Koronawirus finansowy i filmy amerykańskie

Opublikowano: 11.03.2020 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 547

To może dziwnie zabrzmieć, ale scenariusz obecnej paniki wirusowej mógłby wcale nie być filmowy. Wystarczyłoby, by władze chińskie podjęły decyzję, by sprawę słynnego dziś koronawirusa przemilczeć, do czego mają wszystkie niezbędne środki. Dodatkowa, statystyczna umieralność na choroby grypopodobne, nawet gdyby pozostała całkowicie jawna, nie zwróciłaby niczyjej uwagi, bo pozostaje kropelką w oceanie codziennych ludzkich śmierci, a dotyczy głównie osób po 70 r. życia. Tak samo w Europie: we Włoszech, które się już zabarykadowały, w połowie lutego codziennie umierało ponad 200 starszych osób na powikłania po zwykłej, sezonowej grypie (bez Covid-19), więc kilka dodatkowych przypadków dziennych nie zdziwiłyby, nie zaalarmowałyby nikogo: możliwe, że aż do naturalnego zakończenia epidemii.

Dlaczego jednak Chińczycy zachowali się w zasadzie odpowiedzialnie i zaczęliśmy oglądać amerykański horror z serii „Epidemia”? Bo nie byli pewni odsetka śmiertelności wirusa, którego zidentyfikowali. Zważywszy na jego nadzwyczajną zaraźliwość (co stało się powodem tzw. teorii spiskowych, poniekąd uprawnionych, niezbędnych w dobrym scenariuszu), można było wszak spodziewać się prawdziwej bomby.

Na ekranach telewizorów pojawili się więc ludzie w kosmicznych ubraniach, jak z typowych amerykańskich horrorów epidemiologicznych, co spowodowało lawinę uczuć towarzyszących takim kinowym projekcjom i uruchomiło kolejne, pączkujące projekcje, samonapędzającą się wyobraźnię, ciągle zresztą związaną z gatunkiem: pojawiają się np. „mutanty” wirusa, gdy spada napięcie, do tego nerwowe „sztaby dowodzenia” z codziennym wbijaniem chorągiewek w mapy, gdy pojawia się jakiś przypadek, i komunikaty odczytywane z mega-poważną miną, by widz siedział unieruchomiony w fotelu z emocji. Ci, którzy roześmieją się na sali, mogą być wręcz zlinczowani przez tych bardzo przejętych.

Dziś podawany odsetek śmiertelności Covid-19 waha się między 3,4 proc. a 0,01 proc. Ta pierwsza, wysoka liczba należy do WHO, Światowej Organizacji Zdrowia, która opiera się na danych chińskich, gdzie zrobiono najwięcej testów na świecie („próba” jest największa, więc teoretycznie najbardziej wiarygodna). Druga to tylko „projekcja”, medyczne szacowanie statystyczne, obejmujące prawdopodobną liczbę osób, które miały/mają wirusa, miały bądź nie jakieś objawy chorobowe i wyzdrowiały, ale którym nikt nie zrobił testu, który zresztą jest niezbyt przyjemny i kosztowny. Warto wspomnieć o tych procentach, gdyż niebywała historia Covid-19 rozlewa się na dziedziny z rodzaju „Armageddon”, gdzie procenty odgrywają rolę podstawową.

Ludzie lewicy, jak olbrzymia większość ludzi nie zainteresowanych bezpośrednio rynkami giełdowymi (mało wśród nas akcjonariuszy), na wieść o ostatnich spadkach wiązanych z epidemią słusznie reaguje wzruszeniem ramion. Wydaje się to wręcz naturalnym tłem zapowiadanej katastrofy: gdyby zabrakło takich przebitek w filmie, obraz byłby przecież instynktownie niepełny. Stopniowanie napięcia jest tu zresztą bardziej tradycyjne, trzymające sprawę w tle, bo np. dzisiaj giełdy trochę „odbiły” po „korektach” (tj. dużych spadkach) w ostatnich dniach i tygodniach.

Epidemia jest tak samo zglobalizowana, jak życie ekonomiczne. Kiedy Chiny zaczynają kaszleć, reszta świata nie może robić inaczej. Unieruchomienie w fotelach (kwarantanny) ma konkretne konsekwencje ekonomiczne, które nie musiałyby stać się katastrofą, gdyby nad tzw. realną gospodarką nie wisiała na cienkim włosku big-bania zupełnie wirtualnych, wręcz filmowych finansów, zwanych dyskretnie „derywatami”, produktami spekulacji i chciwości. Wszystkie pieniądze związane z rzeczywistym życiem gospodarczym na naszej planecie stanowią już mniej niż jeden proc. teoretycznej wartości tych krążących w atmosferze wirusów finansowych, które z dnia na dzień mogą naprawdę unieruchomić świat (jutro, za rok?). Jest to zresztą matematycznie nieuniknione, nie wiadomo jednak kiedy konkretnie, bo banki centralne „ratują” sytuację ciągle drukując puste pieniądze. Gdyby jednak do tego doszło, horror koronawirusowy wyda się nam wszystkim tylko miłą, emocjonującą kiedyś rozrywką.

Autorstwo: Jerzy Szygiel
Źródło: Strajk.eu


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. moromen 12.03.2020 01:31

    Skoro dużo ludzi umiera w szpitalach to pytanie jakie wdrożono procedury leczenia, bo te zgony mogą być jatrogenne.
    Prof. Didier Raoult: “500 mg Chlorochiny dziennie przez 10 dni przynosi spektakularną poprawę i jest zalecane we wszystkich przypadkach klinicznych, w których wynik testu na obecność koronawirusów był dodatni.
    To doskonała wiadomość. Właściwie ze wszystkich infekcji dróg oddechowych jest to prawdopodobnie najłatwiejsza w leczeniu. Więc naprawdę nie ma powodu, aby się ekscytować.”
    https://pubmedinfo.org/2020/03/06/koronawirus-jak-sobie-z-nim-poradzic-prof-didier-raoult/

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.