Narkotyki i imperialna mobilizacja w obronie pokoju

Opublikowano: 30.06.2009 | Kategorie: Gospodarka

Liczba wyświetleń: 588

Jarosław Jakimczyk, dziennikarz magazynu „Wprost”, zaniepokoił niedawno czytelników portalu money.pl swoim doniesieniem z frontu „wojny z narkotykami” w Afganistanie, którą ujrzał na własne oczy. Przerażony sytuacją, jaką dostrzegły jego rozpalone miłością do Ameryki dziennikarskie zmysły, pisał tak: „Miejscowi baronowie narkotykowi szczodrze finansują talibów w zamian za ochronę opiumowych interesów. Talibowie uzyskują w ten sposób środki finansowe niezbędne do zakupu broni i sprzętu wojskowego.” Amerykanie mają, jak na cowboyów przystało, ciężkie zadanie, zwłaszcza, że efekty ich działań „widoczne staną się dopiero po latach” – daje słowo reporter, bowiem „Amerykanie, którym zależy na trwałym pokoju w Afganistanie (…) muszą o tym wiedzieć, mając bogate doświadczenie w walce z kartelami narkotykowymi w Kolumbii”. (1)

Bogactwo amerykańskich doświadczeń, które nasi dziennikarze mierzą z pewnością w dolarach, paraliżuje najwyraźniej umysły, zwłaszcza osób o słabszych charakterach, jakich wymaga wierna służba w korporacyjnych mediach.

Według danych z 2003 r. handel narkotykami stanowił „trzeci pod względem wartości międzynarodowy towar handlowy po ropie naftowej i produkcji przemysłu zbrojeniowego”. Organizacja międzynarodowego handlu narkotykami przynosi eksporterom używek jednak niewielki udział w zyskach. Około 95% dochodu generowanego z narkotyków trafia na konta pośredników handlowych, polityków, międzynarodowych mafii i – zaangażowanych w pranie nielegalnych pieniędzy – korporacyjnych instytucji bankowych w krajach ich przeznaczenia. Wynika to z faktu, że, przykładowo, heroina na rynkach zachodnich osiąga około 100-krotnie wyższą cenę od tej, jaka oferowana jest producentom opium w miejscu jego pochodzenia. Cena, osiągana przez heroinę w różnych krajach Zachodu, jest różna i poza uwarunkowaniami rynkowymi zależy od stopnia czystości narkotyku oraz wielkości nabywanej porcji. (W USA cena grama heroiny o czystości 50-80% waha się w granicach 70-95 $. Cena może być niższa, gdy czystość heroiny spada nawet do 30%. Sprzedawana jednak w małych działkach tzw. „torebkach” – zawierających 25 mg narkotyku o stuprocentowej czystości – za 10 $ za sztukę osiąga tym samym horrendalną cenę, 400 dolarów za gram. W Wielkiej Brytanii średnia cena heroiny, o czystości nie przekraczającej 50%, wahała się w granicach 40-80 funtów za gram.)

Wracając do talibów, którzy rządzili w Afganistanie do chwili napaści zbrojnej USA, zdołali oni ograniczyć produkcję opium w swoim kraju do rekordowo niskiego poziomu – 180 ton w skali rocznej – doprowadzając w 2001 r. do 94-procentowej redukcji zbiorów maku w stosunku do roku poprzedniego. Sytuacja musiała być niepokojąca dla międzynarodowego systemu finansowego, skoro w Anglii zaczynało brakować heroiny na ulicach. Podążając jednak za logiką myśli pana Jakimczyka, trudno jest powstrzymać się od refleksji, że Amerykanie ze swoim „bogatym doświadczeniem” w Kolumbii, która od lat jest dostarczycielką niemal całej kokainy produkowanej na świecie, mogliby z pewnością wiele nauczyć się od talibów, biorąc pod uwagę fakt, że po amerykańskiej inwazji produkcja opium w Afganistanie w przeciągu roku wzbiła się na poziom 3700 ton w skali rocznej, a w roku 2004 osiągnęła poziom 4000 ton. Podatnicy amerykańscy (i również polscy), którzy płacą za rzekomą wojnę z narkotykami, powinni, jak się wydaje, wynająć do tego celu siły bardziej kompetentne, skoro efekty działań największej armii świata są tak żałosne. Żałosne są nie tylko w Afganistanie ale również w Kolumbii – dostarczającej Amerykanom poza kokainą tak unikalnie „bogate doświadczenie”. (2)

Ktoś złośliwy mógłby skomentować, że armia amerykańska, dysponująca najnowocześniejszymi środkami technologicznymi i budżetem, jaki mógłby podnieść z martwych naszą planetę, jest najwidoczniej wielką gromadą umysłowo upośledzonych dyletantów, skoro „walcząc z narkotykami” doprowadza do wzrostu ich produkcji, którą kilka lat wcześniej potrafił efektywnie ograniczyć ubogi rząd talibów. Do takich wniosków, prostą drogą, powinien dojść każdy, kto do tej pory wierzył w pokojowe intencje władców globalnego imperium, którzy jakkolwiek zawzięcie potępiają postulaty angażowania się państwa w cele społeczne, niegenerujące prywatnych zysków, to w przypadku działań na arenie międzynarodowej przyjmują postawę heroicznych i bezinteresownych krzewicieli moralności.

Zostawmy jednak dogmaty zachodniej wiary konsumentom korporacyjnej karmy i skupmy się na sednie sprawy: na pytaniu, co właściwie robimy dziś w Afganistanie poza mitologiczną misją szerzenia „trwałego pokoju” i „walką z narkotykami”. Dla wielu może wydać się to zaskakujące ale o powodach inwazji na Afganistan pisał już w 1997 r. czołowy amerykański strateg geopolityczny Zbigniew Brzeziński. „Zgodnie z szacunkami US Departament of Energy (ministerstwo ds energii) światowe zapotrzebowanie na energię w okresie między 1993 a 2015 r. wzrośnie o ponad 50%, a najbardziej znaczący wzrost poziomu spożycia energii nastąpi na Dalekim Wschodzie. Już w chwili obecnej procesy gospodarcze w Azji są źródłem olbrzymiej presji, wymuszającej eksplorację i eksploatację nowych złóż energii, a wiadomym jest, że region Azji Centralnej i basen Morza Kaspijskiego posiadają zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej, przy których blednie bogactwo Kuwejtu, Zatoki Meksykańskiej czy Morza Północnego”. Pisał dalej, że w najbliższej przyszłości „najbardziej naglącym celem strategicznym będzie uniemożliwienie jakiemukolwiek państwu czy też grupie państw próby wyparcia czy choćby zmniejszenia w istotnym stopniu dominującego znaczenia Stanów Zjednoczonych z Eurazji”. Zadania żandarma i feudalnego władcy świata mogą jednak wywołać sprzeciw opinii społecznej w trakcie przyszłej „imperialnej mobilizacji”, tłumaczył Brzeziński, albowiem “Ameryka stająca się w coraz większym stopniu społeczeństwem multikulturowym, będzie napotykać na coraz większe trudności w procesie kreowania poparcia opinii publicznej w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej, z wyjątkiem okoliczności poważnego i powszechnie odczuwanego, bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego”. W ten sposób spisek międzynarodowych terrorystów i handlarzy narkotyków posłużył jako źródło głównego zagrożenia dla szczęścia tego miłującego pokój narodu i całej globalnej kultury kapitalistycznej. Do wytwarzania poczucia zewnętrznego zagrożenia potrzebni byli i są zdyscyplinowani ideologicznie dziennikarze, wynajmowani przez korporacyjne instytucje medialne. (3)

Autor: Zbigniew Jankowski
Źródło: Spliff

MATERIAŁ ŹRÓDŁOWY

(1) J. Jakimczyk, www.money.pl, „Opium w Afganistanie finansuje talibów”, 19.04.2007;

(2) M. Ruppert, Crossing the Rubicon, New Society Publishers, 2004, s. 75, 68;

(3) Z. Brzeziński, The Grand Chessboard: American Primacy and its Geostrategic Imperatives, Basic Books, 1997, s. 125, 211.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. JamiroQ 30.06.2009 11:33

    Przepięknie… Czy ktoś jeszcze pamięta aferę z polskimi oficerami wracającymi z Afganistanu z dziesiątkami tysięcy dolarów w kieszeniach?

  2. neuron 06.07.2009 22:41

    nawet nie słyszałem o takiej aferze a co dopiero pamiętać…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.