Liczba wyświetleń: 2857
Obecna infrastruktura dla ładowania osobowych aut elektrycznych w Polsce znacznie wyprzedza potrzeby rynku. Poziom jej wykorzystania nie przekracza 3-5 proc.
Jak informuje serwis WNP.pl, obecnie istniejące stacje ładowania aut elektrycznych są w stanie pokryć zapotrzebowanie rynku na poziomie nawet kilkudziesięciu tys. aut elektrycznych. Gdybyśmy na koniec 2020 roku wskutek inwestycji OSD osiągnęli zakładaną w ustawie liczbę punktów ładowania, to stałyby one niewykorzystane, tak jak obecnie dzieje się to z większością dotychczas zbudowanych i udostępnionych punktów ładowania. Przyznaje to Rafał Czyżewski, prezes GreenWay Polska.
Do niedawna ładowanie samochodów elektrycznych było darmowe. Obecnie już sześć sieci pobiera opłaty za ładowanie samochodów elektrycznych w Polsce. Tydzień temu znalazł się w tym gronie Tauron, a w tym roku dołączą kolejno: Innogy, PGE, Orlen i Energa. Państwowy koncern energetyczny po wielu tygodniach przygotowań, uruchomił w końcu 30 grudnia 2019 roku płatności na swoich górnośląskich stacjach ładowania aut elektrycznych.
Co z cenami? Tańszy od samochodu elektrycznego jest nawet diesel. Jak informuje portal WysokieNapiecie.pl, z półszybkich stacji AC najczęściej korzysta się w mieście, bo dostarczenie większej ilości energii wymaga zwykle nie minut, a pojedynczych godzin. Auta miejskie i kompaktowe zużywają w terenie zabudowanym średnio ok. 18 kWh/100 km. Mieszkając w bloku, i używając auta w mieście, za samą energie będziemy więc musieli zapłacić przynajmniej 18 zł/100 km. Przy dzisiejszych cenach paliw oznacza to więc równowartość zużycia ok. 3,5 l benzyny lub oleju napędowego. Zysk z posiadania „elektryka” nie jest więc oszałamiający. Dużo gorzej e-auta wypadają dziś w trasie. Przy jeździe autostradą zużycie nawet w niedużych samochodach na prąd rośnie do ok. 25 kWh/100 km. Uwzględniając stawki za szybkie ładowanie na poziomie 2,20 zł/kWh, auta na baterię żrą aż 55 zł/100 km. To równowartość spalania 10 litrów paliwa na 100 km. Dieslem w takiej trasie pojedziemy więc o nawet 15-20 zł taniej na każdych 100 kilometrach.
Źródło: NowyObywatel.pl
Samochód elektryczny tak ale pod warunkiem że elektryczność będzie tworzona w ogniwach wodorowych samochodu, a wodór będzie pochodził ze zgazowywania podziemnego Polskiego węgla i po elektrolizie wody enerią z farm wiatrowych. AA i cena i wygląd taki jak spalinowych.
Ciekawe opracowanie tematu:
https://www.youtube.com/watch?v=gfKqraWRSSs
EEEEEEEEEEEco tam, elektryczny samochod /samochud/…..Moj sasiad /muj somsiad/ wymyslil i chcial wyslac jako prezent kurduplowi elektryczne krzeslo..niestety nieudalo sie to..powiadomiono jego ze taki sam wynalazek zostal opatentowany wiele tam temu….
Tez mi cos..elektryczne auto…a ja mam w domu na elektryke pralke,lodowke,TV i wiele innych rzeczy i nie chwale sie jak oni ze majom auto z elektrycznym fotelem w srodku.
W Polsce zaczyna kończyć się eldorado dla użytkowników elektryków. Na razie wprowadzamy opłaty za ładowanie, ale już zaraz skończy się darmowe parkowanie i korzystanie z buspasów. Dowcip tylko taki, że o ile na zachodzie Europy poczekali aż ludzie trochę tych samochodów kupią to u nas jak zwykle jakby mogli to by od razu zdemontowali z człowieka skarpetki. Pewnie Morawiecki liczy, że to jeszcze bardziej zachęci ludzi do kupowania tych samochodów. W końcu jego zdaniem ludzie są tak głupi, że to działa. A jeszcze zabawniej będzie jak za kilka lat elektryki z zużytymi akumulatorami zaczną wypadać na rynek wtórny. Ja np. już od dawna nie widziałem na oczy takiego Priusa pierwszej generacji, choć to i tak była hybryda.
A czy ktoś siedzący w temacie samochodów elektrycznych w ogóle wie ile się zarabia w Polsce?
Samochody elektryczne w obecnej postaci to faktycznie tylko rozwiązanie przejściowe, gdyż nie mają żadnego (ani ekonomicznego, ani tym bardziej ekologicznego) uzasadnienia.
Pytanie tylko, kto na tym chce zarobić?
Przyszłość to wodór, i im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej.