Liczba wyświetleń: 633
Były minister spraw wewnętrznych w konserwatywnym gabinecie cieni David Davis skrytykował rządowy plan wprowadzenia prawa dopuszczającego monitorowania przez policję i służby bezpieczeństwa prywatnych e-maili i aktywności w serwisach społecznościowych. Jego zdaniem nie jest to konieczne i spowoduje potężny opór społeczny. Proponowany system inwigilacji pozwoli szczegółowo badać, kto z kim i kiedy się porozumiewa, choć nie samą treść konwersacji. Firmy dostarczające dostęp do Internetu mają zbierać informacje, które następnie będą udostępniane rządowym służbom wywiadowczym. Propozycje koalicji konserwatystów i liberalnych demokratów mają być ogłoszone w przemówieniu Królowej 9 maja.
Aktywiści na rzecz swobód obywatelskich silnie krytykują ponowny zamiar wprowadzenia prawa, które powstało jeszcze za rządów laburzystów, lecz w 2009 roku zostało zarzucone przez ówczesny rząd. Bardziej niż opinię publiczną wzięto wtedy pod uwagę zastrzeżenia ze strony dostarczycieli Internetu i operatorów telefonii komórkowej, podlących w wątpliwość wykonalność nowych przepisów.
Próba wprowadzenia podobnej ustawy przed dwoma laty w Niemczech zakończyła się skierowaniem 35 tysięcy skarg do Sądu Najwyższego, który ostatecznie uchylił przepisy godzące w prywatność obywateli.
David Davis zasłynął w czerwcu 2008 roku tym, że dobrowolnie zrzekł się mandatu poselskiego, stanął do wyborów uzupełniających i wygrał je miażdżącą przewagą, uzyskując 72 proc. głosów. Przestał być ministrem w gabinecie cieni, ale pozostał szeregowym parlamentarzystą. Nietypowe jak na polityka postępowanie podyktowane było protestem przeciwko przegłosowaniu zaproponowanego przez rząd Gordona Browna wydłużenia okresu, przez który podejrzani o terroryzm mogą być przetrzymywani bez postawienia zarzutów z 28 do 42 dni. Konserwatywny polityk doprowadził więc do publicznej debaty wokół polityki Partii Pracy, która pod pretekstem walki z terroryzmem ograniczyła prawa obywatelskie.
Opracowanie: Jarosław Klebaniuk
Źródło: Lewica
Wielka Brytania zaczyna schodzić na dziady. Pracuję tu siedem lat. Ostatnio coraz częściej kiedy chcę wejść na jakąś stronę lub obejrzeć film na youtube pojawia się napis, że strona jest niedostępna w twoim kraju. Blokują polskie strony, nie wiem tylko jakim prawem. W końcu płace za dostarczenie internetu a nie za blokowanie i to jest chore.
Te procesy zachodzą w całym zachodnim świecie. Dowodzi to istnienia sił stojących ponad państwami.