Mentzen marzy o płatnych studiach

Opublikowano: 29.03.2025 | Kategorie: Edukacja, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1220

Sławomir Mentzen chce płatnych studiów. Sam skończył studia za darmo na państwowej uczelni, gdzie „szczęśliwie” wykłada jego ojciec. Teraz, gdy ma już wszystko, chce, żeby rachunek zapłaciło kolejne pokolenie – młodzi, których często ledwo stać na wynajem pokoju, jedzenie i bilet miesięczny.

W swoim „idealnym świecie” Mentzen widzi studia jako produkt luksusowy – dla tych, których stać. W rozmowie z Krzysztofem Stanowskim powiedział wprost: „studia powinny być płatne”. Powołał się przy tym na USA i Wielką Brytanię, kraje, w których młodzi dźwigają na plecach kredyty, które można by przeliczyć na kilkaset tysięcy złotych. Nie dodał, że w tych samych krajach długi studenckie rujnują całe pokolenia.

W Wielkiej Brytanii przeciętny absolwent kończy studia z długiem sięgającym około 45 tysięcy funtów – czyli ponad 225 tysięcy złotych. Rząd wydłużył okres spłaty dla nowych pożyczek do 40 lat – czyli niemal całego życia zawodowego. W praktyce oznacza to, że wielu Brytyjczyków nigdy nie spłaci pełnej kwoty – a dług ciągnie się za nimi przez większość życia.

W USA około 45 milionów osób spłaca kredyty studenckie, a łączny dług sięga 1,6 biliona dolarów, czyli około 6,5 biliona złotych – to aż 6500 miliardów złotych. Taki dług przygniata całe pokolenie, które przez dekady nie może kupić mieszkania, założyć rodziny ani normalnie żyć. I właśnie taki model edukacji Mentzen chciałby wprowadzić w Polsce. Ale tego oczywiście już nie powiedział.

Za to powiedział coś innego: że „biedniejsi i tak już płacą”, a „bogatsi mają za darmo”. Więc czesne niby wyrówna szanse. Cóż, ktoś tu nie rozumie różnicy między patologią systemu a pretekstem do jego jeszcze większego popsucia. To tak, jakby stwierdzić, że skoro ludzie toną w błocie po kolana, to warto dorzucić im worek cementu na plecy – będzie sprawiedliwiej. Mentzen próbuje wmówić, że problemem nie są nierówności edukacyjne, tylko to, że zbyt wielu jeszcze może studiować. W jego logice: skoro niektórzy muszą łączyć naukę z pracą, to niech wszyscy zapierdalają.

Kandydat Konfederacji sugeruje też, że jak ktoś jest biedny, to „może dostać stypendium”. Serio? W Polsce stypendium socjalne to zwykle od 1000 do 1600 zł miesięcznie – często mniej niż wynajem pokoju w dużym mieście a przecież dochodzą też inne koszty.

A stypendium rektora za wyniki w nauce? Dostaje je tylko 10% studentów z najwyższą średnią albo z sukcesami naukowymi czy sportowymi. Większość studentów nie ma szans się załapać – zwłaszcza ci, którzy muszą pracować, żeby się utrzymać.

W USA, na które tak chętnie powołuje się Mentzen, rzeczywiście działają setki prywatnych fundacji edukacyjnych – wielkich, bogatych, z tradycją. Pomagają tysiącom studentów, bo są częścią dużego systemu. Nie jest to też oczywiście takie kolorowe, bo fundacje często mają swoje kryteria, preferencje i ograniczenia, które nie gwarantują wsparcia każdemu potrzebującemu.

W Polsce takiego systemu nie ma. Ani takich pieniędzy, ani takich struktur. U nas jesteś zdany na gołą uczelnię i własny portfel. I to się nie zmieni tylko dlatego, że Mentzen coś sobie wymarzył.

Mentzen nie mówi o tym, że osoby z mniejszych miast i wsi już dziś mają pod górkę. Że samo wynajęcie pokoju w Warszawie czy Krakowie to często 2 tysiące złotych. Że dojazdy, jedzenie, książki, życie – wszystko drożeje. I że wielu studentów nie ma wyboru: pracują w tygodniu, studiują zaocznie w weekendy, śpią po 4 godziny. Do tego mają słuchać, że to luksus, za który jeszcze powinni zapłacić?

Ironią losu jest to, że Mentzen sam skończył studia za darmo. I to nie gdziekolwiek, tylko na publicznej uczelni, gdzie jego ojciec jest profesorem. Jego doktorat – krótki, nijaki – był obroniony w miejscu, gdzie zna wszystkich. Skończył, odebrał dyplom, podziękował podatnikom i teraz mówi „a teraz wy płaćcie”. Oto „równość szans” według Sławomira Mentzena.

A młodzi? Wielu z mojego pokolenia go popiera. Nie dlatego, że chcą płacić – bo nie chcą. Ale dlatego, że uwierzyli w jego opowieść o rzekomej wolności i niby to sprawiedliwym państwie. Tyle że w tej wizji państwo nie pomaga – tylko stoi z fakturą i pałą.

To nie jest pomysł na nowoczesną Polskę. To pomysł na państwo, w którym studia są dla dzieci bogaczy, a reszta ma się cieszyć, że może pracować na umowie śmieciowej i płacić za leczenie u znachora. W którym dostęp do wiedzy zależy od tego, ile rodzice mają na koncie. W którym jeśli jesteś biedny, to znaczy, że zasługujesz na biedę – i na nią cię właśnie skazano.

Wizja Mentzena to nie przyszłość. To pogrzeb mobilności społecznej, wyrok na aspiracje tysięcy młodych ludzi i sygnał: nie liczcie na pomoc. Radźcie sobie sami. Chcecie się uczyć? Pożyczcie na to, a potem spłacajcie pół życia. Chcecie żyć godnie? Zapomnijcie o wsparciu – bo w jego „idealnym świecie” nie ma darmowych studiów, nie ma darmowej opieki zdrowotnej, nie ma żadnych zasiłków ani ulgi dla młodych. Jest za to płatna edukacja, likwidacja płacy minimalnej, praca ponad normę, przymusowe szkolenia wojskowe i karanie kobiet 10-letnim więzieniem za aborcję – nawet po gwałcie.

Marzenie Mentzena to szlaban dla całego pokolenia. I jeśli komuś się wydaje, że ten manipulator reprezentuje interes młodych – to lepiej, żeby przeczytał raz jeszcze, co ten naprawdę mówi. Bo może się okazać, że jego „idealny świat” to dla jego wyborców zwyczajne piekło.

Autorstwo: Julian Mordarski
Na podstawie: YouTube.com
Źródło: Trybuna.info

image_pdfimage_print

TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. garsjo 29.03.2025 14:57

    Młodzi słuchający i akceptujący Mentzena powinni sprawdzić co faktycznie oznacza „wolny rynek” i jak on się ma do po prostu „kapitalizmu rynkowego”. No właśnie ten pokrętny prawicowiec chce wolnego rynku czyli „wszystko dla oligarchii obecnej i tworzącej się na majątku państwowym”. Cała reszta to jak oni politycy nam pozwolą, czyli ciąg dalszy globalizmu. Dla społeczeństwa odwrócony dochód tzn. wszystko na kredyt, nauka, zdrowie, mieszkanie itd, jak sobie nie radzisz to to trudno, bruk i eutanazja. Farbowany lis. Dorwać się do publicznej kasy i czerpać ile się da. Bez reform, bez budowania zdrowego państwa i szans dla obywateli. Mentzen czerpie z USA wszystko co najgorsze. To nazwisko wiele mówi..

  2. Radek Wicherek 29.03.2025 18:26

    O ile zgadzam się z kolegą wyżej, że Mentzen nie jest żadnym wolnościowcem (jak Bosak czy Winnicki) i od pewnego czasu niemal niezauważalnie zmienia kurs, to z tymi studiami temat jest warty szerszego rozważenia. Bo po pierwsze, jaki sens ma kształcenie w danym zawodzie kilka, kilkanaście więcej osób niż jest miejsc pracy na rynku? Po drugie z tym rujnowaniem to tak nie do końca, bo owszem, to jest duże obciążenie, ale zależy jeszcze od rodzaju studiów, a kredyty mają dużo udogodnień, np. bardzo niskie oprocentowanie, jeżeli spłaca się terminowo. Kwestia tylko odpowiednich proporcji i przedstawienia sensownego planu, w zależności od zamożności i potrzeb danego studenta, bo nie musimy kopiować modelu amerykańskiego, ale zastanowić się nad niektórymi jego elementami. Uważam, że jest to kwestia warta dyskusji, bo nawet jeżeli ktoś się nie zgadza z Mentzenem, to chyba nie ma wątpliwości, że obecny system jest bardzo daleki od ideału.

  3. Grohmanon 29.03.2025 23:58

    To co głosi Mentzen to jest właśnie Wolny Rynek w czystej postaci i w całej swej okazałości, pięknie i okrucieństwie. W takim wolnym systemie ZAWSZE wygrywają silniejsi, a słabsi są tratowani. Jest to również odzwierciedleniem zwierzęcych praw natury, swoistego darwinizmu społecznego.
    Dlatego choć idea nieskrępowanego rynku jest pozornie najlepsza, to natura ludzka sprawia, że bardzo łatwo ulega ona wypaczeniom, stąd potrzebne są interwencje i regulacje. Możliwie najmniejsze, gdyż ich nadmiar tworzy przeciwstawny problem, czyli biurokrację. A więc trzeba dążyć do balansu, kompromisu, znalezienia złotego środka. Tak jak zresztą ze wszystkim to bywa.

    Przykład USA pokazuje, że studia całkowicie płatne zadłużają całość populacji studenckiej w stopniu porównywalnym jak Polacy są zadłużani przez kredyty hipoteczne. Na całe niemal życie. To jest problem ekonomiczny takiego podejścia.
    Studenci tam rekrutują się głównie z zamożnych i średnio-zamożnych rodzin, a ubodzy stanowią zaledwie ułamek całości. Finanse to bariera nie do przebycia dla większości uboższych. Nawet hojne stypendia nigdy nie zapewnią wystarczającej ilości środków, nie mówiąc o tym, że tylko część się załapie. Co tworzy problem społecznego rozwarstwienia w dostępie do wyższej edukacji.

    Dlatego uważam pomysł Sławka po prostu za nietrafiony. Argumenty rozumne, aby odciążyć budżet (choć koszta rzędu 30-40mld nie są, aż tak duże) jak i troska o zwiększenie jakości szkolenia. W tym ostatnim rzeczywiście kuleje szkolnictwo. Ale za to odpowiada po równi prywatne jak i publiczne szkolnictwo, które sztucznie pompuje różne kierunki, wszystko w ramach komercjalizacji nauczania.

    Szkolenie kadry medycznej dla potrzeby zagranicy jest z kolei słuszną uwagą, podnoszoną od dłuższego czasu i w tym wypadku być może faktycznie niemal całkowita albo częściowa prywatyzacja mogłaby być rozwiązaniem. Gdzie czesne byłoby powiedzmy równoważne połowie średniego dochodu w szkolonym się zawodzie.
    Tutaj kredyt mógłby być spłacany po odbyciu studiów, jako że to branża dość majętna i chłonna, nie powinno być z tym problemów. I wówczas taki gagatek mógłby pracować gdzie chce.
    To samo można by zastosować we wszelakich studiach gdzie uczeń szkoli się w danym zawodzie i później z sukcesem go wykonuje.

    Ogólnie przy dyskusjach na ten temat warto zauważyć jedną rzecz, mianowicie wszystkie uczelnie są PŁATNE. Różnią się tylko tym kto jest płatnikiem. W prywatnych sam student, w publicznych społeczeństwo (w ramach podatków). Skoro więc idą podatki na szkolenie młodzieży, zrozumiałym jest, lub powinno być oczekiwanie czegoś w zamian od tak obdarowanej dziatwy. Pytanie tylko jak to egzekwować.

    Studia powinny być łatwo dostępne dla każdego chętnego i co więcej uważam, że państwo powinno BARDZIEJ wspierać studentów, aby odciążyć ich z presji finansowej konieczności samodzielnego utrzymania. Stąd stypendia powinny być znacznie większe i liczniejsze (większy odsetek, np 30-40%), dla tych naprawdę „chętnych” do studiowania, czyli tych którym by zależało.

    Do dziś wiele studentów idzie na studia gdyż nie ma planu na siebie i przeciągają swoją młodość/dzieciństwo – szczególnie dotyczy to tych, co studiują w mieście swojego urodzenia, mieszkając wciąż u rodziców. A studia powinny faktycznie cieszyć się jakimś prestiżem i renomą faktycznego studiowania czegoś, a nie tylko przebąkiwania swojego czasu. Nie każdy z nas ma te same talenty, nie istnieje coś takiego jak 'wszyscy jesteśmy równi’, stąd i również tutaj nie każdy ma predyspozycje do studiowania, choć kolportuje się takie teorie.

    Uważam, że w wielu przypadkach studiowanie to strata czasu, głównie dla studiującego. Potwierdza to rzeczywistość po-studiowa, i praca często w dziedzinach niemających wiele lub niczego wspólnego ze studiowanym kierunkiem. Takie przypadki są nagminne.
    Być może roczne studium, taki quasi-mini licencjat ogólnokształcący lub dziedzino-kształcący byłby rozwiązaniem na nadmierną liczbę studentów, niewiedzących co ze sobą poczynić, a zadowalających częściowo lub wystarczająco ich aspirację 'wyższego szkolenia’. I odciążający i redukujący cały system szkolnictwa.

    Pamiętajmy też, że za każdego studenta wydziały dostają kasę (czasem całkiem niezłą, a później dziekan ma ferrari i lamborghini w garażu), więc robią co mogą, aby przyciągać każdego. Co odbija się również na jakości nauczania, gdyż uczelni nie zależy specjalnie na deprymowaniu i koszeniu swoich studentów. Z tym też należałoby walczyć. Lecz zamiast budować bariery ekonomiczne dla i tak zubożałego społeczeństwa trzeba by się zastanowić nad możliwościami zwiększenia jakości szkolenia.

    Być może jednym z takich pomysłów byłby przymus wydalenia 10-20%, a może nawet i więcej, najsłabszych studentów na pierwszym roku. To zmuszałoby do wytężonej nauki wszystkich tych, którym NAPRAWDĘ zależy na studiach. A także odstraszało potencjalnych próżniaków. Decydowałyby zdolności danej osoby i zostawaliby najlepsi lub najbardziej zdeterminowani. Co byłoby korzyścią dla wszystkich, wszak kto chciałby się leczyć u kiepskiego doktora lub słuchać rad marnego adwokata.

  4. adm. Maurycy Hawranek 30.03.2025 09:36

    Według mnie studia na uczelniach państwowych powinny być bezpłatne, ale student kluczowych zawodów ważnych społecznie lub w których jest deficyt, np. medycyny, powinien przez tyle lat, ile studiował, pracować na polskim rynku pracy, lub działać wolontaryjnie np. przez 1 godzinę dziennie w dni robocze. Obecnie wielu lekarzy i pielęgniarek po prostu wyjeżdża za granicę do lepiej płatnych prac, a w Polsce są niedobory w służbie zdrowia. Przez ten czas studenci ustatkowaliby się i później nie chciałoby im się emigrować. A dla tych, którym ten pomysł się nie spodoba, bo od razu myślą o emigracji — alternatywa studiów odpłatnych, z identycznym poziomem kształcenia. Do wyboru – albo, albo. Wykształcenie lekarza kosztuje państwo średnio 135 000 zł (22 500 zł za semestr), czyli co miesiąc mniej więcej połowa płacy minimalnej.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.