Liczba wyświetleń: 2934
Radykalni klimatyści, tym razem spod znaku Niemieckiego Towarzystwa Żywieniowego (DGE), szykują nową tzw. strategię żywieniową dla ludzi. Chcą skłonić do drastycznego ograniczenia spożywania mięsa. Dozwolona byłaby np. jedna kiełbasa na miesiąc.
Niemiecki dziennik „Bild” ujawnia nową „strategię żywnościową” eko-świrów. Według tych planów ludzie mogliby jeść zaledwie 10 gram mięsa dziennie. To dwa plastry mortadeli na trzy dni lub jedna kiełbasa na miesiąc.
Obecnie Niemcy jedzą średnio 19 gramów drobiu, 40 gramów czerwonego mięsa i 50 gramów przetworzonego mięsa dziennie. Tygodniowo to 763 gramy. Według nowych zaleceń mieliby jeść dziesięć razy mniej mięsa niż obecnie. To po prostu szalone.
Niemieckie Towarzystwo Żywieniowe wspaniałomyślnie zapewnia, że, przynajmniej na razie, społeczeństwo nie musiałoby się stosować do tych zaleceń w zaciszu własnych czterech ścian. Początkowo dyrektywę planuje wprowadzić w stołówkach. Te dopiero po spełnieniu nowych wytycznych w kwestii spożywania mięsa otrzymywałyby odpowiednie certyfikaty. „Rewidujemy metodę, za pomocą której zalecenia żywieniowe dla Niemców mają być opracowywane w przyszłości” – taką odpowiedź „Bildowi” wysłało DGE.
Powyższe zapisy znajdują się w dokumencie roboczym. Nazwano je „wstępnymi wynikami nowej metody”. Być może ostateczne wytyczne będą nieco inne, ale kierunek zmian jest jasny – ludzie mają jeść tak, jak zezwolą na to urzędnicy. Finalne zalecenia mają być ogłoszone jeszcze w tym roku.
Heike Harstick, dyrektor naczelna stowarzyszenia mięsnego, jest przerażona proponowanymi zmianami. – Nawet dzisiaj, nawet w Niemczech, wiele osób ma już niedobór niektórych składników odżywczych, takich jak żelazo lub witamina B12. Jeśli nowe zalecenia dietetyczne przedstawione przez DGE pozostaną w mocy i zalecona zostanie tak drastyczna redukcja pokarmów zwierzęcych, niedobór będzie się pogłębiał – komentuje na łamach „Bildu”.
Zmiany te mają być wprowadzone pod pretekstem „zrównoważonego rozwoju”, czyli w imię „walki ze zmianami klimatu”. Podobno produkując mniej mięsa można ograniczyć emisję CO2. Tymczasem Izba Rolnicza Dolnej Saksonii obliczyła, że nawet zmniejszenie spożycia mięsa o połowę przybliżyłoby Niemcy do celów klimatycznych tylko o około jeden punkt procentowy.
Co w zamian mięsa, by zbilansować dietę i dostarczyć organizmowi niezbędnych składników odżywczych? Tego Niemieckie Towarzystwo Żywieniowe na razie nie zdradza.
Popularność wśród „walczących o klimat” zyskuje natomiast mięso z laboratorium. Tymczasem jego produkcja, jak wykazali naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, emituje nawet 25 razy więcej śladu węglowego niż tradycyjna produkcja wołowiny. Na ten temat klimatyści milczą.
Autorstwo: KM
Zdjęcie: Alexas_Fotos (CC0)
Na podstawie: Bild.de
Źródło: NCzas.com
Już od dawna wogóle nie jem kiełbasy, parówek ani innych mięsopodobnych śmieci, które podstępnie wyniszczają zdrowie. Zrobiona po swojsku kiełbacha przykładowo z wolno żyjącego dzika lub innego złowionego zwierza, to jest całkowicie coś innego i niestety dostęp dla przeciętnego Kowalskiego do takiego, prawdziwego mięsa jest (pewnie celowo) bardzo utrudniony w Polsce.
Tu nie o to chodzi o to czy kielbasa bedzie z miesa czy z soji, tak samo jak to czy energia ma byc z wegla czy z wiatru.
Poprostu jest to proba narzucenia ludziom nakazow,zakazow, norm, limitow, ect… celem akceptacji zniewolenia i zwierzchnictwa tak zwanych elit. To jest trening mas i ogolnoswiatowy test na inteligencje.
Mamy żarówki energoszczędne. Obniżyły zużycie energii o 2%. Nienaturalne spektrum tych żarówek szkodzi. W produkcji i utylizacji są bardziej kosztowne niż wolframowe. Z jedzeniem będzie podobnie. Fałszocele nie zostaną spełnione. Zostanie szkodliwość na lata.