Liczba wyświetleń: 727
W marcu dobiegły końca grupowe zwolnienia w fabryce należącej do Fiat Auto Poland. W konsekwencji pracę straciły aż 1934 osoby. Aktualnie okazuje się jednak, że redukcja pracowników na taką skalę mijała się z celem.
Bezpośrednio po uszczupleniu kadry pracowników okazało się, iż zaczęło brakować rąk do pracy. W efekcie rozpoczęła się fizyczna eksploatacja tak charakterystyczna dla międzynarodowych koncernów i korporacji. W ich koncepcji zatrudnieni pracownicy są jedynie siłą roboczą bądź zasobami ludzkimi.
Pierwszym krokiem była praca w nadgodzinach. Kolejnym tydzień pracy trwający 6 dni. Wbrew zapowiedziom ze strony kadry zarządzającej, która dniami wolnymi w długi weekend miała pracownikom zrekompensować pracę ponad ludzkie siły – zatrudnieni musieli się stawić w fabryce w dniach 29 i 30 kwietnia. Naczelnym argumentem postępującej eksploatacji ma być rosnąca liczba zamówień ze strony kontrahentów.
Pracownicy w następstwie dramatycznej sytuacji coraz głośniej zaczęli wyrażać swój sprzeciw. Narzekali głównie na maksymalne przeciążenie pracą. Wówczas dyrekcja zgodziła się na ponowne zatrudnienie 150 pracowników. Jak przekonują liderzy związkowi Solidarności, wątpliwe by znacząco poprawiło to sytuację w tyskiej fabryce.
Na podstawie: solidarnosc.org.pl
Źródło: Autonom
Znam ten cały ich system. Pracuję akurat w fabryce autobusów, ale problem ten sam. Najpierw pozwalniali maksimum ludzi, później przy tej samej produkcji wyciskali ile się da, następnie jak już terminy goniły i nadgodziny przerastały limity roczne, oraz koszty produkcji, zaczęli przyjmować pracowników, oczywiście tymczasowych, poprzez firmy zewnetrzne. Ot, cała ich polityka. Zostawić kręgosłup, a reszta z doskoku. I tak pracują dwa, trzy miesiące, później miesiąc przerwy i tak w kółko. Cała nasza POlska…
A jak „miłościwie nam panujący” wprowadzą nowy kodeks pracy to powyżej opisane działania zostaną w pełni zalegalizowane. A wtedy zostanie tylko „ruki po szwam” i „jawohl” jak było kiedyś u naszych sąsiadów.
Zastanówcie się nad tym tekstem noblisty Bertranda Russella, który już 70 lat temu pisał o beznadziejności ustroju kapitalistycznego:
Oto moralność państwa niewolniczego praktykowana w okolicznościach zupełnie niepodobnych do tych, w jakich powstała. Nic dziwnego, że doprowadziła do katastrofalnych wyników. Dla ilustracji rozważmy jakiś przykład. Przypuśćmy, że w danej chwili pewna liczba robotników zajmuje się produkcją szpilek. Ludzie ci wyrabiają wszystkie szpilki, jakich świat potrzebuje, pracując – powiedzmy – osiem godzin dziennie. Pewnego dnia ktoś robi wynalazek, dzięki któremu ta sama liczba ludzi może wyprodukować dwa razy więcej szpilek niż dotychczas. Ale świat nie potrzebuje więcej szpilek; szpilki są już tak tanie, że ich sprzedaż nie powiększy się prawie wcale, jeśli obniży się ich cena. W świecie rozumnym każdy, kto trudni się produkcją szpilek, zacząłby pracować cztery godziny zamiast ośmiu, a wszystko poza tym zostałoby po staremu. Jednak w świecie rzeczywistym uznano by to za demoralizację. Wszyscy pracują nadal osiem godzin, szpilek jest za dużo, część przedsiębiorców bankrutuje i połowa ludzi zatrudnionych przy produkcji szpilek traci pracę. W rezultacie otrzymujemy tę samą ilość wolnego czasu, co w systemie racjonalnym, z tą tylko różnicą, że gdy jedna połowa ludzi nie ma nic do roboty, druga nadal się przepracowuje. W ten sposób staje się pewne, że nieunikniony przyrost wolnego czasu zamiast być źródłem powszechnego szczęścia, spowoduje pomnożenie niedoli. Czy można wyobrazić sobie większy obłęd?
Następny komuch @egzopolityka, nie da się na siłę uszczęśliwić wszystkich, nie da się przewidzieć potrzeb ludzi, które są nieskończone. Już podejmowano próby uszczęśliwienia każdego i ustalenia odgórnie tego kto i jakie ma potrzeby. Skończyło się na głodzie, ubóstwie i niewoli. Chcesz takiego oświecenia @egzopolityka?
Kapitalizm w swojej pierwotnej postaci jest jasny, masz jakąś potrzebę? To działaj, nikt nikogo nie zmusza do pracy i mówienie o kołchozach czy obozach pracy dzisiaj to wielkie nieporozumienie i przesada. Inną kwestią jest wynagrodzenie, o to tylko się rozchodzi.
@ Devi
Powtarzasz neoliberalne bzdury bez głębszego zastanowienia się.
Czemu nie stworzyć wszystkim równych szans przez zlikwidowanie prywatnej własności darów natury?
Żyjące na pustynnych obszarach Kalahari plemiona potrzebują 14-17 h tygodniowo na zapewnienie sobie środków na utrzymanie, a żyją jeszcze w epoce kamiennej.
Tymczasem np. Polak pracujący tyle samo godzin dziennie, dodatkowo wspomagany najnowszymi technologiami, nie jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie.
Dlaczego?
Bo różnego rodzaju łotrzy uniemożliwiają mu dostęp do darów natury twierdząc, że są one ich.
Zlikwidować tą niesprawiedliwość i zobaczymy jak każdy da sobie radę.
@cetes:
Rozumiem więc, że klęska socjalizmu to bzdury…? 🙂
Od siebie dodam, że ani ze mnie kapitalista, ani socjalista – bo wszystko to dla mnie to samo: gospodarcze ramię politycznego systemu, którego podstawowym zadaniem jest hodowla ludzi. Zarówno jeden jak i drugi system używa kija oraz marchewki (w rzeczywistości kijów zawsze jest więcej, niż marchewek) na ogłupionych ludzi, którzy albo stają się hienami, albo bezwolnymi dziećmi, o które ktoś musi dbać: hieny skaczą sobie nawzajem do gardeł, utrzymując wszystko poniżej pewnego poziomu, a bezwolne dzieci nie wznoszą się ponad nic, bo nie umieją – jeżeli już, to ktoś musiałby to zrobić za nie. Dzięki zaś powyższemu, pasożytująca kasta rządząca może pasożytować nadal, a i nader skutecznie.
Dziel i rządź…
Pozdrawiam,
Prometeusz