Liczba wyświetleń: 1193
Maksymalne ustawowe płace polskich nauczycieli na niektórych szczeblach nauczania są niższe, niż produkt krajowy brutto w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski, wynika z raportu Komisji Europejskiej.
Jak pisze portal Solidarnosc.org.pl, najwyższe roczne zasadnicze ustawowe wynagrodzenie netto nauczyciela na poziomie podstawowym stanowiło w roku szkolnym 2015/2016 81,9 proc. PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca, nie mówiąc już o najniższym zasadniczym wynagrodzeniu na tym szczeblu, które wyniosło…tylko 49,1 proc. PKB. W Niemczech zasadnicze maksymalne wynagrodzenie na poziomie średnim wyższym to 199 proc. PKB na jednego mieszkańca, w Portugalii – 245 proc., na Cyprze – 282 proc., w Bośni i Hercegowinie – 327 proc.
Raport dotyczy wszystkich krajów UE, a także Bośni i Hercegowiny, Islandii, Liechtensteinu, Czarnogóry, Macedonii, Norwegii, Serbii i Turcji. Spośród analizowanych europejskich krajów tylko w Polsce i w Czechach maksymalne ustawowe zasadnicze wynagrodzenie dyrektora szkoły na poziomie przedszkolnym, podstawowym i gimnazjalnym jest niższe niż poziom PKB na jednego mieszkańca.
W poprzednim roku szkolnym w większości krajów europejskich odnotowano wzrost zasadniczej pensji nauczycieli. Był to skutek podwyżek dla wszystkich pracowników sektora publicznego, jak i także reform zasad wynagradzania nauczycieli. Polska jednak znalazła się wśród państw, w których podwyżki były minimalne (nie wyższe niż o 1 proc.).
Zdjęcie: giovannacco (CC0)
Źródło: NowyObywatel.pl
Czasami tak jakoś przykro, że człowiek urodził się w Polsce. Dzieciństwo ciągła nauka, jak nie w szkole to lekcje po szkole, później szkoła, szkoła, praca, praca itd. Człowiek wtłoczony w życie, zarabianie pieniędzy, obowiązki domowe. Urlop 1-2 razy w roku. Polak to zawsze ma pod górkę ze wszystkim. Taki Portugalczyk np. pójdzie rano do szkoły, sjesta, szkoła, dom, zabawa. Dorosły podobnie, tylko zamiast szkoły praca. Polak w tym czasie pracuje, sprząta na działce, buduje, maluje, naprawia samochód, dach, gotuje obiad, wypierze, ewentualnie wypije piwo w domu.
Nie jest mi źle, po prostu porównując do innych krajów u nas tak jakoś ciężej i smutniej i pieniędzy też mniej.
Wszystko ma pewnie swoje plusy i minusy. Jak ugotuję sobie w domu, to wiem co jem, wiem na jakim oleju smażę, jakie warzywa kupuję itd.
Gdyby mi było źle to bym wyjechała:) a ja wciąż tu jestem, w Polsce, w ojczyźnie mej.