możliwie wszystkich światopoglądów, oczywiście proporcjonalnie do ich przedstawicieli w danym państwie, jednostce podziału terytorialnego. Tymczasem system większościowy prowadzi do wyboru przedstawicieli jedynie dominującego nurtu na danym obszarze, zupełnie pozbawiając reprezentacji pozostałych, nawet gdy mają one dość znaczne poparcie, np. 30 proc. W związku z tym łatwo przewidzieć skutek wprowadzenia tej zmiany w Polsce. Próbkę mieliśmy w 2011 r. podczas wyborów do Senatu. Mandaty przypadają partiom głównego nurtu, przede wszystkim Platformie Obywatelskiej, którą tak bardzo krytykują zwolennicy JOW-ów. Szanse wprowadzenia niezależnych społeczników są niestety w granicach błędu statystycznego. Jak łatwo przewidzieć skutkuje to dość szybkim i trwałym zamknięciem sceny politycznej z udziałem dwóch dominujących partii. Bez wątpienia następuje wówczas proces oddalania się od demokratyzacji, na którą powołują się o-JOW-ieni oburzeni.
W dyskusjach nad ordynacją wyborczą przywołuje się często problem sposobu wyłaniania kandydatów na listy wyborcze i ich kolejności na nich. Obecna ordynacja sprawia, że ich pozycja na liście jest często uzależniona od środków finansowych i decyzji kierownictwa danych partii. JOW-y rzekomo miałyby to zmienić. Doprawdy nie wiem skąd ta naiwna wiara skoro dalej to kierownictwo i zasoby finansowe kandydata zadecydują o tym, kogo dana partia wystawi jako tego jedynego w danym okręgu. Jest nawet gorzej, bo wyborca będzie miał drastycznie ograniczony wybór. W ordynacji proporcjonalnej może przynajmniej zdecydować, na którego kandydata danej partii zagłosuje, w większościowej ma narzuconego tylko jednego. Im mniejszy wybór tym mniej demokratycznie. W takim systemie pozapartyjny udział kandydata wiąże się z ogromnym nakładem finansowym, co z miejsca wyklucza społeczników i niezależnych, którzy często chcąc zaistnieć w wyborach decydują się na poszukiwanie i przyjmowanie wsparcia finansowego od zamożnych sponsorów. Prowadzi to oczywiście do uzależnienia ich w późniejszym czasie w zakresie wolności działania jako posłów, senatorów, radnych etc. Patologia ta ma swoją nazwę – oligarchia. Właśnie do niej prowadzi w ekspresowym tempie ordynacja większościowa.
Niestety, nastroje antyrządowe zawsze wykorzystuje się dla partykularnych celów manipulując ich zwolennikami, którzy nie zadają sobie trudu poznania argumentów za i przeciw przedstawianym im propozycjom. Jeśli do tego angażują się w to celebryci, tacy jak Paweł Kukiz, sukces jest murowany. PO i Donaldowi Tuskowi pomysł JOW-ów spodobał się już dawno. Udało im się nawet wprowadzić ten system w wyborach do Senatu. Poglądów nie zmienili i pomysłowi znanego wokalisty kibicują zacierając ręce przed wygraną, która na dodatek będzie zasługą oburzonego ludu. Nie od dziś wiadomo, że najprostszym i najbardziej genialnym sposobem rządzenia jest takie zmanipulowanie niezadowolonej większości, aby poparła interesy rządzących, jednocześnie łudząc się, że dane, wywalczone postulaty pozwolą na pozbycie się tych, znienawidzonych przedstawicieli.
Poziom wiedzy obywatelskiej w naszym kraju jest na bardzo niskim poziomie. Dzięki temu nasze społeczeństwo jest niezwykle podatne na manipulacje. Nie chodzi tu nawet o jakąś szerszą wiedzę o demokracji, ale zwyczajne podstawy. Demokracja wiąże się nierozerwalnie z pluralizmem poglądów, a co za tym idzie kroki zmniejszające pluralizm prowadzą do procesu idącego w przeciwnym od demokratycznego kierunku. Pozostawianie dużej części społeczeństwa bez reprezentacji politycznej prowadzi do przejęcia władzy przez tylko jedną partię, oraz do trwałego zamknięcia się sceny politycznej. Realnie demokratyczny system wyborczy powinien być skonstruowany tak, aby wybory wyłaniały faktyczną reprezentację społeczeństwa, a tego nie zapewniają jednomandatowe okręgi wyborcze.
Ordynacja proporcjonalna jest pomysłem, który pojawił się po ordynacji większościowej. Powodem były liczne wady JOW-ów, które tym sposobem chciano wyrugować. Oczywiście nie jest tak, że obecny system jest bez wad. Ma ich nawet bardzo dużo, ale sposobem ich rozwiązania w nawet najmniejszym stopniu nie jest zmiana go na jednomandatówki. Nie zapominajmy o tym i nie dajmy się nabierać na proste hasła, za którymi kryją się manipulacje mające na celu odwrócenie procesów demokratyzacji i zabetonowanie sceny politycznej.
Autor: Damian Chodorek
Źródło: Socjalizm Teraz
Nadesłano do „Wolnych Mediów”
W Polsce jest tzw. deokracja fasadowa 🙂
„Demokracja wiąże się nierozerwalnie z pluralizmem poglądów…”
…a ponieważ na tej zasadzie nie da się niczym sterować w świecie fizycznym (wyobraźmy sobie kapitana statku, który musi obrać kurs jednocześnie w 4 kierunkach świata, by uniknąć buntu załogi), to nigdzie jej skutecznie nie wdrożono. Na dużą skalę działa tylko dyktatura samolubna i przebiegła lub racjonalna. Demokracja może się sprawdzić najwyżej w małej zgranej grupie, posiadającej wspólny cel, której członkowie dysponują podobną wiedzą i poziomem inteligencji. W takich warunkach decyzje można podjąć na zasadzie logicznej burzy mózgów 🙂
Logiczny i neutralny sposób rządzenia może zapewnić tylko komputer z zainstalowanym systemem ekspertowym… albo ktoś wszechwiedzący 😉
„W związku z tym łatwo przewidzieć skutek wprowadzenia tej zmiany w Polsce. Próbkę mieliśmy w 2011 r. podczas wyborów do Senatu.”
Jakaż to próba wspaniała była? Jeśli masz kiepską recepturę na lody i na jej bazie stworzysz nowy smak to dalej masz kiepskiego loda. Z nowym smakiem, ale kiepskiego. Kto powiedział, że partie są konieczne? Do czego?
„Im mniejszy wybór tym mniej demokratycznie.”
To jest dopiero argument. Czyli lepiej wybierać spośród 10 marchewek – długich, krótkich, grubych, fikuśnych niż spośród 3 różnych warzyw – marchewki, buraka i kapusty. Jakoś tak warzywnie, ale chyba czytelnie 🙂
Dalej to już bełkot codzienny. Ukazanie pomysłu z argumentacją, że to manipulacja. Tekst, który ma na cel zdyskredytowanie czegoś za pomocą kiepskich argumentów przechodzących w ogólniki, bo takie mamy na końcu to jest dopiero manipulacja. Zatem co? Manipulacja mówi o manipulacji, że jest manipulacją? 😉
@Raptor: „Demokracja może się sprawdzić najwyżej w małej zgranej grupie, posiadającej wspólny cel…”
Tak naprawde większosć ludzi ma wspólny cel, chcą żyć w zgodzie z innymi, w spokoju, bez wojen i nienawiści. Chcą prowadzić w miarę dostanie życie z poczuciem bezpieczeństwa. Tak naprawdę tylko jednostki psychicznie skrzywione lub przez takowe zmanipulowane chcą mieć wiecej i więcej, niezależnie od tego ile im naprawdę potrzeba.
Ludzi specjalnie dzieli się na prawicę, lewicę, katolików, muzułmanów, żeydów. Homo i hetero seksualistów, czarnych, białych, żółtych. Wszystko to tylko po to żeby było nimi łatwiej rządzić.
System rządzenia państwem musi zostać calkowicie odpolityczniony i oparty o samorządy lokalne. Wiem, że to utopia.
Panie Chodorek, z pańskiego „arcydzieła” roznosi się „odorek”..Służalczości obecnym klasom złodziei.
A że można z JOW-ami, i demokracją bezpośrednia, dobrze rządzić, niech będą przykłady państw, choćby jedno w europie, że tak można, i że pańskie pisanie to brednie. JOW-y nie sa zagrożeniem dla demokracji, a dla beneficjentów obecnych układów, partyjniactwu, szemranym interesom, i tak można by długo.To że takie jak te piśmidła będą, jest logiczne, trzeba ludzi ogłupiać, i odpychać od tej idei, bo jeśli się spełni, możemy jako państwo zacząć sami sobą rządzić, a nie poddawać się dyktatom, różnej maści „interesantów” ze świata.
@realista ale w JOW-ach masz możliwość bezpośredniego rozliczenia klienta (posła) z jego deklaracji wyborczych.Do tego powinno dojść jeszcze referendum, ale takie żeby sejm nie mógł go odrzucić.
No to wychodzi na to, że wszyscy są zadowoleni, może oprócz Brunona, bo tylko on próbował ich rozliczyć 😉
aZyga,
do rozliczania klientów niezbędne jest prawne umocowanie pojęcia obietnicy (deklaracji) wyborczej.
Tak to widzą zwolennicy JOW:
http://www.skubi.net/jow-argumenty.html
I mają sporo racji, bo w tym momencie to demokracji w Polsce nie ma.
Pomyślcie o byłym senatorze. Nazwijmy go S.
Pół powiatu należy do niego i każdy u niego pracujący, wraz z rodziną, musiał wynieść czystą kartę do głosowania poza lokal wyborczy i przekazać ją przedstawicielowi pana S. który po ich „właściwym” wypełnieniu wrzucał je zbiorowo do urny.
To tacy panowie „s” będą decydowali, kto wygra w jakimś okręgu.
To, że aktualnie pan S. odbywa reedukację w ZK, absolutnie mu nie przeszkodzi w uzyskaniu mandatu i immunitetu. Jeśli zechce.
Jak tak ma wyglądać jow-demokracja, to ja dziękuję. Wolę tą ułomną-obecną.
Obecnie nie ma demokracji, jeżeli wierzycie, że wybierani są naprawdę ci, na których głosujecie, to gratuluję optymizmu. Poza tym już żeby kandydować w wyborach trzeba być ustawionym, więc od lat kandydują wciąż ci sami ludzie.
Demokracji w Polsce nie ma i długo nie będzie.
Można ją jednak poprawić prędzej przez likwidację senatu, zmniejszenie liczby posłów o połowę, z czego np. 100 będzie wybieranych w jowach, a reszta w obecnie obowiązującym systemie proporcjonalnym.
Tej quasi-demokracji naprawić się nie da. Oligarchiczne, totalitarne elity nie pozwolą odebrać sobie władzy, nie dopuszczą też do niej nikogo spoza własnych kręgów bez względu na cenę (są przykłady). I dlatego żadne zabiegi w ramach panującego systemu nie są w stanie niczego zmienić. System trzeba rozpirzyć w drobny mak.
Na początek proponuję utworzenie JEDNOGILOTYNOWYCH okręgów wyborczych. Potem będzie można próbować budować prawdziwe państwo.
Dlaczego więc nie możemy głosować na konkretne nazwisko na jednej liście całego kraju?
Jeśli ktoś się obawia że wtedy jedna osoba zebrałaby 2mln głosów i zmarnowała przez to 1,9mln, bo tylko 100 tys potrzebnych jest do wejścia do sejmu… To uważam, że osoba która zgarnęła 20 razy więcej głosów niż powinna zasłużyła na to żeby móc wybrać 19 osób które będzie dysponować jej głosami które ona nie może zużyć.
W takiej systuacji mielibyśmy pełną demokrację. Każdy głosowałby na nazwisko i za nazwiskiem stałaby odpowiedzialność. Mniejszości zbierałyby się za swoimi pojedynczymi twarzami. Mogłoby się okazać, że wybory do sejmu zaczęłyby właściwie bardziej przypominać wybory prezydenckie, bo po jakimś czasie zamiast list wyborczych na których byłoby 500 nazwisk mielibyśmy listę na której byłoby 30 lokomotyw które miałyby później na celu dobranie sobie doradców po zorientowaniu się ile stołków im przysługuje.
Nie zamierzam przykladac piora do kosmetycznych poprawek w postaci JOW-ow.
Mnie interesuje, jako punkt do odzyskania wladzy Suwerena, Demokracja Bezposrednia, ktora jest doskonalym matecznikiem do nowych, swiezych rozmyslan nad Suwerenem.
Jeśli chcielibyśmy demokracji bezpośredniej, to według mnie najsłuszniejszym byłoby podzielenie Polski na województwa działające na zasadach stanów w USA i danie każdemu z tych województw możliwości ustanawiania prawa nadrzędnego nad prawem państwowym.
W kwestii Polski jako całości powinny leżeć stosunki zagraniczne, polityka monetarna (ewentualnie województwo mogłoby wstąpić do strefy Euro) i wojsko. Wszystko inne powinno być indywidualne.
Po pierwsze jakiej demokracji? Wywod ten wiec jest bledny…
@Czejna zgadzam się – JOW-y, to kosmetyka, tylko DB daje szansę odzyskania przez naród roli suwerena, czyli prawa do decyzji o najważniejszych dla niego sprawach poprzez wiążące dla władzy referenda. Pozwala też na zgłoszenia weta wobec złych decyzji władzy, a także odwołania i rozliczenia tych jej przedstawicieli, którzy zdradzili interes narodu na rzecz własnego. Dopóki nie będzie skutecznej, bieżącej (nie co 4 lata), kontroli władzy przez społeczeństwo, nie ma mowy o demokracji – same wybory to tylko teatr.
@retor masz rację w pełni się zgadzam, ale nie przejdziesz do DB bez JOW-ów, nawet ciężko mi wyobrazić sobie, że JOW-y uda się przepchnąć. Oni koryta nie puszczą.Pierwszą sprawą jest referendum, nie może tak być, żeby dwustu paru posłów wyrzuciło do kosza milion czy więcej podpisów obywateli.Co oni się za alfę i omegę mają ?
@Rozbi po co mam czytać ustawy, od tego jest rząd, żeby je napisać.My się tylko wypowiemy czy chcemy np. związków partnerskich czy GMO, a rząd ma napisać odpowiednią ustawę. Po co Nam 400 złych i głupich ustaw, lepiej niech będzie 40, a mądrych i prostych bez dwudziestu sposobów ominięcia ich.
Kurde My tu piszemy o Sci-Fi
Nadrzędną sprawą jest odebranie władzy prawa odrzucenia obywatelskiego wniosku o referendum, pytanie tylko, jak zmusić władzę do zmiany korzystnych dla siebie przepisów (puszczenia koryta). Tu możliwości są tylko dwie:
1. Demokratyczna – czyli popieranie inicjatyw typu Platforma Oburzonych czy partia DB i wytworzenie odpowiednio licznej i zjednoczonej pod wspólnymi żądaniami grupy obywatelskiego nacisku na władzę.
2. Rewolucyjna – dojdzie do desperackiego, spontanicznego wybuchu społecznego buntu i konfrontacji z władzą, która, jeśli nawet siłowo wygra ten konflikt, to na pewno straci legitymację „demokratycznej”.
Podstawowym warunkiem powodzenia jest jednak zjednoczenie obywatelskie wokół wspólnych celów. Naród tak podzielony, jak jest obecnie, nie ma żadnych szans na odzyskanie kontroli nad władzą – przeciwnie – jest przez nią dowolnie manipulowany.
od rewolucji łatwiej i lepiej już zebrać 500 tysięcy podpisów aby zorganizować referendum w sprawie.
Z tym że sądzę że osób przeciwnych demokracji bezpośredniej byłoby jednak więcej niż jej zwolenników. Ja akurat nie chcę demokracji bezpośredniej głównie z powodu tego, że wtedy jak pisał Rozbi każdy obwatel idealnie by było gdyby przeczytał projekt ustawy lub jego streszczenie. Uważam za niemożliwe aby chociaż 10% osób głosujących w referendum przeczytało dokumenty związane z tematem w którym zabierają głos.
Uważam że system reprezentantów w organie ustawodawczym jest jedynym słusznym i teraz tylko należy go usprawnić.
Czytam sobie i oczom własnym nie wierzę…
Ale jednak zabiorę głos, choć mam świadomość że to „głos wołającego na puszczy”…
Już od co najmniej 100 nieomal lat wiadomo wszystkim, którzy używają rozumu, że demokracja to może nie najdoskonalszy sposób rządzenia ale NAJLEPSZY i NAJSPRAWIEDLIWSZY oraz, że prawdziwa demokracja jest nierozłączna z wolnością polityczną oraz jest oparta na świadomej, wolnej i światłej zgodzie większości, wyrażonej przez wolne i tajne wybory, przeprowadzone z poszanowaniem dla wolności i opinii mniejszości. O takiej demokracji warto rozmawiać i o taką demokrację walczyć.
Polityka, nawet rozumiana jako: sztuka rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne (definicja Arystotelesa znana od ok. 2,5 tys lat), mówi nam, że nie ma czegoś takiego jak „apolityczność” dla każdej jakoś-tam rozumianej aktywności społecznej. Ci którzy usiłują mówić coś o „apolityczności” to DURNIE (!!!!!!!) lub CYNICZNI ŁAJDACY (!!!!!!!), najmici tych co są u koryta i starają się nie dopuścić „hołoty” do władzy!!!
Ordynacja proporcjonalna z okręgami wielomandatowymi (ściślej: głosowanie na listy partyjne), o czym POWINNO być wiadomo, szczególnie socjalistom, bowiem PRZEZ NICH została wprowadzona w XIX w., ma na celu zwiększenia władzy lidera partyjnego i wprowadzenia do parlamentu WIĘKSZEJ ilości (uwaga: nie TYLKO, bo to nie możliwe, jeżeli jakieś resztkowe mechanizmy demokratyczne są pozostawione, np. „kariery” Albina Siwaka i Zofii Grzyb w PZPR jeżeli ktoś jeszcze o tym pamięta) „posusznych aparatczyków” i ma niewiele wspólnego z demokracją.
Demokracja bezpośrednia to OCZYWIŚCIE najlepszy sposób wyrażania woli społeczeństwa, ale uwaga: SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO i chyba trochę jest przedwcześnie aby myśleć o tym w naszym kraju. Znowu: JOW z ordynacja większościową, racjonalnym wyznaczaniem okręgów i racjonalnym sposobem rejestracji kandydatów, to może i nie najdoskonalszy sposób wyłaniania reprezentacji społeczeństwa ale w naszych warunkach najlepszy i najsprawiedliwszy.
@ janpol
Twój wpis to świetny /no! prawie!/ przykład dobrej roboty propagandowej ubranej w „szaty” rzekomej bezstronności.
Ten wizerunek psuje jednak przypomnienie w Twoim poście, że „nie ma apolityczności”.
To Twoje stwierdzenie pokazuje prawdziwe intencje zachwalania jowów w zakończeniu postu.
Po prostu Czytelnicy najlepiej zapamiętują końcówkę.