Liczba wyświetleń: 632
Koszty utrzymania mieszkań drastycznie rosną. 1/5 wydatków przeciętnej polskiej rodziny stanowią opłaty za nośniki energii oraz związane z utrzymaniem mieszkania.
Jak informuje Wyborcza.biz, z danych GUS wynika, że rzeczywiste obciążenie wielu rodzin o niskich dochodach oraz emerytów i rencistów jest w praktyce jeszcze większe. Tymczasem rodziny na zachodzie Europy przeznaczają na utrzymanie mieszkań zwykle kilkanaście procent swojego domowego budżetu.
Rosnącym kosztom utrzymania mieszkań towarzyszy u nas spadek przeciętnego dochodu rozporządzalnego, czyli kwoty, którą dostajemy na rękę po odliczeniu podatku dochodowego oraz składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. Według danych GUS, w 2011 r. statystyczny Polak miał co miesiąc do dyspozycji 1227 zł, czyli o 1,4 proc. mniej niż rok wcześniej. Co niepokojące, z taką sytuacją mamy do czynienia po sześciu kolejnych latach realnego wzrostu dochodów. Obecnie pensje nie rosną, tymczasem opłaty za wodę i ścieki czy za wieczyste użytkowanie gruntu – owszem.
Nie bez znaczenia jest również wzrost cen nośników energii, która pochłania aż blisko 9 proc. wydatków statystycznej rodziny. Według GUS, w ciągu ostatnich 12 miesięcy prąd podrożał o 5,9 proc., opał – o 7,5 proc, a gaz najmocniej – aż o 14,9 proc.
„Każdy, kto płaci te rachunki, widzi, że rosną szybciej od podawanego przez GUS wskaźnika inflacji” – komentuje analityk rynku nieruchomości Home Broker, Bartosz Turek. Ponadto zwraca on uwagę, że już za rok rynek energii może zostać uwolniony, co może skutkować skokowymi podwyżkami opłat za energię elektryczną.
Nie wiadomo, ile przeciętny Polak wydaje obecnie co miesiąc na utrzymanie mieszkania. Z pochodzących z końca 2010 r. danych GUS wynika, że wydawał 199,9 zł. „Na tę pozycję składają się, podobnie jak w przypadku koszyka inflacji, koszty czynszu, energii i wody” – wyjaśnia Bartosz Turek. „Na podstawie tempa wzrostu cen można szacować, że dziś na utrzymanie mieszkania statystyczny Polak wydaje 221,2 zł. Miesięczne wydatki czteroosobowej rodziny wynoszą więc 884,8 zł. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosły one o 55,4 zł” – dodaje analityk.
Źródło: Nowy Obywatel
Od lipca podwyżka cen energii..
A koszta wzrosną jeszcze bardziej jak rudy donek wprowadzi podatek katastracyjny (zapewne nie będzie się tak nazywał, ale wiadomo o co chodzi). Skoro do tej pory bezrobocie i rząd nieudaczników nie doprowadzili jeszcze ludzi do granic wytrzymałości to na pewno jak zaczną się masowe eksmisje i ludzie zaczną tracić domy/mieszkania to może się obudzą, tylko potem będzie już za późno.
Proponuję budować więcej mostów byśmy mieli dach nad głową i wszyscy mieli się gdzie schować..
Kolejny ukłon w stronę korporacji. Rząd powinien chronić obywateli przed monopolem, przez nieuczciwą konkurencją ze strony korporacji (wszak nie ma w ich przypadku „wolnego rynku”, bo majątek jakim dysponują przekracza często kasę państwa). Istnieje coś takiego jak dobro wspólne – powietrze, woda, energia elektryczna, paliwo… bo to siła napędowa życia i cywilizacji. Dobra wspólne nie powinny podlegać prawom rynku, a zwłaszcza zmonopolizowanego. Nasz rząd jest rządem korporacji, a nie swoich wyborców. Chociaż właściwie decyzje podjęte zostały poza Polską.
dfg – to co piszesz to czystek wody lewactwo i socjalizm… (żart).
A tak poważnie: dobrze, że jeszcze ktoś operuje takimi pojęciami jak „dobro wspólne”. To znaczy, że liberastyczna propaganda jeszcze nie wszystkim móżdżki przemyła.
Cała nasza planeta jest typu STS, więc ludzie nie rozumieją gdy ktoś mówi o potrzebie współdziałania wszystkich mieszkańców dla zapewnienia im dobrobytu. Niezrozumiałe są więc pojęcia społecznego podziału dochodu narodowego, zamiast tego, żeby większość tych pieniędzy szła dla kapitalistów.
jako głowa rodziny zajmuje się płaceniem rachunków, żeby zapanować nad tym wszystkim skrupulatnie prowadzę ewidencję zużycia mediów. W 2001 roku za miesięczne zużycie 100 kWh energii elektrycznej płaciłem 33,01 zł (brutto), w 2012 roku za miesięczne zużycie 100 kWh płacę 68,51 zł (brutto). To jest 107% więcej niż 11 lat temu, czyli średnio cena energii elektrycznej rośnie 10% w ciągu roku. Z gazem jest jeszcze gorzej. Parę lat temu zainwestowałem w piec węglowy, dzięki czemu udało się ograniczyć koszta zawiązane z ogrzewaniem domu – jednak nie na długo, bo ceny węgla również rosną. Jak tak dalej pójdzie to pozostaje zdaje się wycinka lasu na zimę ;/ Planuję w ogóle zrezygnować z gazu i korzystać wyłącznie z pieca węglowego (opalanego węglem ewentualnie drewnem) z boilerem. Myślę także o zainstalowaniu paneli słonecznych i wiatraka, w celu zredukowania opłat za energię elektryczną. Uważam, że podwyżki opłat za energię, czy to elektryczną czy gaz czy węgiel, na obecnym poziomie nie są do zaakceptowania: 10% co roku, przecież nawet w bankach tak wysoko oprocentowanych lokat nie ma, nie mówiąc o tym który pracodawca zgodzi się podnosić mi pensję o 10% co roku?!
W ciągu ostatniego dziesięciolecia większość artykułów i usług podrożała 100%. Wniosek z tego jest jeden – realna inflacja wynosi 10%, a to co nam mówią oparte jest na jakichś tajemnych subiektywnych wskażnikach.