Jak to na wojence ładnie

Opublikowano: 28.03.2025 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 986

Z moich obserwacji wynika, że pewne fragmenty historii „lubią” się powtarzać. W dwudziestoletniej przerwie, jaką mieliśmy między I a II wojną światową, wszyscy ważniejsi politycy europejscy (włącznie z naszymi) wplatali w swoje publiczne wystąpienia obietnicę, że w Europie nie będzie już nigdy wojny. Nawet Hitler po wcieleniu Austrii i przygranicznych terenów Czech mówił dziennikarzom, że przecież nie prowadzi tam wojny, tylko działa zgodnie z życzeniami większości miejscowej ludności mówiącej po niemiecku i czującej się częścią niemieckiego narodu. W Czechach to nie była do końca prawda, ale w filmowych dziennikach wyświetlanych w Polsce w kinach przed filmami widziałem entuzjazm tłumów w Wiedniu, witającym 12 marca 1938 roku niemieckie formacje, a potem także, w tym dniu, samego Hitlera.

Nigdy więcej

Prawdziwa II wojna światowa zaczęła się ponad rok później, od wrześniowego ataku Niemiec na Polskę. Trwała 6 lat, bo formalnie zakończyła się aktami kapitulacji Niemiec w pierwszej dekadzie maja 1945 roku. Piszę, że formalnie, bo jeszcze do września 1945 wraz z grupą kolegów — jeńców z powstania warszawskiego — byliśmy „siłami pomocniczymi” I Armii Kanadyjskiej w północno-zachodniej części Niemiec. Jako te „siły” wystrzelaliśmy przez te miesiące więcej amunicji niż w powstaniu. Były to drobne, ale i poważne, wielogodzinne potyczki z oddziałami SS, które – zgodnie z ich przysięgą – nie chciały się poddać i skomplikowanymi drogami starały się dostać do portów morskich we Włoszech, Hiszpanii i Portugalii, a stamtąd za pieniądze, złote precjoza zrabowane w okupowanych krajach albo za pracę na statkach – do Ameryki Środkowej i Południowej. Po powojennym bałaganie z ust polityków wszelkiej maści usłyszałem, że trzeba dbać o pokój i że na pewno „nie będzie więcej wojny”. O pokój walczono w czasach twardego i miękkiego PRL-u, w odnowionej niepodległości Wałęsy i Mazowieckiego, w liberalnej Polsce klasycznego kapitalizmu. „Nigdy więcej wojny” wypowiadane na gruzach Warszawy i na placach jej odbudowy, na Ziemiach Odzyskanych i utraconych, na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu – brzmiało wiarygodnie i cieszyło uszy zwłaszcza tych, którzy wojnę znali z autopsji, a nie tylko z opowiadań i filmów.

Niebezpieczny koktajl

Coś się zaczęło zmieniać kilka miesięcy temu. Trwająca już zbyt długo wojna Rosji z Ukrainą, wyjątkowy indywidualizm nowego prezydenta USA, niedoceniane ambicje największych krajów Europy i dyktatorski model zarządzania Rosją stworzyły niebezpieczny koktajl. Mieszanie tego napoju wciąga w wirówkę także inne kraje europejskie, w tym Polskę.

Z niepokojem obserwuję, jak nieśmiałym prowojennym nastrojom ulega najbardziej szeroko rozumiana prawica. Niektórzy jej działacze, z racji wieku nieznający wojny, mają proste recepty przetrwania ewentualnej wojennej zawieruchy. Wydawajmy jeszcze więcej na nowoczesne uzbrojenie, twórzmy u nas amerykańskie bazy, przechowujmy u nas broń atomową — usiądziemy na niej jak kura na jajach, nie mając „guzika” pozwalającego na jej użycie. Przeprowadźmy dobrowolne, ale szerokie szkolenie wojenne społeczeństwa, od przedszkolaków po emerytów. Wszyscy będą się nas bali, nikt nie ośmieli się na nas napadać.

Słuchając niektórych wystąpień przedstawicieli lub zwolenników naszej „walczącej demokracji” mam jednak nieodparte wrażenie, że oni podświadomie tęsknią za wojną i nie są zadowoleni z czyichkolwiek działań, które mają jej zapobiegać. Urodzili się po II wojnie i mają wprawdzie zakodowane przeświadczenie, że wojna jest zła i straszna, ten obraz łagodzą im filmy ukazujące zrodzonych przez nią bohaterów. To tak, jak z papierosami i narkotykami. Młodzież o słabszej samokontroli chce spróbować, co jest w nich dobrego, ale się do tego nie przyzwyczajać. Jednym się to udaje, innym nie. W sercach i umysłach wielu panów (pań też, ale rzadziej) tkwi starannie ukrywane przekonanie, że oni na pewno byliby bohaterami wojennymi, że na wojnach wielu ludzi się bogaci, że wojna – jak w przypadku Niemiec – może być nowym punktem startowym prowadzącym do europejskiej czołówki.

Nie chcę powiedzieć, że panują u nas wojenne nastroje. Ale ostrze wrogości do wojny jakby nieco stępiało. Rada Sklerotyków broni się przed takimi wpływami, jednak musi wysłuchiwać – przykładowo – wspomnień syna przedwojennego posła, który często powoływał się na Józefa Becka, o którym ja również wspomniałem w jednym z ostatnich tekstów. Minister Beck bowiem w maju 1939 roku wygłosił swoje przemówienie, w którym powiedział, że w życiu narodów najważniejszą rzeczą jest honor. Eo ipso – o honor trzeba walczyć, nawet ryzykując wojnę.

Cena

Jak już byłem nieco starszy; zdarzyła się okazja do przedyskutowania słuszności tej tezy. Wraz z kilkoma kolegami doszliśmy do wniosku, że jej podstawową zaletą było „podkręcanie” patriotyzmu i wprawianie młodzieży i staruszków w stan samouwielbienia. Z trudem usiłowaliśmy znaleźć odpowiedź na pozornie proste pytanie: czym właściwie jest honor narodu? Teraz też się znęcam nad tym pytaniem, tracąc resztki szacunku u grupy znajomych.

Czy przegrany etap wojny i okupacja przez przeciwnika jest utratą honoru? Moim zdaniem nie jest zwłaszcza wtedy, gdy naród broni się nadal w zaciszu konspiracji. Czy mamy podrapany honor, jeśli w tym czasie wiele osób wykonuje normalnie swój zawód – lekarza, prawnika, strażaka itd. Zdecydowanie – naród, w miarę możliwości, powinien właśnie normalnie funkcjonować. Hańbić nasz honor może tylko aktywna współpraca z okupantem, skierowana przeciwko innym członkom narodu. Ale mimo panującej u nas tendencji do uogólnień trzeba powiedzieć, że taki powód „podrapania” honoru dotyczy zawsze jednostek, a nie narodu.

Nadal narażam się na zarzut osłabiania patriotyzmu, ale muszę na końcu tego wywodu postawić wyraźne pytanie – gdyby taka prosta wymiana istniała, to czy wybrałbym wojnę za cenę utrzymania najwyższego nawet poziomu honoru? Wiem, że jestem zły, brzydki, niereligijny i antybohaterski – ale nigdy nie wybrałbym wojny. Wojna bowiem wyzwala w wielu ludziach najniższe instynkty, życie ludzkie gwałtownie tanieje, okrucieństwo staje się, jak w niemieckich obozach koncentracyjnych, zaletą, a nie wadą czy chorobą.

Czas innych piosenek

Dlatego też apeluję do polityków, aby nie łagodzili swego stosunku do wojny, nie przyzwyczajali się do uśmiechów lekceważenia. Ci młodsi, którzy o wojnie nawet mało czytali, muszą zrozumieć, że współczesna wojna technologiczna daleko odbiega od starych piosenek, że to nie jest już „pani, za którą idą chłopcy malowani”, a ułani pukają w okienka. To jest dzisiaj wojna przynajmniej częściowo bezadresowa, w której celem ataków jest cały „wrogi naród”, w tym także jego sieć energetyczna i komunikacyjna, budynki mieszkalne, szpitale, szkoły, obiekty sportowe. I takiej wojny trzeba unikać za wszelką cenę.

Autorstwo: Tadeusz Wojciechowski
Źródło: Trybuna.info

O autorze

Tadeusz Wojciechowski (ur. 25 lipca 1925 w Warszawie) – polski ekonomista, menedżer i działacz państwowy, doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor zwyczajny, specjalizujący się w zakresie marketingu i ekonomiki przedsiębiorstw. Powstaniec warszawski i uczestnik II wojny światowej, podsekretarz stanu w Urzędzie Gospodarki Materiałowej (1976–1982). Pełnił funkcję rektora Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa im. Heleny Chodkowskiej.

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Grohmanon 28.03.2025 18:05

    Od dłuższego czasu ukułem sobie przekonanie, że każdy kto powołuje się na honor lub w słowach innych go pozbawia jest w gruncie rzeczy populistą, propagandzistą lub najzwyklej w świecie ignorantem. O honorze się nie dyskutuje, honor się ma, albo nie ma, gdyż jest to kwestia personalna i wybitnie etyczna. A każdy jak wiadomo ma swoją moralność. Dla jednego będzie honorem móc poświęcić całą swoją rodzinę dla dobra państwa, dla drugiego będzie to hańbą. Kwestia priorytetów.

    W mojej osobistej ocenie Beck powołał się właśnie na honor w celach propagandowych. Użył tej indywidualnej charakterystyki na polu stosunków międzynarodowych i przez to antropomorfizował państwo, aby tłumaczyć decyzję rządu przystąpienia do sojuszu z anglosasami. Co było wyłącznym powodem agresji hitlerowskich Niemiec na Polskę – Hitler ostatnie 6 lat konsekwentnie zabiegał o sojusz z Polską wymierzony w komunistów. Beck musiał zdawać sobie sprawę, że naraża państwo polskie wobec tego na agresję Niemiec.

    Kwestią otwartą pozostaje czy naprawdę wierzył w kłamliwe zapewnienia brytoli czy umyślnie pozwolił wciągnąć Polskę jako pionek do poświęcenia w ich gambicie Wielkiej Gry. Czy świadomie to uczynił? Zdrada byłaby tu największego możliwego kalibru, przy którym Targowiczanie to bohaterzy narodowi. Dlatego nie wierzę w świadomy udział ministra w tej intrydze, wbrew różnym teoriom. Sądzę, że tak jak większość w tamtym czasie (zresztą jak i dziś) nie był, w raz ze świtą, zorientowany w czym biorą faktycznie udział.

    Wracając do teraz, to dzisiejsze lekceważenie tragedii jak i zarazem dramatu narodowego jakim jest i była wojna tamtych lat i nie wyciąganie z tego wniosków na dziś jest wynikiem ludzkiej ułomności wyrażającej się poprzez tzw. krótką pamięć. Dlatego wspomnienia ludzi, którzy przeżyli na własnej skórze KOSZMAR i PIEKŁO wojny są szczególnie cenne i wyjątkowe. I z tego tytułu chciałem serdecznie podziękować autorowi, że mu się chce dzielić tymi ze współczesnymi.

  2. Foxi 28.03.2025 20:27
  3. Stanlley 28.03.2025 21:48

    Beck wygłosił swoje płomienne przemówienie o nieoddaniu guzika po czym z wierchuszką spierdzielił przez Zaleszczyki! Taki był cały ten sanacyjny rząd. Na emigracji gdy tutaj Niemcy mordowali obywateli polskich – ci się bawili, knuli intrygi, bywało że dawali cynk Niemcom o kurierze do kraju tylko dlatego że kuriera wysłał przeciwnik polityczny… Mit Andersa to już jest szczytem zakłamania i obłudy….

  4. niecowiedzacy 29.03.2025 00:52

    Piszę sprostowanie co do daty rozpoczęcia 2 wojny światowej, która rozpoczęła się w dniu wjazdu wojsk niemieckich do Czechosłowacji, która została wydana na pastwę losu najpierw przez Zjednoczone Królestwo i Francję 1938-09-30 a następnie przez Polskę która nie chciała udzielić wzajemnej pomocy wojskowej 1939-03-15. Dlaczego tak uważam, bo to nie było zaakceptowane przez społeczeństwo Czechosłowacji, które chciało się bronić, lecz premier Zjednoczonego Królestwa Chamberlain stwierdził iż winą za wojnę zostanie obciążona Czechosłowacja. Co do honoru narodu to należy go rozdzielić na honor polityków który jest na pokaz oraz na honor społeczeństwa które cierpi ale się nie poddaje i stara się żyć choć trochę normalnie. Co do zdrady polityków to zarówno w 2 wojnie światowej jak i w dzisiejszych czasach nie przejmują się tak rzekomo umiłowanym narodem i realizują swoje prywatne cele. Panuje pogląd iż nie mieliśmy dostatecznie dużo funduszy na przygotowanie się do wojny. Dodam dla uzmysłowienia sobie iż to nie prawda, bo przeliczając na dzisiejsze pieniądze wydaliśmy równowartość zakupu 10 tysięcy szt. dzisiejszych samolotów rejsowych Boeing 787 Dreamliner takich jakie ma na wyposażeniu PLL LOT. Niestety wydano te pieniądze bardzo nie rozsądnie.
    Dzisiaj sytuację mogę określić: Silni zwarci i gotowi gorzej niż w 1939. Ludzie Solidarności doprowadzili do wadliwych przepisów dla armii, zniszczyli polską obronność, narzucając polityków ignorantów jako ministrów. Stworzyli szumnie i buńczucznie Akademię Sztuki Wojennej. Co do gwaranta polskiej bytności to armia USA i NATO jest zamknięta na wszelką dyskusję o zmianie doktryny i wymianę posiadanego uzbrojenia na takie, które sprosta zadaniu pokonania wrogiej armii. Ignoranci w USA i NATO nie dopuszczają do siebie myśli, iż dzisiejsza wojna manewrowa na pełną skalę jest w stanie zakończyć się na niekorzyść USA i NATO w ciągu 48 godzin. Armia musi być odpowiednio wyposażona w sprzęt, który z racji swoich cech konstrukcyjnych daje przewagę nad wrogiem.
    W kwestii obronności nie powinniśmy iść w rozbudowę ilości żołnierzy, ale w jakość wyposażenia. Kierować się następującymi regułami: 1 Ile kosztuje dany sprzęt. 2 Czy szybko porusza się po drogach utwardzonych i po bezdrożach. 3 Czy widzi przeciwnika w dzień i w nocy oraz z jakiej odległości. 4 Jak silne ciosy jest w stanie zadać przeciwnikowi i z jakiej odległości. 5 Jak silne ciosy przeciwnika może wytrzymać. Oczywiście taki sprzęt musi być produkowany w całości w Polsce, gdyż żadna armia nie dysponuje takim sprzętem. By je zbudować, potrzebne są prywatne wytwórnie uzbrojenia, które będą nośnikiem innowacji, ale będą też współpracować z państwowymi zakładami w celu zwiększenia wydajności produkcji. Skutek uboczny powstania prywatnych wytwórni uzbrojenia: powstanie minimum dwadzieścia pięć tysięcy nowych wysoko płatnych miejsc pracy. Za eksport części tego sprzętu można by kupić wiele sprzętu dla wojska którego nie damy rady wyprodukować sami.
    Myślę iż gdybyśmy rozpoczęli przygotowania do budowy nowego prywatnego przemysłu zbrojeniowego to w roku 2030 rozpoczęły by się pierwsze dostawy sprzętu z seryjnej produkcji.

  5. pikpok 29.03.2025 09:01

    Gdy nas tu szczują i judzą, Syjoniści na terenach palestyńskich robią co chcą.
    A jeśli wiemy, że nasze sprzedajne św!nie są wiernymi sługami mafii pasożytdniczej, to nie ma się czemu dziwić.
    Jednocześnie wprowadzają nam tu nowy ład, czyli G_WNO.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.