Liczba wyświetleń: 1942
Rolnicy coraz przychylniejszym okiem spoglądają na pomysł produkcji pasz z rodzimych roślin motylkowych w kontrze do importowanych pasz z soi, zazwyczaj modyfikowanej genetycznie.
Jak informuje portal Farmer.pl, według Andrzeja Morawskiego, przedstawiciela małej wytwórni pasz w Kcyni, 1 procent białka w tonie śruty sojowej kosztuje 45 zł, czyli ok. 10 zł więcej niż w paszy z łubinu wąskolistnego. Wytwórnia Pasz „Morawski” produkuje dziennie kilkadziesiąt ton paszy dla lokalnych rolników. Zdaniem pana Andrzeja duże wytwórnie preferują wytwarzanie pasz z soi, ponieważ jest to prostsze pod względem organizacyjnym. Przy produkcji pasz z rodzimego białka roślinnego trzeba przystosować wytwórnię do możliwości magazynowania i linie technologiczne do produkcji tego typu pasz, jednak zdaniem Morawskiego warto.
Oczywiście, aby podjąć wysiłek przystosowania, trzeba mieć pewność zbytu, a tę – według Morawskiego – może zwiększyć znakowanie żywności. „Jeżeli będzie popyt – bo żywność oznakowana może spowodować zwiększenie popytu – to wytwórnie będą właśnie poszukiwały pasz z udziałem rodzimych źródeł białka roślinnego” – przekonuje.
Co istotne, wytwarzane przez Morawskiego pasze z roślin motylkowych znajdują popyt u rolników. „Wytwórnia posiada jako zaplecze nieduże gospodarstwo rolne, 150 ha” – mówi Morawski. „Od 4 lat uprawiam już rośliny motylkowe. Stworzyłem taką trójpolówkę i na razie ona zdaje egzamin. Czyli idą zboża – ze względu na to, że to są słabsze gleby – idzie pszenżyto. Potem owies – jako taka roślina sanitarna. I potem łubin. Łubin żółty, łubin wąskolistny. W tym roku spróbowałem część pola przeznaczyć na bobik. I jest rewelacyjny. Z rozmowy z rolnikami wiem, że z tych pasz są zadowoleni” – przekonuje.
Lobby koncernów GMO i ich lokalni utrzymankowie twierdzą, że bez importowanej paszy sojowej z soi GMO grozi nam wzrost kosztów produkcji, czyli także podwyżki cen mięsa i nabiału w sklepach. Jak widać, istnieje alternatywa dla ich szemranego biznesu – alternatywa polska, zdrowa i tańsza. Mogliby na niej zarobić nasi rolnicy, mógłby zarobić skarb państwa, a konsumenci mogliby mieć pewność, że nie spożywają czegoś o niezbadanych skutkach zdrowotnych.
Zdjęcie: Maurycy Hawranek
Źródło: Nowy Obywatel
Do jasnej ciasnej (bez wulgaryzmów co nie?)! Kiedy wreszcie nauczymy się liczyć koszty CAŁKOWITE i GLOBALNIE!!! Ostatecznie już chyba trafiło do wszystkich, ze Ziemia się nam skurczyła i to bardzo! NIE STAĆ NAS globalnie na GMO!!! Zarobią tylko wielkie koncerny, my stracimy!!!
Lobby GMO jest bardzo silne. Pracuję w wydawnictwie rolniczym. Zdarzył się przypadek w innym wydawnictwie, że musieli usunąć negatywny artykuł na temat GMO po wizycie smutnych panów w garniturach u dyrekcji. Naszych polityków w większości już dawno mają w kieszeni
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/roku-2035-moga-wyginac-wszystkie-pszczoly
Dwie duże firmy w tym BASF wycofują się z inwestycji w GMO, w EU.
Rolnicy sami chcą używać GMO właśnie dlatego że jest tańsze, a nie że ktoś lobbuje i ich straszy jak niektórym paranoikom się tutaj wydaje.
Potrzebne jest prawo, które będzie nakazywało oznaczać produkty GMO i świadomość społeczna na temat skutków spożywania tego „czegoś”.
Kochani z GMO są obecnie bez mała wszystkie produkty !!! Zacznijcie czytać co kupujecie w sklepach szczególnie tzw produkty super zdrowe mleczarskie !!!, które prawie wszystkie zawierają jako zagęstnik kukurydzę modyfikowaną.
oczywiste, jest alternatywa, tylko co z popytem i kto nim steruje…
PS żądam etykietek „GMO” i „bez GMO” na żywności !
Devi rolników nikt nie straszy (a lobby istnieje i nie jest to paranoja) po prostu nie mają wyboru z powodu braku mieszanek paszowych bez GMO i tym samym nie ma mowy o produkcji ekologicznej, za którą POlska jest ceniona w Europie.