Liczba wyświetleń: 740
Spełniły się oczekiwania analityków. Po podliczeniu wszystkich głosów okazało się, że liberalny polityk Moon Jae-in z Partii Demokratycznej osiągnął zdecydowane zwycięstwo. Kim Dzong Un może otwierać szampana.
Minionej nocy czasu polskiego Krajowa Komisja Wyborcza ogłosiła, że Moon Jae-in zdobył niewiele ponad 41% poparcia i zostawił swoich konkurentów daleko za sobą – Hong Jun-pyo i Ahn Cheol-soo otrzymali odpowiednio 24,03% i 21,41% głosów. Wydawało się, że jego zwycięstwo jest nieuchronne. Nie pomogło nawet gdy jego przeciwnicy zarzucali mu uległość i chęć pojednania się z Kim Dzong Unem. Frekwencja wyniosła około 75%.
Praktycznie nikt nie ma już wątpliwości, że Korea Południowa zmieni teraz swoje podejście wobec potężnego sąsiada z północy. Co prawda Moon Jae-in nie ma zamiaru odwrócić się od Stanów Zjednoczonych ale będzie domagał się ponownego rozpatrzenia dostawy amerykańskiego systemu antybalistycznego THAAD, który zainstalowano niedaleko Seulu. Nowy prezydent opowiadał się za dążeniem do samodzielnej polityki na Półwyspie Koreańskim, bardziej niezależnej od decyzji USA.
Z kolei władze Korei Północnej mogą już świętować. Tamtejsza gazeta Rodong Sinmun (Gazeta Pracy) tuż przed południowokoreańskimi wyborami prezydenckimi zaznaczała, że przez ostatnie 10 lat konserwatyści doprowadzili relacje międzykoreańskie do ruiny a jeśli „grupa zdrajców” znów dojdzie do władzy to wszystkich czekają kolejne „tragiczne dni”. Zwycięstwo Moon Jae-ina zwiększa szansę na deeskalację napięcia na Półwyspie Koreańskim.
Autorstwo: John Moll
Na podstawie: CNN.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Wyobraźmy sobie abstrakcyjną sytuację, która mogłaby dotyczyć nas. Wyobraźmy sobie, że cały świat postanawia medialnie rozorać Białoruś, a Łukaszenka jakimś cudem ma rakiety z głowicami nuklearnymi zdolne zedrzeć wierzchnią wartstwę gleby w całej Polsce. Sytuacja stawałaby się z roku na rok coraz bardziej napięta, a USA i Niemcy pchałyby się w otwarty konflikt z Białorusią i oczekiwały, że całe terytorium Polski będzie tymczasowym poligonem. W takiej sytuacji też byłbym bardziej skłonny na głosowanie za kimś kto deklarowałby że zamiast wojować szabelką należy postarać się jakkolwiek dogadać byle wojny uniknąć.