Liczba wyświetleń: 1642
Takie słowa widniały na pierwszej stronie mojego zeszytu do matematyki w szkole i nie są to wbrew pozorów słowa humanisty, co został humanistą, bo matematyki nie potrafił zrozumieć.[1]
Umiejętności potrzebne do nauk humanistycznych uzyskujemy praktycznie jak zaczynamy mówić. Czytanie książeczek, wierszyki uczone na pamięć w przedszkolu, występy, rozwijają naszą pamięć, odwagę wypowiadania myśli, jakże potrzebne aktorom, prawnikom i przedstawicielom innych dziedzin nauk humanistycznych. Umiejętność kojarzenia i składania faktów by na podstawie symptomów określić przyczynę niezbędne są przedstawicielom nauk biologiczno chemicznych. Zagadnienia matematyczno – fizyczno – techniczne wymagają jednak zupełnie innego poziomu myślenia. Wymagają wyobraźni przestrzennej, wyobrażenia sobie czegoś co nie ma fizycznych odpowiedników, jak w przypadku matematyki, czy też ma fizyczne odniesienie, tyle, że wpływa na to wiele czynników, jak prawa fizyczne.
Podstawą dla fizyki a szczególnie techniki jest doby, duży i wyraźny rysunek. A to należy wpajać dzieciom od momentu, gdy zaczną uczyć się takich przedmiotów jak fizyka, biologia, chemia. W biologii i chemii posługujemy się rysunkami preparatów, roślin, organów. Inżynier myśli rysunkami, tekst jest rzeczą poboczną, ważny jest schemat konstrukcji, obwodów i obliczenia. Reszta to tylko wyjaśnienia mające pomóc w zrozumieniu zamysłu konstruktora. Jak widzimy dla tych profesji istotą jest rysunek, który przecież jest elementem naszego dzieciństwa.
DZIECI MOŻNA HODOWAĆ…
Rysunek nie jest elementem docenianym przez wielu rodziców. Jak mówi dziecięca piosenka, “w czasie deszczu dzieci się nudzą”. Co wtedy robi rodzic? „Rodzic hodowca”, włącza telewizor, daje komputer, idealne narzędzie, by dziecko “mieć z głowy”. Tylko co proponuje kultura masowa? Postacie filmów rysunkowych na filmach, naklejkach, zeszycikach, książeczkach, bluzeczkach, kubeczkach, talerzykach. Zawsze te same, zawsze zdefiniowane, tylko gdzie miejsce na rozwój wyobraźni dziecka? Tak produkujemy idealnego robota, pracownika taśmy, który idealnie powtarza te same czynności przez całe 8 godzin pracy a po powrocie do domu zasiada przed telewizor, by znów uzyskać papkę, w formie programów opartych na tych samych schematach. Jak na jednym kanale pojawi się program „Dlaczego Ja”, na drugim zaraz pojawia się „Trudne sprawy” a pozostałe powielają do bólu ten sam schemat. Jak mamy programy o policji, to na wszystkich kanałach, jak o lekarzach to też. Typowa odmóżdżająca papka. Iluż to mamy fanów sportu, dla których sport to siedzenie z wypiekami na twarzy, w dymie papierosowym, przy szklance piwa, zadowolonych z adrenaliny jaką zapewniają im biegający po boisku piłkarze?
…LUB WYCHOWYWAĆ I UCZYĆ
Znacznie lepiej jeśli rodzic da kartkę papieru, klocki i nudę dziecięcą skieruje w kierunku kreatywnym. Ale tu znowu większość rodziców popełnia kolosalny błąd. “Narysuj sobie coś córeczko, nie przeszkadzaj mamusi gdy gotuje obiad”. I dziecko powtarza te same obrazy, które dostarczyła mu kultura masowa. Będą księżniczki, mamusie, tatusie, samochodziki, słoneczko. Każdy rysunek podobny, na jedno kopyto, z odwzorowaniem schematów kultury masowej. Ale przecież maleńki wysiłek więcej ze strony rodzica spowoduje, że rysunek będzie kształcący, a później okaże się wręcz nieodzowny dla nauki fizyki, biologii, chemii. Nie powiedz dziecku, narysuj sobie coś, a powiedz narysuj, to pudełeczko, telewizor, obraz zza okna. Postaw dwa, trzy przedmioty i powiesz dziecku narysuj to. Dziecko nauczy się odwzorowywać rysunkiem rzeczywistość, a to w zawodach biologiczno, technicznych jest podstawą. Odwzorowanie rzeczywistości i odczytywanie z rysunku jak narysowany przedmiot wygląda. A po narysowaniu, obowiązkowym elementem jest to, że dziecko przyjdzie się pochwalić. Wtedy pochwal, ale i delikatnie pokaż co można poprawić, narysuj inaczej, bądź mu przewodnikiem ale tak, by dziecko zaciekawić a nie zniechęcić.
Matematyki nie da się nauczyć, matematykę trzeba zrozumieć. Totalnym fiaskiem kończą się próby nauczenia zadań na pamięć, a potem płacz, bo w zeszycie rozwiązywałem zadanie o jabłkach, a na klasówce było o gruszkach, a przecież o gruszkach pani nie mówiła. Zmiana jednego elementu w zadaniu powoduje, że dla dziecka kujona jest to zupełnie inne zadanie, a wszystkich się nie nauczy.
Jeśli nie zadbamy o rozwinięcie wyobraźni i umiejętność odwzorowania rzeczywistości obrazem, na rysunku, powstającym w głowie, wychowamy wybitnego humanistę, który został humanistą, bo matematyki nauczyć się nie potrafił.
Autorstwo: Zawisza Niebieski
Źródło: WolneMedia.net
PRZYPIS
[1] “Zostałem prawnikiem, bo matematyki nauczyć się nie potrafiłem” – takie słowa usłyszałem kiedyś z ust wybitnego polskiego prawnika i są to słowa mające głębokie znaczenie.
Nienawidzę matematyki, bo jej nie rozumiem
przykro mi… .. .
A ja tam lubię, zawsze ją lubiałem bo nie musiałem się jej uczyć, wystarczyło i wystarczy, że ją rozumiem.
po co w ogóle uczyć? wystarczy dodawać i odejmować, czytać i pisać, i won, do roboty.
i wtedy są tacy, co wierzą, że Ziemia jest płaska, albo że można wyleczyć dziecko żywiąc je kozim mlekiem z wodą.
mam dla ciebie dobrą wiadomość, W., wszystko zmierza właśnie w tym kierunku co piszesz… .. .
@ W.
Po co omawiać renesans na polskim? Po co zaglądać do starożytnej Grecji na historii? Po co uczyć się o spalaniu i półspalaniu na chemii, albo o reakcjach wytrącania wszelakich osadów? Po co na fizyce omawiać sprężystość? ciepło właściwe?
Jeśli nie potrafisz sensownie odpowiedzieć, ani nawet nie wiesz, że da się sensownie odpowiedzieć, na każde z tych pytań to Ci współczuje.
Można uczyć się zawodu przez całe życie. Wtedy nasza nauka mogłaby się z powodzeniem ograniczyć do czytania i pisania, dodawania, odejmowania i mnożenia (opcjonalnie jeszcze dzielenia) i potem koncentrować się na nauce konkretnego zawodu. Dzięki czemu większość fachowców miałaby 12 letnich stażystów uczących się porządnego zawodu.
Problem jednak jest między innymi w tym, że dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć nawet czy za 10 lat w naszym aktualnym zawodzie będzie potrzebnych jeszcze tyle osób co dziś (może dwa razy mniej?). Być może będzie wisiało nad nami widmo konieczności przekwalifikowania się? Co wtedy? Jeśli sami zamkniemy się na tylko jeden zawód (dziadek był windziarzem, ojciec był windziarzem, więc i ja chcę być windziarzem) to może się okazać, że nie będziemy nawet mieli z czego żyć.
Aby móc dowolnie zmieniać zawód trzeba myśleć – rozumieć i dostrzegać analogie.
Jednak czy my żyjemy wyłącznie dla pracy? Co z ciekawością? Religią? Pędem do tworzenia?
Jestem przekonany, że politycy i ich konsultanci – w tym idealiści ze świata nauki, tworząc podwaliny naszego systemu szkolnictwa zastanawiali się nad tym co jest konieczne – co trzeba przekazać bo bez tego nie można rozumieć. W ten sposób zapewne myśleli, że wyjdą na przeciw ludzkiej (dziecięcej) ciekawości. Niewątpliwie wszystko to czego się uczymy znajduje swoich odbiorców będących zapasjonowanymi tematem.
Dla mnie ważnymi, bo i pasjonującymi mnie w choć minimalnym stopniu, są fizyka (kinematyka, dynamika i akustyka), programowanie (absolutnie podstawowe), matematyka (w szczególności prawdopodobieństwo, geometria i rachunek różniczkowy i całkowy a w szczególności zastosowania w elementarnej fizyce). Zdaję sobię sprawę jednak z tego, że mało kogo to pasjonuje i nie uważam żeby dobrym było aby każdy bez wyjątku uczył się tego wszystkiego. Dobrym byłoby gdyby każdy miał prawo na dość szybkie zaprzestania rozwijania danej gałęzi swojego drzewa edukacji. Nie twierdzę rewolucyjnie, że należy zaprzestać nauki matematyki uczniów którzy do matematyki pociągu nie czują. Uważam jednak, że warto byłoby aby taki uczeń kończył swoją edukację z jedną godziną matematyki tygodniowo starając się ostatecznie zrozumieć materiał, który obecnie jest przeznaczony dla szkoły podstawowej.
Jaki sens jest uczyć prawdopodobieństwa kogoś, kto nie wie jak dodawać ułamki zwykłe o różnych mianownikach?
Nasza szkoła jest bezlitosna dla uczniów mających problem ze zrozumieniem zagadnienia z jednej lekcji. Jeśli uczeń sam nie jest w stanie nadrobić zaległości – często nie zdając sobie z niej sprawy, to po kilku latach okazuje się że problem samoistnie narastał niczym kula śnieżna.
Nie mamy mechanizmów pozwalających wyłapywać a następnie łatać dziury w edukacji – szczególnie matematycznej.
Z matematyków zostających programistami też się robi pracujące po 8 h dziennie robociki, bo kto logicznie myślący oddaje 40% swojej pensji państwu, zamiast założyć Ltd i innemu państwu oddawać 1% .
Dobrze wychować geniusza matematycznego?
Jestem prawnikiem(na szczęście nie wybitnym w Polsce gdyż to same …..rwy)i absolutnie popieram utrzymanie programu z matemaatyki w szkole średniej.Ominęły mnie całki , różniczki oraz rachunek prawdopodobieństwa logikę dorabiałem na studiach. Zakończyłem na pochodnych edukację matematyczną w szkole średniej.Matematyka może nie była moją faworytką(wolałem fizykę)ale zrozumienie współczesnego świata bez zrozumienia matematyki jest niemożliwe.Zarówno ekonomia jak i wszystkie nauki czerpią z matematyki i statystyki.Obniżanie poziomu nauczania matematyki poprzez okrojenie jej programu to bzdura.
Ja tam widzę tylko jeden problem z matematyką i fizyką w szkołach.. Uczy się fizyki po przez matematykę lub osobno fizyki i matematyki a nie matematyki po przez fizykę co jest zupełną odwrotnością wszelkiej normalności. Przecież to nie matematyka powstałą żeby stworzyć fizykę a otaczająca nas fizyczność rodziła coraz to nowsze pytania natury matematycznej w związku z czym ta musiała wyjść na przekór oczekiwaniom.
To z resztą tak samo jak z językiem w szkole. Uczy się go od strony zasad gramatycznych i pisania kiedy wiadomym jest że przecież każde dziecko najpierw uczy się mówić potem pisać a gramatyka to się zaczyna jak już człowiek umie mówić i pisać.
Wracając do matematyki. Mnie irytuje stwierdzenie “matematyka królową nauk” które właśnie prawdopodobnie doprowadziło do takiej dziwacznej odwrotności.
Królową nauk jest filozofia (Filozofia (stgr. φιλοσοφία, ’umiłowanie mądrości’) – systematyczne i krytyczne rozważania na temat podstawowych problemów i idei, dążące do poznania ich istoty, a także do całościowego zrozumienia świata[1].) a królem fizyka gdyż bez filozofii nie zrodziła by się żadna nowa idea (nawet pomysł na ten głupi młotek) a fizyka tej idei pozwala nabrać kształtu i namacalności po przez gałęzie takie jak wytrzymałość materiałów, dynamikę płynów, termodynamikę itp.
Gdzie w tym wszystkim matematyka ? Matematyka to jedynie młotek służący do obliczania tych zależności, ten pracownik hali produkcyjnej który klepie jedno a to samo wg wzoru gdzie jedynie liczby i wynikające z tego faktu zależności się zmieniają. Niezbędny ale na pewno nie najważniejszy.