Liczba wyświetleń: 857
Michael był „złotym dzieckiem” i oczkiem w głowie swojej rodziny, bardzo lubił szkołę i aktywnie uprawiał sport. Zawsze bardzo lubił jeść, jadł wszystko i dużo. Uwielbiał słodycze, sam piekł ciasta i od razu połowę sam zjadał. Jadł za dużo, ale nie tył, bo był wysportowany i aktywny. W jego rodzinie występowały przypadki cukrzycy, a on wiedział, że było to spowodowane złym odżywianiem.
Na studiach interesował się duchowością i metafizyką i ćwiczył jogę, ale ponieważ chciał zadowolić rodzinę w pełni poświęcił się karierze. Jak powiedział – zaprzedał duszę dla kariery. Objadał się, kiedy chciał przed czymś uciec i napychał się przed spaniem. Jego matka długo chorowała na raka i w końcu umarła, stresował się pracą i bardzo cierpiał. Żeby zagłuszyć stres objadł się hamburgerami i opijał sokami z cukrem.
Przestał się ruszać i zaczął tyć. Ważył ponad 130 kg, ale się tym nie przejmował i objadał się jak dawniej. Wkrótce potem zdiagnozowano u niego cukrzycę. Nie potrafił być konsekwentny w trzymaniu się diety, bywało, że nie jadał mięsa wcale, a innym razem opychał się hamburgerami.
Przez kilka lat trwał w zaprzeczaniu. Miał dobre chęci, ale złe informacje – wierzył jak wszyscy, że cukrzyca jest nieuleczalna i że trzeba brać insulinę. Nie chciał robić tego, co nakazywali lekarze, np. mierzyć poziomu cukru. Wprawdzie wiedział, że cukrzyca grozi utratą wzroku i kończyn oraz problemami z seksem i żył z tego powodu w strachu, ale nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Wiedział, że leki uzależniają, więc nie chciał ich brać.
Z powodu problemów ze wzrokiem zaczął nosić okulary, ale było coraz gorzej. Lekarz przepisał mu leki hipotensyjne na obniżenie ciśnienia w gałce ocznej i odradzał mu prowadzenie samochodu. Michael zaczął się bać ślepoty. W końcu lekarz zdiagnozował zaawansowaną retinopatię cukrzycową, grożącą krwotokiem i zaczął go namawiać na operację laserową. Skonsultował diagnozę z drugim lekarzem, który potwierdził zagrożenie utratą wzroku i konieczność operacji. Nie widział innego wyjścia, więc się zgodził i dał sobie zoperować jedno oko. Po wszystkim powiedział, że to inwazyjny i bolesny zabieg, którego nikomu nie poleca. Lekarze nie wiedzieli, jakie będą skutki pierwszej operacji, ale namawiali go na drugą.
Nie ufał lekarzom, więc postanowił poradzić sobie sam. Zaczął własne poszukiwania i znalazł doktora Gabriela Cousensa. Spotkali się w Nowym Jorku, a już następnego dnia Michael siedział w samolocie do Arizony, gdzie mieści się ośrodek leczenia cukrzycy. Jego ciotka, kiedy się o tym dowiedziała, stwierdziła stanowczo, że nie ma lekarstwa na cukrzycę. Później było jej wstyd.
Przez pierwsze 7 dni Michael pił zielone soki, medytował, uprawiał jogę i miał zajęcia z konsultantem. Któregoś dnia stracił przytomność na skutek szoku insulinowego. Lekarze kazali mu odstawić wszystkie leki.
Drugi tydzień był przeznaczony na psychoterapię. Zrozumiał, że jego życie było pozbawione słodyczy, a dusza głodna i że szukał miłości na zewnątrz siebie.
W trzecim tygodniu uczył się przyrządzać posiłki niskoglikemiczne i pożegnał się z cukrem na zawsze.
Zaraz po przybyciu do ośrodka poczuł się lepiej, ale później jego bardzo zatruty organizm zaczął się oczyszczać z toksyn, a potem odbudowywać, co spowodowało bardzo gwałtowne objawy i ostry kryzys. Były dni, kiedy trzeba go było dosłownie zanosić na zajęcia.
Poziom cukru, cholesterolu i waga spadały z dnia na dzień. Kiedy po miesiącu wrócił pełen nadziei do domu ważył 80 kg. Stosował surową dietę, zmienił styl życia i ćwiczył, a siostra bardzo go wspierała. Jego wzrok wciąż nie był za dobry i okulista namawiał go na operację. Michael otworzył książkę telefoniczną i znalazł w niej specjalistę, który nazywał siebie „okulistą żywieniowym”. Umówił się z nim i przeprowadził zlecone badania. Lekarz orzekł, że ma w organizmie za mało chromu, a za dużo wanadu. Zlecił zmianę diety, witaminy i suplementację chromem i wzrok powrócił do normy. Zrzędliwa ciotka wprost oniemiała ze zdumienia i jest zachwycona nowym Michaelem.
Michael jest szczęśliwy, stale się uśmiecha i chce powiedzieć wszystkim chorym, że nie ma chorób nieuleczalnych!
Autor: Maria Sobolewska
Źródło: Jestem za, a nawet przeciw
..no i tym artykulem pozbawila Pani Maria Sobolewska pracy wszystkich diabetologow….no ale co powie moj przyjaciel Michael, ma cukrzyce trzeciego stopnie, jest wysportowany, no moze z dieta to troche grzeszy…ale ja bym tego nie chcial jesc co on je…Pani Mario z pewnoscia odrzywianie jest wazne ale czesto nie pomaga….opowiadanie troche, jedna pani opowiadala innej pani co jej sasiadka na ulicy uslyszala od innej pani…
Ciekawy artykuł. Podobnych przypadków jest wiele. Medycyna to zastraszanie ludzi i wyłudzanie pieniędzy za pomocą leków. Istnieje dużo skutecznych metod leczenia wielu chorób z pozoru nieuleczalnych. Lekarze często się mylą i nie zdają sobie sprawy, że dla pacjenta zła decyzja może oznaczać koniec życia. Warto skonsultować się z kilkoma lekarzami przed skalpelem, a nawet z psychologiem masażystą czy dietetykiem. No i najważniejsze; nigdy nie wmawiajcie sobie, że jesteście chorzy, że nie przeżyjecie itd. Pozytywne myślenie jest pierwszym krokiem do samowyleczenia. Nie musicie łykać prochów, które niszczą wam wątrobę. Ciało ludzkie potrafi się wyleczyć samo, bez sztucznych wspomagaczy.
Na koniec taki przykład. Chłopak (nie pamiętam nazwiska) dowiedział się, że ma raka. Wiedząc, że zostało mu mało czasu postanowił resztę życia podróżować i się bawić. W ogóle nie myślał o chorobie i nie próbował się leczyć. Po jakimś czasie gdy wg lekarzy powinien już nie żyć powtórzył badania i się okazało, że raka nie ma. Wnioski są oczywiste. Polecam wykład Bruce’a Liptona na YT.
Polecam DR WILLIAM H.BATES „Naturalne leczenie wzroku bez okularów”
Jeżeli jest ktoś zainteresowany i nie zanjadzie w sieci niech się skontaktuje ze maną leszczu1skype.Chętnie wyślę ebooka.
mnie sie podoba nowa medycyna germanska-nie bede mowic poczytajcie sobie ale chodzi o to generalnie ze trzeba mechanizm regulacyjny przywrocic i lekarz ma nie leczyc tylko konsultowac ,doradzac jak ta rownowage organizmu przywrocic-HOMEOPATIA dziala podobnie i tez dobrze dobrana dziala REWELACYJNIE!!! organizm to nie tylko biologia to takze z przede wszystkim chora dusza czy cialo energetyczne.i trzeba wreszcie zrozumiec ze cialo i duch to JEDNOSC i tylko bedac w rownowadze moga zapewnic nam zdrowie.Pozatym z doswiadczenia wiem,ze zaburzenia na poziomie duchowym sa duzo powazniejsze i rozciagniete na pokolenia!!!
Dokładnie! Chora dusza, zestresowana czy żyjąca w strachu wyraża swoje niezadowolenie chorobami. Leki niszczą wątrobę dlatego zawsze szukajmy najpierw naturalnych metod leczenia. Zaczynajmy od sięgnięcia głebiej w naszą psychikę. Maleczka jeśli Cię to interesuje to wykład Bruce’a Liptona o którym wspomniałem napewno Ci się spodoba.
Nie ,, jak żyć ?,, tylko co jeść ? jak te pazerne korporacyjne córy Koryntu dla zysku wszystko napiszą lub niczego nie na piszą na etykietach !
Znacie sposoby, jak zachowywać świeżość warzyw i owoców przez jesień zimę?
inne niż zamrażanie oczywiście
Pani Mario otóż brakuje w artykule prostej informacji o typie cukrzycy. Są podstawowe dwa:
– typ I (nieuleczalny)
– typ II, o którym Pani prawdopodobnie pisze.
Typ II spowodowany jest przede wszystkim właśnie dietą i nic dziwnego że Michelowi się polepszyło gdyż pierwszym ratunkiem jest właśnie obniżenie zawartości cukrów prostych w posiłkach i krótko mówiąc zdrowe odżywianie. Jednakże nie są to żadne „cuda” tylko zmiana trybu życia. Alternatywą jest właśnie insulina dla cukrzycy typu I, zaawansowanej cukrzycy typu II (także dla osób nie dbających o prawidłowy poziom cukru).
Zgodzę się że poziom „uduchowienia”, samo nastawienie ma wpływ na przebieg choroby i leczenie. Jednak nie zgodzę się że lekarze nie informują o innych sposobach radzenia sobie z cukrzycą niż insulina i leki. Przynajmniej u nas w Polsce.