Niech powrócą wspomnienia – 6

Opublikowano: 31.05.2019 | Kategorie: Historia, Media, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1432

Dzisiaj przypominamy „Latającego Holendra”.

W styczniu 1967 roku na horyzoncie Telewizji Dziewcząt i Chłopców pojawiła się największa łajba, jaką kiedykolwiek widział świat – „Latający Holender”. Jego kapitanem został red. Bohdan Sienkiewicz z Gdańskiego Ośrodka TV. Rejs „Latającego Holendra” trwał równo 26 lat, a przez jego pokład przewinęło się milion dziewcząt i chłopców z całej Polski.

– „Latający Holender” był legendarnym żaglowcem na którym wszystko mogło się zdarzyć, a pływał gdzie go poniosło – przypomina Sienkiewicz. – Na jego pokład mógł się zabrać każdy, kto chciał przeżyć wielką morską przygodę. Było to możliwe dzięki wykorzystaniu przez Naczelną Redakcję Programów dla Dzieci i Młodzieży, najpopularniejszego mas medium, jakim była telewizja.

„10 stycznia 1967 Telewizja Gdańsk zainaugurowała nowy cykliczny program dla młodzieży pt. „Latający Holender” – informował tygodnik „Radio i Telewizja”. Poszczególne pozycje ukazujące się raz w miesiącu na ogólnopolskiej antenie przynoszą relacje o interesujących wydarzeniach z dziejów polskiej żeglugi, słynnych wyprawach morskich, głośnych katastrofach, o korsarzach i piratach. Odbiorcy tego programu poznają dramatyczne dzieje wielu polskich jednostek morskich, sukcesów naszych okrętów wojennych w latach drugiej wojny światowej, dowiedzą się, jak powstaje współczesny, nowocześnie wyposażony statek i jak będzie wyglądał w przyszłości”.

Założenie było proste – jesteśmy państwem morskim posiadającym dostęp do morza oraz gospodarkę morską, ale nie jesteśmy i długo jeszcze nie będziemy, narodem morskim. Aby to zmienić trzeba rozpoczynać od edukacji najmłodszych.

Bohdan Sienkiewicz:

– Chcieliśmy, aby w przyszłości młodzi widzowie „czuli” morze, byli jego entuzjastami i rozumieli najbardziej złożone zagadnienia gospodarki morskiej.

Sienkiewicza wspierało wiele uznanych autorytetów: Jerzy Miciński – guru publicystów morskich, redaktor naczelny „Morza” i „Żeglarza”; Stanisław Ludwig – I oficer na „Zawiszy Czarnym” Mariusza Zaruskiego, współtwórca Państwowego Centrum Wychowania Morskiego, szef działu literatury fachowej i zastępca dyrektora „Wydawnictwa Morskiego”; kapitan ż.w. Wojciech Zaczek – wykładowca Szkoły Morskiej, czynny kapitan PMH, oficer polskiej floty pływającej w czasie wojny w służbie aliantów czy historyk komandor ppor. Rafał Witkowski, a także całe grono kapitanów żeglugi wielkiej, uczestników popularnych telewizyjnych „Gawęd wilków morskich”, a także żeglarzy: Krzysztofa Baranowskiego, Teresę Remiszewską, Zbigniewa Puchalskiego, Michała Sumińskiego, Adama Jassera, Krystynę Chojnowską-Liskiewicz, Andrzeja Urbańczyka oraz „wielkich rybaków”: Wiktora Gorządka i Kazimierza Wojciechowskiego.

Dziewczęta i chłopcy, po przesłaniu zgłoszeń wydrukowanych w „Świecie Młodych” i „Tygodniku Morskim”, byli wciągani na listę załogi po czym otrzymywali „karty marynarskie” żaglowca, którego armatorem była Telewizja Gdańsk.

Małgorzata Wójcik-Manasterska:

– Lata sześćdziesiąte XX wieku, nieduża miejscowość Czyżew w dawnym województwie podlaskim, oddalona od wielkiej wody aż 400 kilometrów. A tam młoda dziewczyna, która marzy o dalekim świecie. Kornel Makuszyński napisał „Wielką bramę”, piękną powieść o początkach Gdyni i dla mnie taką wielką bramą był „Latający Holender”. To on umożliwił mi realizację marzeń.

Wszyscy załoganci byli zobowiązani do rozwiązywania zadań podawanych na zakończenie każdego programu.

– To co było w nim istotne, a czego wówczas, jako nastolatkowe, nie docenialiśmy, to fakt, że zmuszał nas do edukacji – wspomina pani Małgorzata. – Żeby rozwiązywać zadania trzeba było szukać informacji w książkach, almanachach, podręcznikach, śledzić najnowsze osiągnięcia w światowej gospodarce morskiej, przemyśle okrętowym, żeglarstwie.
Zadania były odpowiednio punktowane, a nagrodą był udział w obozie żeglarskim.

Bohdan Sienkiewicz:

– Oglądało nas przeciętnie około miliona widzów, a sto tysięcy przez cały czas brało aktywny udział w naszej zabawie. Pięć tysięcy spośród nich uczestniczyło w obozach i rejsach. Młodzi ludzie z całego kraju, a byli to chłopcy i dziewczęta z Rzeszowa, Krakowa, Wrocławia, Zambrowa, pływali w czasie wakacji na „Zawiszy Czarnym”, „Darze Młodzieży”, „Henryku Rutkowskim”, na „Iskrze”, a także na szalupach i dezetach. Uwierzyli nam, a my staraliśmy się dbać, by wyrośli z nich aktywni, odpowiedzialni i pomysłowi młodzi ludzie.

W „Latającym Holendrze” telewizyjną karierę rozpoczynał red. Michał Dąbrowski:

– Żebyście wiedzieli z jak dalekich stron, dzięki Telewizji Dziewcząt i Chłopców, ludzie poszli na morze: małopolskie, śląskie, opolskie – wylicza jednym tchem Michał Dąbrowski. – Wielu nigdy na oczy nie widziało statku i nie poczuło soli Bałtyku. Pamiętam chłopaka, który przyjechał do Gdyni, podbiegł do brzegu i zupełnie zwariował, gdy zobaczył tę wielką wodę i pusty horyzont. Tak jak stał, w długich dżinsowych spodniach, koszuli, swetrze i z plecakiem na ramieniu, wszedł do morza po pas, zanim się opamiętał.

Programy „Latającego Holendra” dokładnie odwzorowywały podróż dookoła świata w którą wyruszyliśmy na nowoczesnym trampie oceanicznym i to według wszelkich zasad obowiązujących we współczesnej żegludze. Poznawaliśmy obce porty, panujące tam zwyczaje, zasady przewożenia ładunków i związane z tym kłopoty. Gdy statek przechodził równik odbywał się prawdziwy chrzest, a uczestnicy otrzymali od Neptuna pamiątkowe dyplomy.

Walorem decydującym o niezwykłej popularności programu, jak i bodźcem do całorocznego wysiłku w rozwiązywaniu zadań, była akcja letnia. Istotną rolę odegrał tu kapitan ż.w. Adam Jasser i jego Bractwo Żelaznej Szekli.

– Pomysł stworzenia „szkoły charakterów” – wspomina Adam Jasser – nasunął mi się na początku lat siedemdziesiątych XX wieku w Jastarni. Byłem kierownikiem wyszkolenia żeglarskiego w przedwojennym ośrodku Ligii Morskiej. Stał tam potwornie zaniedbany, piękny drewniany kecz „Generał Zaruski”.

I tak w jego kubryku powstało Bractwo Żelaznej Szekli. Był rok 1973.

Adam Jasser:

– Przyszło mi na myśl, aby właśnie na „Zaruskim” zorganizować dla młodzieży rejsy inicjacyjne, przyjmując chętnych bez zbędnych formalności.

Red. Stefan Wysocki podał w „Lecie z Radiem” komunikat o rekrutacji. Nadeszła lawina zgłoszeń.

Henryk Kabat w „Tygodniku Morskim” tak o tym pisał: „Byli to chłopcy i dziewczęta z miejscowości odległych od morza, pozbawieni w zasadzie możliwości zetknięcia się z żeglarstwem na co dzień, w wieku od dwunastu do szesnastu lat, zdrowi – co musieli udokumentować świadectwem lekarskim, wyposażeni w zgodę rodziców i kartę pływacką oraz 250 złotych przewidzianych na opłacenie pełnomorskiego rejsu na jachcie „General Zaruski”.

Młodzież teorii uczyła się z programów „Latającego Holendra”, praktyki odbywała podczas obozów żeglarskich organizowanych przez Bractwo Żelaznej Szekli Adama Jassera. Każdy z turnusów kończył się tygodniowym rejsem po Bałtyku na „Henryku Rutkowskim”, „Zawiszy Czarnym”, „Janie z Kolna”, „Wielkopolsce” a później na specjalnie zbudowanej dla Bractwa „Pogorii”. Wielu z tych, którzy rozwiązywali co tydzień zadania proponowane przez redakcję, poszło potem do Wyższej Szkoły Morskiej w Gdańsku i Szczecinie, wielu zostało znanymi żeglarzami, wielu też podjęło pracę w gospodarce morskiej.

– Przyznam szczerze, że do tej pory jestem zdumiony tym, co zrobił PRL w rozwoju gospodarki morskiej – podkreśla Bohdan Sienkiewicz. – Ponad 170 statków w samych Polskich Liniach Oceanicznych utrzymujących połączenia z całym światem, 140 nowoczesnych statków rybackich łowiących na najważniejszych łowiskach globu, budowa Portu Północnego w Gdańsku, drugie miejsce na świecie w budowie przemysłowych statków rybackich. To była wielka kontynuacja i rozwinięcie, na niespotykaną dotąd skalę, przedwojennych tradycji Polski Morskiej, a także wielkich, mądrych i dalekowzrocznych idei Eugeniusza Kwiatkowskiego. A my, twórcy, byliśmy entuzjastami tych projektów.

Andrzej Starzec, gdański bard, jest autorem tytułowej piosenki programu, którą przypominam i dedykuję wszystkim „holendrowcom”:

„Latający Holender, latający, to cóż
Oceany bezkresne mu niestraszne i już
Latający Holender każdy port prawie zna
Tam, gdzie zechce wszędzie trafi, on załogę dzielną ma.”

Pamiętajcie o tym drodzy widzowie „Latającego Holendra”, koleżanki i koledzy zasiadający przed telewizorami by obejrzeć wspaniałe programy Telewizji Dziewcząt i Chłopców.

Autorstwo: Sławomir W. Malinowski
Źródło: Trybuna.info


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. Fenix 02.06.2019 09:34

    I byli szczęśliwi, teraz na siłę uszczęśliwia TV programem , wy/wyrokiem wielkiego brata na żywo.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.