Liczba wyświetleń: 1438
Nowa Zelandia planuje drastyczne ograniczenia związane z wyrobami tytoniowymi, by młodsze pokolenia nigdy nie zapaliły nawet jednego papierosa.
Jak informuje agencja Reuters, wśród przedstawionych propozycji znalazł się pomysł ograniczenia liczby sprzedawców detalicznych upoważnionych do sprzedaży tytoniu. Dodatkowo jest też zapowiedź obniżenia poziomu nikotyny we wszystkich produktach.
„Chcemy mieć pewność, że młodzi ludzie nigdy nie zaczną palić” – przekazała w oświadczeniu Ayesha Verrall, wiceministerka zdrowia. Jeśli projekt zostanie zrealizowany, osoby urodzone po 2008 roku nigdy nie będą mogły kupować papierosów ani wyrobów tytoniowych w Nowej Zelandii. Prawo ma wejść w życie w przyszłym roku.
Z przedstawionych przez rząd danych wynika, że obecnie 11,6 proc. wszystkich Nowozelandczyków w wieku powyżej 15 lat pali papierosy. Z kolei wśród dorosłych rdzennych Maorysów ten poziom wynosi do 29 proc.
Kolejne przepisy mają być wprowadzane etapami. Od 2024 r. – zmniejszenie liczby autoryzowanych sprzedawców, w 2025 r – zmniejszenie zapotrzebowania na nikotynę oraz od 2027r. – stworzenie generacji „wolnej od dymu papierosowego”.
Zdaniem rządu Nowej Zelandii przyszedł czas na bardziej rygorystyczne środki, aby osiągnąć cel – by do 2025 r. mniej niż 5 proc. populacji paliło codziennie papierosy.
Jak przypomina Reuters, bardziej surowe środki wprowadził Bhutan, gdzie sprzedaż papierosów jest całkowicie zakazana. Z kolei Australia była pierwszym krajem na świecie, który w 2012 roku wprowadził jednolite opakowanie wyrobów tytoniowych, pozbawione m.in. znaków towarowych oraz logotypów.
Źródło: NowyObywatel.pl
Skoro nie ma związku między szprycą a zgonami po niej, to na podstawie czego wywnioskowali że szlugi powodują nowotwory. Taki związek może wcale nie istnieć . Moja babka jara całe życie jak smok, i ma wyniki badań jak nastolatka.A jedna przyszywana ciotka zeszła na raka płuc, chociaż nigdy w życiu nie paliła i miała pier….to znaczy obsesję na punkcie zdrowego trybu życia. Niestety zaczynam odnosić nieodparte wrażenie , że cała medycyna ma więcej wspólnego ze zwykłą manipulacją i narzucaniem tego, co wcale nie musi być pozytywne dla naszego zdrowia , samopoczucia, natomiast skutecznie nabija portfel kartelom big farmy- leki które maskują objawy zamiast leczyć chorobę, uzależniające pacjenta nierzadko na całe życie i podtrzymujące to życie dopóki pacjent ma hajs. Często też tak zwane skutki uboczne (a może docelowe?) powodują kolejne schorzenia, na które rzecz jasna JEST KOLEJNA magiczna tabletka. Biznes się kręci. A najzdrowsi są zwykle ci, którzy unikają lekarzy.