Liczba wyświetleń: 5371
Damian Glinka, influencer, podcaster i dziennikarz plotkarskiego serwisu „Pomponik”, ma problemy ze zdrowiem. Od lekarki usłyszał, że może mieć to związek z przyjęciem covidowej szczepionki.
„Nikt nie wie, co mi jest. Wszyscy mnie odsyłają z miejsca do miejsca. Jestem totalnie senny, kręci mi się w głowie, mam dreszcze, zapominam to, co chcę, co mówię. Boli mnie wszystko. Nie chcę robić z siebie jakiejś biduli strasznej, ale to jest naprawdę bardzo męczące” – relacjonował kilka dni temu na „TikToku” Glinka. Następnie wykonał wskazane przez lekarzy badania. Najgorzej wspomina rezonans magnetyczny głowy. „To było jedno z moich najgorszych przeżyć” wspomina.
Konkretnej diagnozy wciąż nie usłyszał. Najwyraźniej medycyna jest w tym momencie bezsilna i nie potrafi postawić diagnozy. Jedna z lekarek zasugerowała natomiast, że mogą być to objawy niepożądanych odczynów poszczepiennych.
„Jedna lekarka zapytała mnie tak: A czy Pan się szczepił? Ja, że tak. A ona, że teraz wychodzą te wszystkie rzeczy. Guzy, nie guzy. Ludzie, którzy się nie szczepili, nie chorują, a ci, którzy się szczepili, to wszyscy chorują” – streszcza rozmowę z lekarką, nie przytaczając zapewne dokładnych słów. Następnie od lekarki usłyszał, że masowe covidowe szczepienia to „był eksperyment na ludziach”, który „się nie udał”. Oczywiście w tym miejscu warto podkreślić, że nie potwierdzają tego żadni oficjele zdrowotno-rządowi.
„Nie wiem, co mam na ten temat myśleć, ale tak mi powiedziała. Powiedziała też, że moją chorobę upatruje gdzieś w szczepionce. Dziwne, ja byłem zszokowany, zwłaszcza że lekarze namawiali” – podsumował Glinka. Zaznaczył, że nie chce wchodzić w temat szczepionek, bo „nic na ten temat nie wie”, przekazuje tylko to, co usłyszał od lekarki.
Autorstwo: KM
Na podstawie: TikTok.com, Twitter.com
Źródło: NCzas.info
Eksperyment się udał. Wnioski zostały wyciągnięte. 90% społeczeństwa to stado baranów. A barany są po to, żeby je golić do gołej skóry. Nie mają nic do gadania, jak pasterz karze szprycowac to nie ma dyskusji. A jak barany przestają być potrzebne, są stare, chore albo niewydolne, to do utylizacji.
Nie, tylko ok 60%.
Ja bym powiedział przynajmniej 74%
Wszystko skończy się tak samo, jak z azbestem czy DDT. Początkowo obie substancje były ogłaszane jako panaceum, kolejno na pożary budynków i owady. W Polsce eternitowe pokrycia dachowe przeżywały boom jeszcze w latach 80 ubiegłego wieku, kiedy już zaczęto przebąkiwać o rakotwórczości azbestu.
W obu przypadkach cały świat zdecydował się na radosne milczenie. Owszem, DDT przestało być produkowane i stosowane. Owszem, azbestowe elementy i produkty również były stopniowo wycofywane. Ale to wszystko, na co świat był w stanie się zdobyć. Odpowiedzialności nie ponieśli ani producenci (część z nich świadomie utrącała niekorzystne raporty i badania naukowe), ani „naukowcy”, którzy ręczyli za bezpieczeństwo substancji.
Natomiast koszty leczenie skutków wykorzystania obu substancji zostały standardowo przerzucone na podatników. W przypadku dekoktów na C19 będzie tak samo, z domieszką radzieckiej zmowy milczenia. W ZSRR również umierały dziesiątki tysięcy żołnierzy, którym kazano maszerować przez „strefy zero” próbnych wybuchów jądrowych. I lekarze nie byli w stanie im pomóc, bo oficjalnie na chorobę popromienną nie cierpieli, gdyż oficjalnie w żadnych atomowych ćwiczeniach udziału nie brali.