Liczba wyświetleń: 1035
Aż 50 mld dolarów w latach 2017-2018 domaga się od Stanów Zjednoczonych premier Izraela Benjamin Netanjahu.
Izrael od lat zajmuje czołowe miejsce na liście odbiorców amerykańskiej pomocy finansowej i wojskowej. Aktualne, ważne do 2017 r. porozumienie między Waszyngtonem i Tel Awiwem zakłada przekazywanie Izraelowi 3,1 mld dolarów rocznie. Do tego dochodzą fundusze na rozbudowę systemu przechwytywania rakiet – 750 mln rocznie.
Według Netanjahu to już stanowczo za mało, gdyż od czasu podpisania ww. porozumienia w 2007 r. sytuacja na Bliskim Wschodzie poważnie się zmieniła. Pojawiły się nowe zagrożenia, a arsenał szeroko rozumianych wrogów Izraela – wzbogacił o nowoczesne systemy rakietowe. Dlatego pod koniec swojego ostatniego spotkania z amerykańskim prezydentem Barackiem Obamą szef izraelskiego rządu poprosił o podniesienia rocznej kwoty dofinansowania do pięciu miliardów. Izraelska armia twierdzi, że dodatkowe fundusze są niezbędne, by kontynuować rozbudowę i modernizację systemów antyrakietowych Strzała i Żelazna Kopuła. Izraelsko-amerykańskie negocjacje w sprawie pomocy wojskowej mają wystartować w przyszłym roku, po wizycie amerykańskich ekspertów w Izraelu. Wydaje się jednak, że będą formalnością. Barack Obama już zadeklarował, że nowy program wsparcia „uwzględni potrzeby izraelskich partnerów”.
Netanjahu przekonywał, że Amerykanie powinni traktować fundusze przekazywane do Izraela jako inwestycję. Posłużą przecież do budowania stabilności na Bliskim Wschodzie. Argument ten w Waszyngtonie powinien zostać przyjęty ze zrozumieniem. USA sprzedawały już Izraelowi broń podczas I i II intifady, tradycja winna być kontynuowana.
Autorstwo: AR
Źródło: Strajk.eu
„Izrael od lat zajmuje czołowe miejsce na liście odbiorców amerykańskiej pomocy finansowej…” To zdanie jest fałszywe w swojej skromności. Izrael jest największym beneficjentem amerykańskiej pomocy. Drugi w kolejności Egipt ma jej 25 razy mniej. https://www.youtube.com/watch?v=tSsnHWoqcYw
Kurde, dlaczego my nie żądamy!!!. Może to jest błąd, my rozmawiamy, prosimy a powinniśmy żądać pomocy i koniec! 🙂
Niestety raz, że syjoniści są sprytniejsi i ma kto za nimi krzyczeć w samej Ameryce. Polonia ma kraj w d…e, zresztą nie jest tak wpływowa jak syjoniści i ich AIPAC. Dwa, że USA postrzega Europę jako teren stabilny i nie wymagający wsparcia. To raczej Polska stanowi prokurenta USA w Europie, gdzie Stany nie mają drugiego tak wiernego sojusznika, który chce wykorzystać swoje wiernopoddaństwo proamerykańskie do walki z Rosją. Trzy – USA ma rozbieżne w istocie rzeczy rozbieżne z nami interesy odnośnie samej Rosji. Dla nas mogliby nie istnieć a Amerykanie potrzebują Rosji na tyle silnej aby była w stanie zagwarantować swoją własną integralność terytorialną i mieć swoje miejsce w architekturze bezpieczeństwa światowego. Słaba, rozpadająca się Rosja oznaczałaby wiele kłopotów dla supermocartwa, których my nie jesteśmy w stanie objąć naszą zaściankową percepcją. Przede wszystkim jest to naturalny i kluczowy sojusznik w obecnej rywalizacji z Chinami.
„Netanjahu przekonywał, że Amerykanie powinni traktować fundusze przekazywane do Izraela jako inwestycję. Posłużą przecież do budowania stabilności na Bliskim Wschodzie”. Najlepszy dowcip jaki usłyszałem w tym roku. Ciekawe co robili do tej pory, że tak się porobiło.