Jerzy Urban chce się bić

Opublikowano: 05.12.2020 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2133

Gdy tylko minie COVID, ludzkość czeka pojedynek gigantów.

Gdy w tydzień temu pisałem pean na cześć Marcina Najmana, najwybitniejszego polskiego sportowca w dziejach, nie spodziewałem się, że sprawy potoczą się tak szybko. Niedługo później Urban nagrał filmik, w którym proponuje Najmanowi walkę na pięści, gdyż pojedynku z wiedzy o polityce się boi.

Wideo na różnych platformach zobaczyło łącznie milion widzów, w tym sam wielki bokser, który odpisał: „Gdybyś miał ze 40 lat mniej, zrobiłbym to z przyjemnością (…), czyli obalił i nakładł po łbie, za to, co wyrządziłeś Polsce”. Media z miejsca zaczęły namawiać, żeby doszło do walki jakże zniedołężniałego, ledwo ruszającego się i mającego najlepsze lata za sobą Najmana oraz będącego w świetnej formie Urbana.

Tak się jednak składa, że Urban od początku pandemii zamknął się w willi w Konstancinie i nie wychodzi. A za dobrze umie liczyć, by nie wiedzieć, że wygrać z Najmanem, a potem przegrać z wirusem – to się nie opłaca.

* * *

I tu – jak w szanującej się historii być powinno – pojawia się zwrot akcji. W Oleśnicy koło Wrocławia mieszka Jerzy Urban. Taki jak nasz, tyle że inny. To znaczy imię i nazwisko ma to samo, ale wszystko pozostałe odrębne. Pan Jerzy Urban ma 45 lat, jest mistrzem sztuk walki i wyraża chęć spuszczenia wpierdolu Marcinowi Najmanowi w imieniu naszego redaktora naczelnego.

Bycie Jerzym Urbanem – ma się rozumieć – to nie bułka z masłem. Jerzy z Oleśnicy pierwotnie miał zostać Michałem, a to przecież najpiękniejsze imię. Niestety, jak szczerze przyznaje, ojciec tak mocno zakrapiał narodziny potomka, że dzień później w urzędzie zapomniał, na co się z żoną umawiali. A że był stałym czytelnikiem ówczesnych gazet i szczególnie cenił jednego autora, to malec został Jerzym.

– Dobra, może będzie co z niego – oznajmił referentce. Nie spodziewał się, że wkrótce Urban zostanie rzecznikiem rządu, a jego imię i nazwisko kojarzyć będą niemal wszyscy Polacy.

Dla rozpoczynającego swą szkolną przygodę Jureczka dzieci były bezlitosne.

– Wyzywały mnie od uszatków, kłapouchów… Nabawiłem się kompleksów – wspomina pan Jerzy.

– Przecież nie posiada pan muskularnych uszu – zauważam.

– Owszem, ale mówiono na podwórku, że skoro mam wuja uszatka, to sam też jestem uszatkiem.

Malec skarżył się ojcu, ale ten tłumaczył, że w momencie nadawania imienia Urban nie był jeszcze powszechnie znany. Ba, nigdy go nawet nie widział, lecz jedynie czytał.

– Wyrządziłem krzywdę synowi – miał wyznać po latach.

Gdy Jerzy Urban dorósł i pogodził się ze swoim brzemieniem, zaczął szukać pracy. Wysłał podanie do dużego polskiego banku. Rekruterzy uznali to za świetny dowcip i tego samego dnia wywiesili jego CV w kiblu. Po kilku dniach ktoś pomyślał, że może to jednak nie żart i zadzwonił. Pan Jerzy dostał pracę w dziale obsługi.

To był dopiero początek kłopotów. Jedna z klientek oddziału, emerytowana radczyni prawna, pewnego dnia postanowiła urządzić dziką awanturę i wypłacić wszystkie oszczędności.

– Co się stało? – pytał zdziwiony Urban.

– Nie będę trzymała pieniędzy u tego komunisty! – oznajmiła, rzucając wizytówką z napisem „Jerzy Urban”. – Nie dała sobie wytłumaczyć, że to zbieżność nazwisk, tylko powiedziała, że nie po to walczyła z komuną. I zlikwidowała konto.

Jakiś czas później w drodze do Ełku na przysięgę wojskową kolegi Jerzy Urban urządził sobie przystanek. Podjechał lokalny radiowóz, policjanci wysiedli, wylegitymowali i rzucili oleśniczanina na glebę.

– Sądzili, że mam podrobione dokumenty i podszywam się pod Urbana – wspomina pan Jerzy, dziś rozbawiony, choć wówczas wściekły. Od tamtej pory lubi przedstawiać się à la James Bond: „Jestem Urban. Jerzy Urban”.

Wpadki zdarzały się też podczas kontroli drogowych. Zatrzymany rutynowo pan Jerzy podał funkcjonariuszowi dokumenty. Ten zapytał, jak się nazywa.

– Nazywam się Jerzy Urban – odparł Jerzy Urban.

– A ja Lech Wałęsa – odburknął funkcjonariusz.

Większości nieprzyjemności pan Jerzy by uniknął, jeśli stróże prawa umieliby przeczytać chociaż datę urodzenia.

Zdarzały się na szczęście także miłe zbiegi okoliczności.

– Część osób wyrażała się o Urbanie z sympatią i do mnie też podchodziła przez to uprzejmiej. Szczególnie ludzie starsi. Zdarzały się też komentarze typu: „Aaaa, a pan z tych Urbanów?”.

Właściciel lokalnej agencji ubezpieczeń zaproponował, że wyłoży sobie ścianę nazwiskami sławnych osób, które wykupują u niego polisy. Ma bowiem pełen wachlarz znanych nazwisk: od Jerzego Urbana po Jana Nowaka-Jeziorańskiego, któremu już polisa niepotrzebna.

Dziś po latach Jerzy Urban nie chciałby być Michałem. Po pierwsze nie przeżyłby tych wszystkich ciekawych historii, a po drugie przyzwyczaił się. No i Jerzych jest coraz mniej, a przez to imię jest w cenie.

* * *

Jeśli ktoś sądzi, że na tym związki Jerzego Urbana z Jerzym Urbanem się kończą, to jest w błędzie. Jerzy Urban z Oleśnicy jest – jak już wspomniałem – mistrzem sztuk walki, a konkretnie karate. Trenować zaczął w 1988 r. ze względu na ciąganie go przez rówieśników za uszy. Dziś posiada siódmy dan („mistrz mistrzów”) jako jedna z sześciu osób w Polsce i właśnie wywalczył wicemistrzostwo kraju na zawodach w Poznaniu. Mistrzem i wicemistrzem bywał już wielokrotnie. Od 2014 r. jest przewodniczącym komisji rewizyjnej Polskiego Związku Karate. Posiada ponadto czarny pas w jiu-jitsu, uczy samoobrony i technik interwencji oraz – gdyby pięści nie wystarczały – jest instruktorem strzelectwa bojowego, sportowego i dynamicznego. W 2018 r. z rąk wojewody odebrał odznakę „Zasłużony dla Sportu na Dolnym Śląsku”.

Jakie związki ma redaktor naczelny „NIE” z kimonami, pasami i ciosami mogącymi zabić? Otóż, jak twierdzi oleśnicki Urban, nasz Jerzy Urban brał udział w utworzeniu Polskiego Związku Karate. Tak przynajmniej wynika z okolicznościowej broszury, wydanej z okazji 40-lecia instytucji.

Według moich prywatnych rozmów z redaktorem Urbanem, sport uprawiał tylko raz w życiu, rzucając na plaży ciężką piłką, od czego bolały ręce. Potem ewentualnie uprawiał seks albo podbiegał do taksówki. I tyle.

Mimo sugestii z mojej strony, Jerzy Urban młodszy jest bezapelacyjnie pewny, że chodzi tu o naszego Jerzego Urbana i nie jest możliwe, by był to jeszcze jakiś trzeci człowiek o tym samym imieniu i nazwisku.

– Może wepchnęli go, żeby łatwiej uzyskać zgodę władz? – zastanawia się pan Jerzy. A że dziś sam zasiada we władzach PZK, to historia Jerzych Urbanów-karateków zatoczyła koło.

* * *

Propozycja walki z Najmanem w imieniu naszego Jerzego Urbana pada z ust oleśnickiego Jerzego Urbana całkiem serio.

– Mam wrażenie, że Najmanowi chodzi wyłącznie o kasę. Dużo prowokuje, przegrywa i robi z siebie pośmiewisko, ale to taki jego sposób na życie. Szkoda, bo jest chłopcem do bicia, a mógłby spróbować być sportowcem – tłumaczy mistrz karate.

Aktywność fizyczna w życiu Jerzego Urbana odegrała bardzo dużą rolę. Pomagała zwalczyć problemy środowiskowe związane z imieniem i nazwiskiem, a do tego dała umiejętności przywódcze i odporność na stres, co przydało się w życiu zawodowym. Choćby podczas szkoleń w banku, gdy podczas inscenizowanych napadów Jerzy Urban był w stanie rozbroić przeciwników, czym wzbudzał instruktorów w osłupienie.

Zapytałem Jerzego Urbana, czy karate (sam jako dziecko uczęszczałem na dwie lekcje, na drugiej złamałem nos) to nie jest sport typowo pokazowy, który nie przyda się w razie zagrożenia na ulicy.

Jerzy Urban, mimo słusznych rozmiarów (191 cm wzrostu, 125 kg wagi), wielokrotnie miał okazję sprawdzać umiejętności w boju. Jak podejrzewa, jego gabaryty nie poskramiają niestety przeciwników, lecz wręcz odwrotnie – prowokują do bitki z większym od siebie. Raz trafiło mu się aż ośmiu chłopów naraz. Wylądował w szpitalu, ale oni też.

Karate według słów mistrza dzieli się na stylowe (to to, na którym rozkwasiłem nos – przyp. M.M.), służące pokazom umiejętności, oraz sportowe, gdzie walka toczy się na punkty. Obydwa przeżywają niestety kryzys, gdyż ludzie wolą brutalne widowiska, takie jak gale mieszanych sztuk walki, w których bez wielkich sukcesów wielokrotnie mierzył się Najman.

Mimo 45 lat na karku Jerzy Urban jest gotów wejść do klatki i walczyć. Trenował boks, ma kolegów bokserów i jest w stanie w kilka miesięcy przygotować się do starcia.

Woli, aby Urban-dziennikarz zajął się redagowaniem pisma, nagrywaniem filmów i walką z PiS-em, a pięściarstwo pozostawił jemu.

O sławie oleśnickiego Jerzego Urbana zaczęły pisać już lokalne media. Karateka liczy na to, że Najman podejmie rzuconą rękawicę. Obiecałem mu, że w razie odzewu pomożemy jak się da, a nawet siądziemy w narożniku.

Dla osób, które podobnie jak on idą przez życie z niewygodnym imieniem i nazwiskiem, Jerzy Urban ma jedną radę: – Zaakceptować zrządzenie losu i starać się wyciągnąć z tego pozytywy. Nie mieć pretensji do rodziców. Można być przecież na przykład Jarosławem Kaczyńskim i…

– Jest taki! – przerywam rozmówcy. Prawnik, robiłem z nim wywiad. I jeszcze jest jeden Jarosław Kaczyński, ginekolog.

Milczymy 20 sekund, gdy w końcu Urban dodaje:

– Zbił mnie pan z tropu. Ten to przy aborcji musi mieć jednak przerąbane.

Autorstwo: Michał Marszał
Źródło: TygodnikNIE.pl

Postscriptum

Amerykański piosenkarz country Johnny Cash nagrał wspaniały utwór „A boy named Sue”, o ojcu, który uciekając przed odpowiedzialnością, daje synowi damskie imię, aby nauczył się sobie radzić z trudami życia. Spotykają się po latach i biją do krwi, by chwilę później paść sobie w ramiona.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.