Liczba wyświetleń: 747
Uczeni z University of St Andrews stworzyli model, dzięki któremu możliwe stanie się szukanie obcych planet, gdzie doszło do… unicestwienia cywilizacji. Ślady takich apokaliptycznych wydarzeń mogą zachować się w atmosferze planety, w postaci wysokiego stężenia metanotiolu i etanu.
Okazuje się, że poszukiwanie form życia we wszechświecie może dotyczyć również martwych organizmów. Grupa pod kierownictwem fizyka i astrobiologa Jacka O’Malley-Jamesa z University of St Andrews (Szkocja) w ubiegłym roku stworzyła model rozrastania się Słońca w czerwonego olbrzyma, do czego – według prognoz – dojdzie za ok. 5 mld lat. W wyniku tego nieuniknionego procesu na Ziemi wymrą wszelkie organizmy żywe za wyjątkiem mikrobów.
Wykorzystując te ustalenia, uczeni stworzyli kolejny model pozwalający określić charakterystykę gazów na planetach, gdzie ziścił się taki scenariusz. Jak się okazało, można wykorzystać to również w poszukiwaniach… pocywilizacji, które uległy destrukcji lub wymarły.
Grupa O’Malleya-Jamesa ustaliła, że na planetach, gdzie mógł ziścić się podobnych scenariusz występowałby wyraźny skok w produkcji metanotiolu – gazu o nieprzyjemnym zapachu, który po wielu latach przekształca się w etan. Jeśli na którejś z planet pozasłonecznych zostałaby odkryta wysoka koncentracja tego gazu, mogłoby to wskazywać na apokaliptyczny incydent. Nawet gdyby minęły od niego miliony lat, a wspomniana cecha byłaby już nieobserwowalna, pozostałe przy życiu mikroby powinny produkować ilość metanu zauważalną dla astronomów.
Jak dodają uczeni, w przypadku Ziemi i wymarcia na niej kompleksowych organizmów, a ostatecznie również mikrobów, za ok. 2 miliardy lat jedynym świadectwem życia na niej pozostanie para wodna i metan a potem sam gaz. Problem jednak w tym, że metan powstaje również w wyniku procesów geologicznych. Kolejny problem to, jak dodała Sara Seager – astrobiolog z Massachusetts Institute of Technology, fakt, iż obcy mogą opierać się o inny metabolizm i budowę chemiczną. Na sprawę należy patrzeć znacznie szerzej.
Na podstawie: newscientist.com
Źródło: Infra
Im dalej będą szukać tzw. uczeni, tym więcej znajdą. W nicości wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć to znaleźć.
Nawet gdy „coś” znajdą, nie będą potrafili powiedzieć co to do końca jest i będą tworzyć teorie i kontr-teorie na ten temat przez dziesięciolecia.
Osobiście optowałbym za DOKŁADNYM i PUBLICZNYM udokumentowaniem wszystkich satelit i Planet w naszym Układzie Słonecznym. Proponowałby zacząć od naszego Księżyca. Każdy metr kwadratowy sfotografowany, sfilmowany w najwyższej rozdzielczości i dostępny dla KAŻDEGO do samodzielnej analizy.
Zaczynam mieć serdecznie dość Kapłanów-Naukowców. Chciałbym mieć taki sam dostęp do danych jak oni i samemu wyciągać wnioski.
Oczywiście wymagałoby to ciągłego rozwoju „Siebie” i asekurowaniem się analizami i wnioskami innych, jednak miałbym (jak i każda osoba) warunki by na bieżąco wszystko konfrontować z „danymi pierwotnymi”.
Lem o tym ładnie pisał. Ewentualne okno kontaktu jest tak małe, że wręcz niemożliwe jest skontaktowanie się z cywilizację choć trochę zblizoną do nas.