Liczba wyświetleń: 632
Glenn Jorgensen z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego udowodnił, że gdyby samolot stracił tylko tę część skrzydła, którą wskazuje MAK, a za nim tzw. komisja Millera, powinien odlecieć wzbijając się o ponad 40 metrów ponad lotnisko i zdołać odejść na drugi krąg – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl Antoni Macierewicz, przewodniczący Zespołu Smoleńskiego.
– Opinia międzynarodowa jest wciąż żywo zainteresowana tragedią smoleńską. Media o tym milczą, ale wybitni naukowcy wciąż ją analizują i po kolei dochodzą do tych samych wniosków, do których doszedł dotychczas Zespół Parlamentarny, a mianowicie: że to eksplozja zniszczyła Tu-154M – mówi nam Antoni Macierewicz komentując wyniki badań duńskiego eksperta Glenna Jorgensena z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego.
Joergensen początkowo uznał, że to wersja przedstawiona przez MAK i Zespołu Millera jest prawdziwa jednak wielomiesięczne badania i obliczenia dobitnie pokazały, że jest inaczej, a historia katastrofy opowiedziana przez obie komisje przedstawia fałszywy obraz katastrofy.
– Najpierw chciałem udowodnić, że oficjalna wersja przebiegu katastrofy jest poprawna, ale kiedy zacząłem analizować dane, stwierdziłem, że się mylę i według wersji, która jest podawana, ta katastrofa nie mogła mieć miejsca – mówił Jorgensen w Sejmie, wyjaśniając motywy, dla których zajął się katastrofą smoleńską.
Według duńskiego eksperta przy utracie tylko końcówki skrzydła, co – jak przypomniał – „zakłada raport MAK i raport komisji Jerzego Millera, samolot nie uderzyłby w ziemię, ale w miejscu, gdzie nastąpiło to zderzenie, miałby wysokość prawie 40 metrów i by odleciał”.
– Przy utracie tylko kawałka skrzydła samolot straciłby tylko 5 proc. siły nośnej. Znalazłby się ok. 30 metrów na północ i byłby na wysokości ok. 40 m nad miejscem pierwszego uderzenia w ziemię – powiedział Jorgensen.
Według niego hipoteza o utracie dodatkowego fragmentu skrzydła zgadza się z tym, co znaleziono wśród szczątków samolotu, gdzie – jak zauważył – „fragmenty lewego skrzydła leżały blisko ulicy”.
– Oficjalne analizy nie wyjaśniają kąta przechylenia samolotu w momencie uderzenia w ziemię, śladów na ziemi pozostawionych przez lewe skrzydło i ogon samolotu oraz dziwnego zachowania steru wysokości. To wszystko może być wyjaśnione w sytuacji, gdy założymy, że samolot stracił dodatkowy fragment skrzydła – przekonywał ekspert z Danii.
Zdaniem Jorgensena „coś stało się z lewym sterem wysokości”, a „jedna z hipotez może być taka, że podczas utraty skrzydła jakieś elementy, które odpadły, uderzyły w ster wysokości”.
Ponadto – w ocenie Jorgensena – „wysokość samolotu w miejscu gdzie rośnie brzoza nie mogła być niższa niż 11 metrów”.
Autor: kp
Źródło: Niezależna.pl
stworzyli mgłę, wprowadzili złe dane do GPS-a i sprowadzili ich na ziemię, HAARP i amerykańskie satelity, znaczy centrum kontroli stanów zjednoczonych
Hipoteza o robocie naszych sojuszników z NATO nie wydaje mi się dzisiaj fantastyczna. W kontekście tego, co wiemy o możliwościach systemu HAARP, nie brzmi to niedorzecznie. A skandaliczna wypowiedź Brzezińskiego o wszystkich tych, którzy dopuszczają opcję zamachu, jeszcze bardziej ku tej hipotezie mnie skłania. Kto na tym skorzystał? Kaczyński, który był taki proamerykański, został wykorzystany do rozgrywek w Gruzji, ale później stał się tylko balastem. Istnienie tzw. obozu patriotycznego w Polsce masonom( Rockefeller i spółka) z USA nie jest na rękę. Chcąc robić rząd światowy muszą pozbyć się takiej zakały. (Dla przykładu: na posiedzeniu Grupy Bilderberg przeznaczono ciężkie pieniądze na robienie czarnego PR Węgrom) No i po trzecie, gdzieś trzeba poćwiczyć możliwości HAARP.
Ciekawe dlaczego nikt się nie zastanawia nad tym czy w ogóle był taki lot?